25.01.2024 o Oskarach słów kilka...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się w światku filmowym odwaliło. Z góry ostrzegam, że w tej notce wystąpi większa niż zwykle ilość brzydkich słów więc jeśli ranią one twe oczęta to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Zajęty sprawami Światowego Spisku Żydów prześlepiłem zupełnie pierdolnik, który wytworzył się w światku filmowym przy tegorocznych nominacjach do nagród Amerykańskiej Akademii Filmowej, czyli popularnych Oskarów. Otóż z konkursu zostało wypierdolonych 56 filmów za "niespełnienie warunków inkluzywności". Cóż to są za warunki? Kiedyś już o nich pisałem, ale są one tak kurewsko kretyńskie, że napiszę o nich jeszcze raz, jako że stanowią doskonałą ilustrację lewomyślnego spierdolenia. Otóż aby zostać w ogóle dopuszczonym do konkursu film musi spełniać co najmniej jeden z trzech warunków:
-przynajmniej jeden z odtwórców głównych ról lub znaczącej roli drugoplanowej nie może być biały
-najmarniej 30% aktorów drugoplanowych lub epizodycznych musi być kobietami, wywodzić się z mniejszości rasowych lub z Ludu Alfabetu, tudzież być niepełnosprawnymi
-główny wątek fabularny musi być związany z kobietami, mniejszościami rasowymi, Ludem Alfabetu lub niepełnosprawnymi.
Ale to, rzecz jasna, nie wszystko, to dopiero pierwsza część z obsranej dupy wyjętych wymagań lewomyślnych z Amerykańskiej Akademii Filmowej. Sama ekipa też musi spełniać warunki, jej członkowie nie mogą przecież zostać wybrani na podstawie ich profesjonalizmu czy preferencji reżysera:
-kierownikami co najmniej dwóch działów (casting, zdjęcia, muzyka, kostiumy, reżyseria, montaż, fryzury, charakteryzacja, produkcja, scenografia, dźwięk, efekty specjalne, scenariusz) muszą być kobiety, osoby z Ludu Alfabetu lub mniejszości rasowych, ewentualnie niepełnosprawni
-najmarniej sześć osób z ekipy nie może być białymi
-przynajmniej 30% ekipy ma być kobietami, mniejszościami rasowymi, Ludem Alfabetu, lub mieć dysfunkcje fizyczne lub intelektualne
W pizdu fajnie, nie? Ale poczekajcie, to jeszcze przecież nie wszystko. Myślicie, że studia filmowe, dystrybutorzy i firmy finansujące kinematografię mogą sobie nie spełniać żadnych standardów? To źle, kurwa, myślicie. Muszą mieć stały program płatnych staży oraz program szkoleń dla, jak zapewne się domyślacie, kobiet, Ludu Alfabetu, osób o innym niż biały kolorze skóry, oraz niepełnosprawnych. Jesteście już zmęczeni tym ciągłym wymienianiem kobiet, Ludu Alfabetu, mniejszości rasowych, tudzież osób z różnymi dysfunkcjami? Pewnie tak, ja takoż. No więc już kończę, nadmienię tylko, że w studiach lub firmach producenckich w działach reklamy, public relations i dystrybucji też muszą znaleźć się kobiety, Lud Alfabetu, i tak dalej, i tak dalej.
Osobistycznie uważam, że chamskie narzucanie takich zasad producentom filmowym jest ograniczaniem ich wolności (także twórczej), ich prawa do wyboru współpracowników. Co więcej: zmuszanie firm do zatrudniania osób o określonej płci, poglądach lub pochodzeniu jest sprzeczne nie tylko z prawem, ale nawet z logiką. Osobistycznie od dłuższego czasu (to znaczy od wejścia tych spierdolonych zasad w roku bodajże 2020) nie oglądam filmów nominowanych do Oscara gdyż nie mam zamiaru własnymi pieniędzmi wspierać tych gównianych, lewomyślnych reguł. Zadanie to ułatwiają mi zresztą współcześni twórcy, którzy kręcą albo nieudane wersje filmów sprzed lat, albo filmy napierdolone pod korek efektami specjalnymi ale mające fabułę dziurawą bardziej niż przysłowiowy ser szwajcarski. Podsumowując: inkluzywności, zarówno w kinematografii, jak i w życiu codziennym, mówię stanowcze WYPIERDALAJ. Osobistycznie uważam, że zdecydowanie ważniejsze od bycia inkluzywnym jest nie bycie głupim chujem.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
Dodaj komentarz