16.10.2025 szczyt bezczelności...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, na polskiej scenie politykierskiej cały czas się niezłe szopki odwalają. I jedną z takich szopek w tej niecenzuralnej notce opiszę i skomentuję - jeśli z jakichś powodów ci to nie leży to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Dawno, dawno temu, gdym jeszcze uczęszczał do chederu, rekordy popularności bił następujący dowcip:
-Jaki jest szczyt bezczelności?
-Nasrać komuś na wycieraczkę i poprosić o papier.
Lata mijały, dekady mijały - a szczyt bezczelności dalej był ten sam. Ale zmienił to szef obecnego (nie)rządu, pan Donald Tusk, który na spędzie swoich wyborców stwierdził, że skoro w wyborach jego partia dostała nieco ponad 30% poparcia to on przez dwa lata rządów zrealizował nieco ponad 30% swoich przedwyborczych obietnic - i że tak jest uczciwie. Ludzie, to już szczyt bezczelności, kurwa, galopującej - że tak pozwolę sobie zacytować niezapomnianego kapitana Bednarza*. Ale ja bym jeszcze pana Donalda Tuska i jego 30% był w stanie zrozumieć, gdyby za te swoje zrealizowane 30% obietnic brał 30% wynagrodzenia - ale nie, przecież kasa musi się zgadzać więc pan Donald Tusk z pieniędzy ukradzionych obywatelom w podatkach bierze sobie pełną kwotę, o innych benefitach nie wspominając. Tak wygląda uczciwość polskiej klasy politykierskiej - robią trzecią cześć tego, co powinni, a płacić trzeba za wszystko. Wyobraźcie sobie na ten przykład taką sytuację: zamawiacie taksówkę żeby rano dostać się z domu do pracy, a taksówkarz po przejechaniu jednej trzeciej drogi zatrzymuje się i domaga się zapłaty za cały kurs twierdząc, że on już swoje zrobił. Osobistycznie uważam, że to byłoby jawne walenie w chuja, a walący w chuja taksiarz mógłby co najwyżej dostać kilka ciepłych słów na swój temat.
A jak zareagowali na wypowiedź pana Donalda Tuska zgromadzeni na wiecu jego wyborcy? Otóż nie pojechali mu od kombinatorów, lepszych cwaniaczków, tudzież nie określili go słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe - a wręcz przeciwnie: ci debile zaczęli bić mu brawo. Ja pierdolę, typ im otwarcie powiedział, że jego słowo gówno znaczy, że zrobił ich w żabę jak najgorszych naiwniaków, że głosując na niego sfrajerzyli się jak ostatnie lebiegi-niewidymki - i dostał za to oklaski. No przecież to się w pale nie mieści. O ile jestem w stanie na jakimś tam poziomie zrozumieć pana Donalda Tuska, który rzuca łatwowiernym kiełbasę wyborczą (albo pizzę), a gdy ci się po nią schylą to dyma ich jak i ile chce, o tyle dziwię się tym ofermom, że dają się na to nabierać za każdym jebanym razem. Można dać się złapać raz, może dwa, jak ktoś wyjątkowo naiwny - ale, do cholery, przecież nawet półgłówek powinien skumać, że jeśli ktoś mu rzuca pizzę, a potem go strasznie dupa boli, to albo ta pizza jest trefna jak skurwysyn, albo rzucający go ładuje w kakaowe oko bez mydła i wazeliny. A głosujący na Milicję (przepraszam: Platformę) Obywatelską jakoś nie mogą pojąć tej nieskomplikowanej zależności. Pan Donald Tusk z zadowolonym uśmiechem zapina rozporek? Wina PiS-u. Boli nadwyrężony zwieracz okrężny odbytnicy elektora? Wina PiS-u. Pan Donald Tusk zabiera z portfela swojego zerżniętego w dupę wyborcy stówę? Wina PiS-u.
A najciekawsze jest to, że ci ludzie, którzy raz po raz popełniają ten sam błąd licząc na to, że tym razem efekt będzie inny, uważają się za intelektualną elitę Najjaśniejszej. Za pierwszym razem to było nawet śmieszne - teraz jest po prostu kurewsko żałosne.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* jakby ktoś kapitana Bednarza nie znał, względnie chciał sobie przypomnieć, to polecam wklepać na youtube frazę "apel wojskowy bez cenzury". Tylko uprzedzam, że pan kapitan nie posługuje się tam literacką polszczyzną rodem z Mickiewicza
Dodaj komentarz