20.07.2023 lwica i kurwica...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, zadziało się znowuż w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. W dzisiejszej notce użyję trochę plugawego słownictwa więc jeśli mierzi cię ono to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
W położonej na terenie Brandenburgii gminie Kleinmachnow policja otrzymała w nocy nietypowe zgłoszenie. Otóż na numer alarmowy zadzwonił zaniepokojony obywatel twierdzący, że właśnie widział dzika gonionego przez lwa. O ile widok dzika nie jest tamże niczym ekstraordynaryjnym, to już lew, a konkretnie lwica, nie jest zwierzęciem często spotykanym na wolności w Bundesrepublice. Stróże prawa na początku niezbyt chcieli wierzyć, co po jakimś czasie publicznie ogłosił rzecznik brandenburskiej policji, pan Daniel Kiep*, ale krótki filmik przesłany przez spanikowanego obywatela przekonał ich, że faktycznie mają wielkiego kota na rejonie. Rozpoczęli więc zakrojoną na szeroką skalę akcję poszukiwawczą, zaczęli również rozpytywanie w okolicznych ogrodach zoologicznych, cyrkach i azylach, czy aby komuś nie spierdoliła lwica. Obie akcje nie dały rezultatów - pokazało się, że zwierzaka, mimo wykorzystania helikopterów i zaangażowania myśliwych oraz weterynarzy, nie tak łatwo jest wytropić; takoż nikt się nie przyznał, że mu drapieżnik na gigant wyjebał. Mundurowi wystosowali więc apel do mieszkańców aby nie opuszczali domów, a w razie zauważenia lwicy natychmiast dzwonili na numer alarmowy. Złośliwie mogę napisać, że przez kilka ostatnich lat pojawiło się w Niemczech dużo stworzeń o egzotycznym rodowodzie i niejasnym pochodzeniu - więc nie budzi mojego większego zdziwienia, że jednym z nich jest lew. A osobistycznie doradzałbym Niemiaszkom ostrożność, bo gdy na warszawskim Tarchominie 23 lata temu pokazał się tygrys to w wyniku obławy z życiem rozstał się biorący udział w akcji weterynarz.
Ale zostawmy już Republikę Federalną Niemiec i wróćmy sobie na ojczyzny łono. Bundespolizei ma bowiem problem z lwicą, a dla polskiej policji prawdziwym wrzodem na dupie jest towarzyszka Katarzyna Augustynek, szerzej znana pod bandycką ksywą "Babcia Kasia". Notorycznie znieważa ona stróżów prawa, narusza ich nietykalność, jest stawiana przed rozmaitymi sądami z zarzutami z art. 222 § 1 oraz art. 226 § 1 - i chuj wielki z tego wynika, bo zazwyczaj "wymiar sprawiedliwości" ją uniewinnia, w piździe mając zeznania świadków i pokrzywdzonych, nagrania wideo, tudzież inne dowody. Tym razem jednakowoż za przyjebanie funkcjonariuszowi drzewcem flagi sąd skazał starą zadymiarę na grzywnę w wysokości 500 złotych i nawiązkę dla uderzonego policjanta w wysokości 300 złotych. Wyrok nie jest prawomocny i w zasadzie jest bardziej niż pewne, że towarzyszka Katarzyna Augustynek będzie się od niego odwoływać. Osobistycznie uważam, że sądy powinny wreszcie przestać się pierdolić z tą starą chuliganką i wjebać ją do pierdla na kilka lat bo znieważenia funkcjonariuszy publicznych i naruszenia ich nietykalności fizycznej dopuściła się ona wielokrotnie - i dobrze by było, żeby wreszcie za swoje liczne przestępstwa dostała odpowiednią karę. Mało rzeczy rozzuchwala bandytę bardziej niż bezkarność spowodowana bezradnością wymiaru sprawiedliwości.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* nie żartuję, typ naprawdę tak się nazywa. Krótkie wyjaśnienie dla osób nie łapiących humoru: kiep to archaiczna nazwa żeńskich narządów płciowych - czyli jakby tak przetłumaczyć ze staropolskiego na nasze to facet nazywałby się Daniel Cipka.
Dodaj komentarz