23.07.2025 trzy szekle w tematach niemieckich......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, narobiło się znowuż w temacie Bundesrepubliki tyle, że aż musiałem wypłacić swoim wiewiórom premię w orzechach i orzechówce. Uprzedzam, że zmuszony takoż zostałem do użycia słów niecenzuralnych, bo kulturalnie trudno by mi było właściwie te wydarzenia skomentować - jeśli więc twój diabeł stróż ma banana na mordzie na samą myśl o tym, że przeczytasz trochę brzydkich słów, a ty nie chcesz sprawiać mu radości, to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Kanadyjska firma Central European Petroleum znalazła na Bałtyku, w obrębie polskich wód terytorialnych, ropę naftową i gaz ziemny. Moje wiewióry wywęszyły, że zajmujący fotel szefa obecnego (nie)rządu pan Donald Tusk w pierwszej chwili po otrzymaniu tej wiadomości aż zatarł ręce z radości, naiwnie sądząc, że to właśnie za jego kadencji Polska stanie się naftowym potentatem na skalę światową - błyskawicznie jednakowoż mina mu zrzedła bo pokazało się, że po pierwsze zasoby ropy tego złoża zaspokoiłyby potrzeby Najjaśniejszej na niecały rok, a gazu na nieco ponad kwartał, a po drugie Niemiaszki powiedziały "halt!", bo złoże leży w zasięgu wzroku od niemieckiej miejscowości Heringsdorf, której burmistrz, pani Laura Isabelle Marisken, obawia się, że instalacje naftowe zepsułyby niemieckim turystom widok na Ostsee*. A że pan Donald Tusk gdy tylko słyszy chorobę gardła (przepraszam: język niemiecki) to staje na baczność i służbiście wyszczekuje "jawohl!"** to należy się mocno zastanowić, czy za kadencji obecnego (nie)rządu zostaną podjęte jakiekolwiek prace zmierzające do eksploatacji pomienionych złóż. Osobistycznie uważam, że ni chuja, ale zakładać się o swoje pejsy i brodę nie będę, bo może się okazać, że jednak coś się zacznie dziać - przynajmniej jeśli chodzi o biurokrację, bez której w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich ciężko jest cokolwiek zrobić.
Moje berlińskie wiewióry donoszą, że kilka dni temu lokalna policja zorganizowała jebit wielką obławę na radykalnych wyznawców "religii pokoju", którzy bujnie się ostatnimi czasy rozplenili w stolicy Bundesrepubliki. Schemat działania mundurowych był w większości przypadków podobny: kontrterroryści "z buciorka" wchodzili do podejrzanych lokali, szybko i niespecjalnie delikatnie układali znajdujących się w środku na podłogach, przekazywali ich w ręce zwykłych "krawężników" - po czym ci ostatni zaczynali wiskać*** lokal. Zatrzymano w sumie 23 osoby i skonfiskowano im elektronikę celem sprawdzenia, czy aby przypadkiem nie ma tamże treści nawołujących do mordowania niewiernych w imię Allacha. I, cóż za przypadek, takie treści się znajdowały. Żeby było śmieszniej: całkiem sporo podejrzanych złapano w ośrodku dla nielegalnych migrantów w Berlin-Hohenschönhausen. Osobistycznie, gdybym był złośliwy, to bym napisał, że jest to kolejny dowód na kurewską błędność lewomyślnej koncepcji przyjmowania jak leci wszystkich niechcianych przybyszów z Ludu Pustyni i Puszczy.
Przeniesiemy się teraz na Ukrainę, bo moje tamtejsze wiewióry zerknęły sobie na mający być tajnym raport tamtejszych wojskowych dotyczący użytkowania militarnego sprzętu przysłanego w ramach wsparcia przez Bundesrepublikę. Pokazało się, że czołgi Leopard 1 powinny być używane wyłącznie jako artyleria samobieżna bo ze względu na niewystarczające opancerzenie i relatywnie słabą siłę ognia armaty kalibru 105 mm. do zadań szturmowych niespecjalnie się nadają - ale tego można się było spodziewać, bo to w końcu sprzęt opracowany 60 z hakiem lat temu. Dużo gorzkich słów ukraińscy wojskowi poświęcili też dumie niemieckiego przemysłu i niemieckiej armii: czołgom Leopard 2A6 i samobieżnej artylerii PanzerHaubitze 2000 - pokazało się bowiem, że dopokąd ten sprzęt działa, to jest całkiem dobry i można nim narobić Moskwicinom nielichego ziaziu i konkretnie wbrew. Problem polega na tym, że w warunkach bojowych sprzęt ten bardzo szybko się zużywa i ulega awariom, a poprzez swój stopień skomplikowania jest w zasadzie niemożliwy do naprawienia w warunkach frontowych i musi być wycofywany do warsztatów na tyłach - do tego stopnia, że PanzerHaubitze 2000 zyskało opinię sprzętu doskonałego technicznie na poligon, ale absolutnie bezużytecznego na wojnie. Zaskakująco dużo pozytywnych opinii zebrał za to Flugabwehrkanonenpanzer Gepard, czyli samobieżny zestaw przeciwlotniczy składający się z dwóch dział przeciwlotniczych KDA Oerlikon kalibru 35 mm. i elektroniki Siemensa, osadzonych na podwoziu czołgu Leopard 1 produkcji KraussMaffei Group GmbH. Pokazało się, że ten sprzęt, chociaż jest rówieśnikiem jebanego za słaby pancerz i niewystarczającą siłę ognia Leoparda 1, w roli relatywnie prostego w budowie i obsłudze rozpierdalacza wrażych latadeł sprawdza się doskonale. Moje dyslokowane w okolicach naczalstwa Bundeswehry wiewióry twierdzą, że niemieccy generałowie, po zapoznaniu się z wnioskami ukraińskich wojskowych, wysmażyli do swoich zwierzchników w Bundesministerium der Verteidigung**** raport, który w zasadzie można by skrócić do jednego zdania: "Prawie żaden niemiecki sprzęt produkowany na dużą skalę nie nadaje się w pełni do prowadzenia wojny". Natomiast mający zwykle sporo do powiedzenia rzecznik Bundesministerium der Verteidigung po przeczytaniu generalskiego raportu jakoś dziwnie nabrał wody w usta.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* bo tak w chorobie gardła (przepraszam: języku niemieckim) nazywa się Morze Bałtyckie
** dla niewładających mową Goethego i Göringa: "tak jest!"
*** znaczy się przeszukiwać
**** znaczy się Federalnego Ministerstwa Obrony
Dodaj komentarz