1.01.2025 orędzie pana papieZa...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Tradycyjnie witam w kolejnym roku, pięknie się rozpoczynającym i zapowiadającym* - i od razu informuję, że, aj waj, znowuż nam się w Watykanie nawywijało. Od razu też uprzedzam, że słowa niepiękne w tej nieco dłuższej notce się znajdą więc jeśli mierżą cię one to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Moje francuskie wiewióry znowuż zalały pały i znowuż nie dostarczyły mi z samego ranka informacji na temat liczby sfajczonych przez migrantów z Ludu Pustyni i Puszczy, lub ich progeniturę, samochodów. A skoro francuskie wiewióry przycięły w chuja i dały dupy to zerkniemy sobie na informacje z południa, z Watykanu. Otóż pan papieZ Franciszek pierdolnął noworoczne orędzie do całego świata. Z początku myślałem, że piękne było i wzruszające jak cholera, bo moje italiańskie wiewióry były całe zalane łzami gdy przyszły mi je relacjonować - dopiero po chwili się zorientowałem, że wiewióry się po prostu popłakały ze śmiechu. Cóż takiego dowcipnego powiedział pan papieZ Franciszek, że aż moje wiewióry poryczały się jak przysłowiowe bobry? Otóż zaapelował o zniesienie kary śmierci, redukcję lub umorzenie długów krajów biedniejszych, tudzież o przeznaczenie 1% wydatków zbrojeniowych na walkę z głodem. Już to wystarczyło, żeby moje wiewióry się spłakały, ale pokazało się, że pan papieZ Franciszek jeszcze swojego komediowego występu nie zakończył: otóż zaczął wymieniać systemowe wyzwania stojące przed ludzkością - i pozwolę sobie tutaj go zacytować, bo kawałek jest naprawdę urokliwy. Otóż naczelny lewomyślny Watykanu stwierdził, że największymi wyzwaniami na ten rok będą: "nieludzkie traktowanie migrantów, degradacja środowiska, zamęt karygodnie wywołany przez dezinformację, odrzucenie jakiegokolwiek dialogu i znaczne finansowanie przemysłu zbrojeniowego". Przestrzegł przy tym, że (i tu znów pierdolnę cytacik), że "wszystkie te czynniki stanowią realne zagrożenie dla istnienia całej ludzkości".
Zaczniemy sobie od początku życzeń pana papieZa Franciszka, bo trzeba jakąś kolejność zachować. Postulowane przez naczelnego lewomyślnego Watykanu zniesienie kary śmierci jest działaniem głupim, albowiem po pierwsze jest nieekonomiczne, a po drugie pokazuje słabość państwa i obowiązującego w nim systemu prawnego, nie pozwalając definitywnie wyeliminować ze społeczeństwa jednostek świadomie i z pełną premedytacją poważnie łamiących normy tegoż społeczeństwa. Co do redukcji lub umorzenia długów krajów niespecjalnie zamożnych: z jakiej racji wierzyciele mają to zrobić, czemu mają zrezygnować ze swoich, pożyczonych innym, pieniędzy? Czy banki odpuszczają kredytobiorcom, którzy chwilowo są w dołku finansowym, i umarzają im długi? Nawet jeśli tak, to nie są to specjalnie częste przypadki -nie przypominam sobie, żeby słyszał choć o jednym. Zerknijmy sobie teraz na punkt trzeci życzeń pana papieZa Franciszka, czyli na przeksięgowanie 1% wydatków zbrojeniowych na walkę z głodem. Teoretycznie przyjebać się nie ma do czego, bo idea jest, teoretycznie, piękna i szlachetna. Życie ma jednak to do siebie, że teoria czasami różni się od praktyki - i dokładnie tak jest w tym przypadku. Otóż czasem trzeba dokonać wyboru, czy chce się nie mieć pełnego brzucha, ale mieć w łapach tęgą pałę, czy chce się mieć pełny brzuch i dużą szansę, że przyjdzie ktoś z tęgą pałą w łapach i zrobi nam ziaziu i konkretnie wbrew. Osobistycznie wolałbym mieć w łapach tęgą pałę gdy przyjdzie jakaś łachudra i własną tęgą pałą będzie chciała jebnąć mnie w łeb.
