2.10.2025 powinęli Franka...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, zadziało się na Morzu Śródziemnym i na polskiej scenie politykierskiej. I to tak się zadziało, że ciężko to w sposób kulturalny skomentować więc nawet nie będę próbował - jeśli ci to przeszkadza to skończ lekturę >>>tutaj<<<. Aha, i będzie długo - żeby nie było, że nie ostrzegałem.
Pamiętacie pana p.osła Franciszka Sterczewskiego, który zasłynął ganiankami ze strzegącymi granicy Polski z Białorusią funkcjonariuszami Straży Granicznej? No to teraz ten kretyn odjebał kolejny numer. Otóż popłynął on z tzw. Globalną Flotyllą Sumud, teoretycznie z misją humanitarną do okupowanej przez Izrael Gazy. Cała zabawa polega na tym, że zarówno rząd Izraela, jak i Izraelski Korpus Morski, od dawna zapowiadały, że ni chuja flotylli do Gazy nie dopuszczą - a zarówno pan p.osioł Franek Sterczewski, jak i cała reszta osób zgromadzonych na łajbach wchodzących w skład flotylli, zgodnie stwierdzili, że izraelską blokadę przełamią i towar do Gazy dostarczą. Jak można się było spodziewać - na izraelskie wyszło, przy czym osobistycznie uważam, że Izraelski Korpus Morski, zapewne na polecenie izraelskiego rządu, dał dupy po całości, bo akcję przechwytywania Globalnej Flotylli Sumud rozpoczął na wodach międzynarodowych, a nie na własnych wodach terytorialnych. Zachowanie takie jest pogwałceniem zarówno rozmaitych umów międzynarodowych, jak i prawa morskiego - a co bardziej narwani komentatorzy twierdzą, że zajęcie na wodach międzynarodowych statku płynącego pod banderą jednego kraju przez marynarzy i żołnierzy innego kraju jest równoznaczne z wypowiedzeniem wojny. Na obronę izraelskiej marynarki można powiedzieć, że polecili oni flotylli zmianę kursu i udanie się do leżącego w pobliżu Gazy portu Aszdod, ale osoby decyzyjne Sumuda żądanie Izraelczyków olały moczem ciepłym i sikiem falistym - i zmiany kursu nie zarządziły.
Wracając jednak do sprawy pana p.osła Franciszka Sterczewskiego, którego powinęły izraelskie służby: wielokrotnie był ostrzegany, żeby się między wódkę a zakąskę nie wpierdalał i palca między zamykające się drzwi nie kładł. Wszystko to jednak jak krew w piach, bo pan p.osioł Franciszek Sterczewski dobitnie pokazał, że pierdoli serdecznie dobre rady. Narobił tym zresztą nielichych problemów. I gdyby to tylko sobie tych problemów przysporzył, to pies go jebał i małe pieski dwa - ale on wsadził na minę także obecny (nie)rząd Najjaśniejszej, oraz wystawił na szwank reputację Polski. Teraz prowadzony przez pana Donalda Tuska (nie)rząd ma kurewski zgryz: czy ratować pana p.osła Franciszka Sterczewskiego, czy też spisać go straty i zostawić w izraelskim pierdlu - a jeśli ratować to jak to zrobić? Teoretycznie dobrze by było, gdyby jakiś czas odkiblował w bliskowschodnim mamrze, to może by rozumu nabrał - problem polega na tym, że z racji pełnionej funkcji może on mieć pewną wiedzę, którą niekoniecznie należałoby się dzielić z rozmaitymi zagranicznymi służbami, a akurat izraelski wywiad potrafi skłonić człowieka do szczerej rozmowy.
Zabawa zacznie się na dobre jeśli polscy szyszkownicy jednak stwierdzą, że trzeba durnia z niewoli wydobyć. Najogólniej mówiąc można by to zrobić na dwa sposoby: pokojowy i niepokojowy. Rozważmy sobie najpierw ten drugi, bo tu sytuacja jest łatwiejsza do przeanalizowania: trzeba by po prostu wysłać dobrze wyposażoną ekipę odważnych i wytrenowanych ludzi, żeby pana p.osła Franciszka Sterczewskiego siłą odbiła z izraelskiego więzienia, a potem bezpiecznie przewiozła gdzieś, gdzie nie sięgają długie ręce tamtejszych służb. Osobistycznie uważam, że byłoby to zadanie nie do zrobienia nawet w czasie pokoju - a teraz, gdy Izrael jest w stanie wojny i związanej z nią podwyższonej gotowości, szanse oceniam między "ni chuja" a "za skurwysyna nie". Nawet w czasie pokoju mogliby poginąć dobrzy żołnierze lub agenci - a stracić takiego cennego człowieka żeby odzyskać idiotę pokroju pana p.osła Franciszka Sterczewskiego to wyjątkowo chujowy interes.
