23.11.2025 przemoc w Bundesrepublice...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, zadziało nam się znowuż w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Zadziało się całkiem grubo więc i całkiem grube się w tej notce znajdą - jeśli nie chcesz sprawić radości swojemu diabłu stróżowi to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Moje skoszarowane w okolicach Thaerstraße 11 w Wiesbaden, gdzie znajduje się główna siedziba Bundeskriminalamt*, wiewióry dotarły do raportu tejże instytucji twierdzącego, że w Bundesrepublice znowu wzrosła liczba przypadków przemocy skierowanej przeciwko kobietom. Nie jest to niczym specjalnie nowym, zjawisko to występuje regularnie od dziesięciu lat, był więc czas żeby się do niego przyzwyczaić. Same nasuwają się dwa pytania. Pierwsze to: czemu akurat od 2015 roku wzrosła przemoc wobec kobiet? Drugie to: kto jest tejże przemocy sprawcą? Cofnijmy się zatem o dekadę aby odpowiedzieć sobie na pytanie numer jeden: jest 2015 rok, do całego Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, a zwłaszcza do Bundesrepubliki, zaczynają napływać niekontrolowane fale nielegalnych migrantów z Ludu Pustyni i Puszczy. I tutaj, zanim nam się opowieść w jakikolwiek sposób rozwinęła, mamy już odpowiedź na pierwsze pytanie, a zarazem część odpowiedzi na pytanie drugie. Otóż z raportu Bundeskriminalamt wynika, że migranci mają znaczną nadreprezentację wśród sprawców tejże przemocy, gdyż stanowią oni 37% wszystkich agresorów, a w społeczeństwie Bundesrepubliki migranci stanowią 26% ludności. Tak to twarda policyjna statystyka dowodzi, że lewomyślny pomysł na multikulti jakoś nie chce zadziałać w praktyce. Podobnie zresztą jak i inne lewomyślne koncepcje, które w teorii są zajebiste, tylko jakoś za chuja nie mogą zgrać się z praktyką.
Ale chwileczkę bardzo: czemuż to akurat Lud Pustyni i Puszczy tak sobie ukochał akurat Bundesrepublikę, że to koniecznie do niej chciał się dostać? Otóż ówczesne władze Niemiec, z towarzyszką** Führerin Angelą Merkel na czele, okradały podatkami własnych obywateli i własne firmy żeby zapewnić wysoki socjal migrantom. Polityka taka niespecjalnie się dużym koncernom podobała, ale niewiele mogły poradzić - zwłaszcza, że miały na ogłowie nie tylko okradający ich niemiecki rząd, ale także robiących im ziaziu i konkretnie wbrew szyszkowników Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, którzy od lat z uporem godnym lepszej sprawy starają się rozpierdolić europejską gospodarkę pod pozorem ekologiczności. Starają się zresztą dość skutecznie, bo dzięki ich działaniom drożeje energia, przez co europejskie firmy muszą kombinować nad cięciem kosztów jeśli nie chcą zbankrutować. Moje dyslokowane w niemieckim München wiewióry donoszą, na ten przykład, że firma MAN Truck & Bus poważnie myśli nad wypierdoleniem z tego niemieckiego miasta i przeniesieniem produkcji do polskiego Krakowa, gdyż w Najjaśniejszej zarówno ceny energii są mniejsze, jak i podatki - i siła robocza jest zdecydowanie tańsza niż w Bundesrepublice, a do tego pracownice nie muszą tak bardzo się obawiać, że zostaną wbrew swej woli "ubogacone kulturowo" przez migranta z Ludu Pustyni i Puszczy w jakiejś ciemnej uliczce. I teoretycznie wszystko jest gites i malyna, pozostaje tylko pytanie: czy Najjaśniejsza znowu ma być rezerwuarem taniej siły roboczej, na której dorabiać się będą Niemiaszki? Znowu Polaczki mają zapierdalać dla rządzących nimi obywateli Bundesrepubliki? Ten scenariusz już w historii przerabialiśmy i jakoś niespecjalnie przypadł ludziom do gustu. Ja wiem, że teraz warunki są nieco inne - ale coraz częściej odnoszę wrażenie, że zmieniły się tylko metody, a cel, czyli hegemonia Niemiec, pozostał niezmienny. Osobistycznie jestem w stanie zrozumieć chęć Niemiaszków do zapanowania na Europą - nie mogę jednakowoż zrozumieć motywacji obywateli Najjaśniejszej, którzy swoimi głosami w wyborach parlamentarnych ułatwili realizację tychże dążeń poprzez wybór większości sejmowej w postaci koalicji niemieckich popychli, bezideowych odpadów, tudzież komunistów. Osobistycznie sądzę, że Polacy powinni głosować w wyborach tak, żeby to Polska była wielka, a nie Niemcy - bo na tym, między innymi, polega patriotyzm.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* dla nieznających choroby gardła (przepraszam: języka niemieckiego): Federalnego Urzędu Kryminalnego
** moi uważni czytelnicy zapewne zadają sobie teraz pytanie: czemu "towarzyszką" a nie "panią", skoro zazwyczaj mianem "towarzyszy" określam wszelakich komunistów, a Angela Merkel wywodzi się z Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej? - i jest to bardzo dobre pytanie, na które już odpowiadam słowami ewangelisty Mateusza: "A fructibus eorum cognoscetis eos" (Mt 7,16). Tym, którzy łaciny nie znają, już tłumaczę: "Po owocach ich poznacie". Działania towarzyszki Führerin Angeli Merkel było równie lewomyślne jak działania towarzyszy z partii jawnie komunistycznych - stąd więc taka tytulatura
Dodaj komentarz