Przejdziemy sobie teraz do systemowych wyzwań przez pana papieZa Franciszka pomienionych. Na początku wymienił on "nieludzkie traktowanie migrantów" - i tu faktycznie jest problem, tylko zupełnie nie taki, jaki widzi naczelny lewomyślny Watykanu. Otóż w ludzkiej naturze leży nieufność wobec przybyszów. Wpuszczanie hord tychże jest sprzeczne z ludzką naturą, z instynktem chronienia swojej grupy (niezależnie, czy za grupę uznamy rodzinę, wspólnotę sąsiedzką, czy naród) - a więc nieludzkie. Do swojej grupy możemy przyjąć jednostki tejże grupie przydatne, z których przyjęcia grupa odniesie jakąś korzyść - ale przyjmowanie wszystkich, w tym darmozjadów, złodziei, tudzież osób jawnie krytykujących naszą grupę i dążących do jej rozpierdolenia i wymordowania, jest zwyczajnie kretyńskie i stanowi dla grupy poważne zagrożenie. Przekładając to na nasze realia: przyjmowanie wszystkich migrantów z Ludu Pustyni i Puszczy do Europy stanowi zagrożenie, może nie dla całej ludzkości, ale dla Europejczyków na pewno - czego dobitnie dowodzą przykłady Szwecji, Francji, Niemiec czy Skarlałej (dawniej Wielkiej) Brytanii, gdzie przybysze lub ich potomkowie coraz mocniej rozrabiają, a tubylcy stają się tychże rozrabiań ofiarami.
Co do degradacji środowiska to nie zamierzam się jakoś specjalnie spuszczać, bo faktycznie ludzkość w tym temacie dość mocno nabałaganiła i dobrze byłoby sytuację poprawić. Zajmijmy się teraz "zamętem karygodnie wywołanym przez dezinformację", bo tu już mam swoje trzy szekle do wtrącenia. Otóż dezinformacji nie należy traktować jednopoziomowo - bo wszystko zależy od tego, kto, jak, i po co dezinformuje. Na ten przykład: wprowadzenie w błąd przeciwnika w działaniach wojennych jest działaniem pozytywnym i ze wszech miar pożądanym, ale ukrywanie przed opinią publiczną rozmaitych ciemnych sprawek osób rządzących należy odczytywać wyłącznie negatywnie. Dezinformacja jest takim samym narzędziem jak nóż - to od użytkownika zależy w jakim celu go użyje: do zrobienia sobie kanapki, czy wpierdolenia go sąsiadowi pod żebra. Co do odrzucenia jakiegokolwiek dialogu: ciężko jest, na ten przykład, prowadzić konstruktywną rozmowę z kimś agresywnym, wychowanym w odmiennym systemie religijnym, prawnym czy społecznym, a więc posługującym się zupełnie innym systemem wartości - po prostu brak będzie linii porozumienia. Kolejnym przypadkiem odrzucenia dialogu jest walka o życie: ktoś napadnięty i walczący o przetrwanie raczej nie będzie specjalnie skłonny do pogaduszek z napastnikiem. W niektórych przypadkach czas na dialog przyjdzie dopiero wtedy, gdy jedna z walczących stron nie będzie miała już siły do walki - a w innych przypadkach czas rozmów nie nadejdzie nigdy z powodu braku kogoś żywego do rozmowy. Co do znacznego finansowania przemysłu zbrojeniowego to całkowicie wystarczy analogia z tęgą pałą z części zbrojeniowej poprzedniego akapitu - lepiej jest mieć w swoich rękach tęższą pałę, niż przeciwnik ma w swoich łapskach.
Podsumowując tę przydługą notkę: pan papieZ Franciszek, niczego odkrywczego, niczego ciekawego ani niczego mądrego nie powiedział. Należało się zresztą tego spodziewać, jako że lewomyślni niezmiernie rzadko mówią coś nowego, jeszcze rzadziej coś interesującego, a już powiedzenie czegoś mądrego jest u nich rzadsze niż dziewica w burdelu - czasem niby się trafi, ale zdecydowanie częściej trafia się jednak zwykłe kurestwo.
A wracając na koniec do wątku migranckiego: nie podejrzewałem pana papieZa Franciszka o taki rasizm. Uznanie za ludzkość tylko białych automatycznie wyłącza z tejże ludzkości wszystkie osoby o nieco innym zabarwieniu skóry. Bardzo nieładnie, panie papieZu, bardz nieładnie. Nawet ja nie jestem aż takim rasistą, dla mnie Japończyk, Indianin czy Maorys to też człowiek, o nieco odmiennej od białego budowie, nieco innym kolorze skóry - ale jednak stuprocentowy, pełną gębą, człowiek.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* że tak po raz kolejny pozwolę sobie kapitana Bednarza zacytować. A jakby ktoś kapitana Bednarza jeszcze nie znał to polecam wpisać sobie w youtubową wyszukiwarkę "apel wojskowy bez cenzury" - przy czym z góry ostrzegam, że kapitan Bednarz klnie zdecydowanie więcej niż ja
Dodaj komentarz