Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu - po raz drugi w tym irytującym dniu. Aj waj, nie chce przestać się dziać na tym świecie. Z góry uprzedzam, że tym razem polecą bluzgi - jeśli ci to przeszkadza to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
W Rosji dzieją się cuda. Otóż pokazało się, że w czasie zeszłorocznych wyborów w jednym z okręgów wyborczych, gdzie głosy oddało niecałe 2 miliony mieszkańców, komisje wyborcze doliczyły się ponad 3,2 milionów ważnych kart do głosowania. Wot, tiechnika. Niezależni (hłe, hłe) rosyjscy dziennikarze z Meduzy* sądzą, że w wyborach parlamentarnych w 2021 roku, które wygrała partia Jedna Rosja pana Władimira Władimirowicza Putlera (przepraszam: Putina), mogło dojść do fałszerstw wyborczych. Osobistycznie bardzo bym się zdziwił, gdyby się pokazało, że w którychś rosyjskich wyborach nie doszło do fałszowania wyników.
No, ale zostawmy już Rosję i wróćmy do Najjaśniejszej - bo tu też się cuda dzieją. Niemieckie laboratoria zbadały wodę w Odrze i wyszło im, że poziom rtęci jest wyjebany daleko poza skalę ichnich urządzeń pomiarowych. Tymczasem polski wiceminister klimatu i środowiska, pan Jacek Ozdoba, twierdzi, że w polskich próbkach badanych w polskich laboratoriach rtęci w Odrze nie ma wcale. Ponieważ jest mało prawdopodobne, żeby rtęć jednocześnie była i nie była, to oznacza, że albo ktoś ma wadliwą aparaturę, albo się myli, albo ordynarnie wali w chuja. Najprawdopodobniej czas pokaże, która opcja jest słuszna. Na chwilę obecną wiemy, że woda zabija nie tylko ryby, ale w zasadzie całe życie zwierzęce w okolicy; na zdjęciach widać martwe bobry, ptaki i nawet owcę, która najwidoczniej napiła się skażonej wody.
Przenieśmy się teraz znad Odry nad Wisłę - a konkretnie do stolicy Najjaśniejszej, Warszawy. Najpierw jednak, aby wyjaśnić sytuację, zapoznamy się z budową systemów bezpieczeństwa w tramwajach**. Otóż każdy z tych potężnych pojazdów szynowych ma zamontowane dwa niezależne systemy. Pierwszy z nich automatycznie otwiera drzwi, gdy zamykając się natrafią one na przeszkodę - na ten przykład pasażera. Drugi system nie pozwala ruszyć tramwajowi z otwartymi drzwiami. Dziś w Warszawie, na ulicy Jagiellońskiej, w starym, dwuwagonowym tramwaju Konstal 105 oba systemy w ostatnich drzwiach składu nie zadziałały. Wysiadającemu z wagonu czteroletniemu chłopaczkowi drzwi przytrzasnęły nogę, motorniczy tego nie zauważył*** i ruszył. Dzieciak przez ponad pół kilometra był wleczony po torowisku. Nie przeżył.
Co ciekawe: po wypadku tramwajarze przeprowadzili test obu systemów bezpieczeństwa - i oba zadziałały bez zarzutu. Czemu więc nie zrobiły tego wcześniej? Na to pytanie nie ma w tej chwili odpowiedzi. Jest tylko teoria, że czujnik sterujący awaryjnym otwarciem drzwi jest zbyt mało czuły aby wykryć szczupłą nogę chłopca.
Osobistycznie bardzo współczuję rodzicom, a zwłaszcza babci czterolatka, która się nim opiekowała i która bezradnie patrzyła, jak ginie jej wnuczek - przy czym naprawdę poważnie zastanawia mnie jedna rzecz: czemu, cholera, nie użyła hamulca bezpieczeństwa? Podejrzewam, że to samo pytanie zadaje sobie sama. Podejrzewam, że to samo pytanie zadają sobie rodzice tragicznie zmarłego czterolatka. I jestem niemal pewny, że to pytanie zada babci badający sprawę prokurator.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* to takie niezależne (hłe, hłe) rosyjskie medium śledcze
** a także w autobusach, gdyż są niemal identyczne
*** w konstalowskich stopiątkach jest to możliwe z uwagi na ścięty koniec wagonu - motorniczy nie widzi ostatnich drzwi.
Dodaj komentarz