Przy sposobie pokojowym można przyjąć, w uproszczeniu, dwie główne strategie: biznesową lub negocjacyjną. Strategii biznesowej zastosować (nie)rząd Najjaśniejszej nie może, gdyż (co przyznał nawet sam minister spraw zagranicznych, całą dupą siedzący na Chobielinie pan Radosław Sikorski) nie mamy akurat żadnego złapanego izraelskiego szpiega, którego można by przehandlować w zamian za pana p.osła Franciszka Sterczewskiego. Pozostają więc polskiemu (nie)rządowi tylko negocjacje - i tutaj, wbrew pozorom, dużą pomocą może być sam uwięziony p.osioł Franciszek Sterczewski. Są całkiem spore szanse na to, że izraelski wywiad szybko przekona się jakiego patentowanego durnia złapał - i będzie chciał się go szybko pozbyć. A być może pomoc nadejdzie ze strony dość niespodziewanej, mianowicie od małżonki chobielińskiego władyki, pani Anny Applebaum, która przecież może się za mężowskim kumplem z roboty wstawić u swoich syjonistycznych kamratów.
A jak sytuacja wygląda od strony prawnej? Otóż Konstytucja RP w artykule 36 wyraźnie stwierdza, że "Podczas pobytu za granicą obywatel polski ma prawo do opieki ze strony Rzeczypospolitej Polskiej." - a to by oznaczało, że (nie)rząd Najjaśniejszej powinien postarać się pana p.osła Franciszka Sterczewskiego, który niestetyż obywatelem Najjaśniejszej jest, z izraelskiego pierdla wyciągnąć. Z drugiej jednakowoż strony ta sama Konstytucja nie precyzuje, jak taka opieka ma wyglądać: teoretycznie może ona ograniczyć się do opłacenia adwokata podczas rozprawy z zarzutami o szpiegostwo i dywersję, które mogą Izraelczycy wytoczyć, a potem do regularnego wysyłania na adres więzienia paczek z wazeliną, cebulą i kiszoną kapustą*.
Niezależnie od tego, jakie decyzje zapadną w sprawie pana p.osła Franciszka Sterczewskiego na najbliższych spotkaniach (nie)rządu - będzie ciekawie. Zwłaszcza, że nawet niektórzy jego teoretyczni ziomale z Milicji (przepraszam: Koalicji) Obywatelskiej zaczynają jeździć po nim jak po łysej kobyle: że jest pizda i nierób a nie poseł, że jest atencjuszem, że tak naprawdę to chuja tam chciał ludziom pomagać, że wszystkie swoje akcje robi pod publiczkę aby zyskać rozgłos. Osobistycznie uważam, że Najjaśniejsza bezwzględnie powinna panu p.osłu Franciszkowi Sterczewskiemu pomóc w sposób opisany przeze mnie w ostatnim zdaniu poprzedniego akapitu - i jeśli się jakiś przedstawiciel obecnego (nie)rządu do mnie zgłosi to rozważę nawet sfinansowanie zakupu jakiejś niewielkiej wazeliny i jednej cebuli celem wysłania jej panu p.osłu. Czemu tylko jednej? Bo jakoś go nie lubię, i jakoś mu nie ufam - po pierwsze: jakbym sfinansował dwie cebule to miałbym do samego siebie pretensje za rozrzutność. Po drugie: to Rzeczpospolita Polska ma pomagać swoim obywatelom za granicą, a nie ja personalnie - a ja już i tak zdecydowanie za dużo oddaję w podatkach żeby jeszcze panu p.osłu Franciszkowi Sterczewskiemu uprzyjemniać pobyt w izraelskim kiciu. Po trzecie: po co mu w celi dwie cebule - jedną to jeszcze jakoś po tajniacku na szybkości opierdoli, dwóch nie da rady - i jeszcze dostanie wpierdol za to, że się podzielić z towarzyszami niedoli nie chciał. A zresztą po zjedzeniu tej pierwszej cebuli będzie musiał się zająć wazeliną, a tłustymi dłońmi tak nie dałby rady szybko obrać tej drugiej cebuli.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* kiszona kapusta i cebula żeby więzień nie zapadł na szkorbut z powodu braku witamin. Zastosowania wazeliny w więzieniu nie muszę, mam nadzieję, tłumaczyć
Dodaj komentarz