14.08.2025 o głupocie w Polsce i Brukseli......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znowuż nam się w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich zadziało. I to tak się zadziało, że nie byłbym sobą gdybym nie skomentował tego bajzlu w sposób dosadny - a że jestem sobą to jeśli nie lubisz wulgaryzmów to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Od dawna, bodajże od czasów starożytnego Rzymu, funkcjonuje powiedzenie "Jeśli bogowie chcą kogoś zgubić to najpierw pozbawiają go rozumu". Wychodzi więc na to, że dobrzy bogowie chcą totalnej i kompletnej anihilacji obecnie rządzącej tzw. Koalicji Demokratycznej - bo takiego stężenia głupców, jakie tam występuje, to naprawdę trzeba by szukać nawet nie z przysłowiową świecą, ale z pieprzonym halogenem przeciwlotniczym. Przy czym występujących tamże głupców możemy podzielić na dwie główne kategorie: zwyczajnie głupich oraz głupich i przy tym szczerych. Do tej drugiej kategorii należy, na ten przykład, pan p.osioł Artur Łacki z Milicji (przepraszam: Platformy) Obywatelskiej, który w jednym krótkim wywiadzie dwa razy pokazał szczerość posuniętą poza granice głupoty, a dwa razy głupotę w stanie czystym: przyznał, że blokowanie pieniędzy z KPO przez szyszkowników eurokołchozu było po to, żeby do władzy wrócił pan Donald Tusk; powiedział, że za wzięte z KPO przez jego rodzinę pieniądze nie będzie się tłumaczyć; stwierdził, że Najjaśniejsza powinna płacić Bundesrepublice za migrantów; oraz doszedł do wniosku, że od czasów przejęcia przez obecną władzę Telewizja Polska nie jest stacją propagandową. A do kategorii pierwszej, tych zwyczajnie głupich, możemy z powodzeniem zaliczyć (niedo)rzecznika obecnego (nie)rządu, pana Adama Szłapkę z bandy kropka-Nowogłupia (przepraszam: Nowoczesna), który radośnie sobie pierdolnął, że zajmujący fotel premiera pan Donald Tusk także będzie rozmawiał z prezydentem Stanów coraz mniej Zjednoczonych, panem Donaldem Trumpem - co jest ewidentną bzdurą, bo strona amerykańska zaprosiła do rozmów z łaski Prezesa i woli ludu prezydenta Najjaśniejszej, pana Karola Nawrockiego, a nie szefa obecnego (nie)rządu. Do tejże samej kategorii możemy spokojnie zaliczyć wzmiankowanego pana Donalda Tuska, który publicznie oświadczył, że afera KPO jest winą partii Populizm i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość). Niestety, jakoś nikt nie miał na tyle jaj (albo mózgu) żeby zadać proste pytanie: jakim, kurwa, cudem na aferze wymyślonej przez PiS za rządów PiS obłowili się działacze (oraz poplecznicy) PO za rządów PO? Będąc na miejscu zajmującego fotel premiera pana Donalda Tuska ostrożny byłbym z takimi zarzutami: wszak wzmiankowani już w tej notce starożytni Rzymianie mieli powiedzenie "is fecit, cui prodest"*.
Opierając na wypowiedziach działaczy obecnie rządzącej tzw. Koalicji Demokratycznej osobistycznie uważam, że w takim razie w partii pana Jarosława Kaczyńskiego pracują sami geniusze strategii i planowania: będąc w opozycji i nie dysponując państwowymi służbami "skręcili" na korzyść swojego kandydata wybory prezydenckie, tudzież z dwuletnim wyprzedzeniem zaplanowali wybuch afery z defraudacją środków z KPO - no kurwa, szacun na rejonie im się należy i niski pokłon dla zdolności. Chyba, że to nie członkowie partii Populizm i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) są tacy mądrzy, tylko ich polityczni przeciwnicy aż tak beznadziejnie głupi.
Ale ostawmy już w pokoju KPO i poziom inteligencji obecnych szyszkowników w Najjaśniejszej, bo od jednego chce mi się już rzygać, a o drugim szkoda gadać - bo i nie za bardzo jest o czym. Moje stacjonujące w Brukseli wiewióry donoszą, że tamtejsze naczalstwo wpadło na kolejny nowatorski i racjonalizatorski pomysł - jak można się łatwo domyślić: kretyński. Otóż chore pojeby zarządzające Związkiem Socjalistycznych Republik Europejskich wydały ukaz, że sprzedawane na terenie eurokołchozu towary takie jak kawa, kakao, olej palmowy, soja, wołowina, drewno i kauczuk muszą mieć certyfikat, że do ich wytworzenia nie zostały po 31 grudnia 2020 wycięte lasy. Rzecz jasna nie tylko te towary będą musiały mieć taki świstek, ale też wszystkie wytworzone z nich produkty. I taki certyfikat będzie wymagany na wszystkich szczeblach: od zbioru, poprzez transport, import, przerób, magazynowanie i sprzedaż. Taka biurokracja nie wpłynie, rzecz jasna, korzystnie na końcową cenę produktu - bo w to, że jej koszty przedsiębiorcy wezmą na siebie i nie przerzucą jej na kupujących, może uwierzą jacyś pierdolnięci lewomyślni, ale nie ktoś obdarzony choćby krztyną zdrowego rozsądku i znajomości ekonomii. Osobistycznie miałbym całą kupę pytań do eurokołchozowych szyszkowników wymyślających prawa jak to opisane przeze mnie wyżej, ale w zasadzie najbardziej chciałbym zadać jedno: jak wyobrażacie sobie przemysłowe pozyskiwanie drewna potrzebnego w budownictwie, meblarstwie, logistyce i dziesiątkach innych branż, bez wycinania lasów? Jak, kurwa, pozyskać drewno nie ścinając drzewa? Bo mam dziwne wrażenie, że tych zwalonych przez bobry i wyjebanych przez wiatry, tudzież inne klęski naturalne, względnie tych, które same się wywaliły ze starości**, najzwyczajniej w świecie nie starczy.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* dla niewładających mową Cezara: "uczynił ten, komu przyniosło to korzyść"
** które to zresztą niespecjalnie nadają się do dalszej przeróbki, chyba że na wióry
Dodaj komentarz