25.06.2025 o różnorodności spożywczej......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znowuż nam szyszkownicy Związku Socjalistycznych Republik Europejskich próbują regulować życie - tym razem w dziedzinie rolnictwa. A ja nie byłbym sobą, gdybym tego kretyństwa nie określił w sposób dosadny więc jeśli drażnią cię słowa niecenzuralne to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Zanim jednakowoż zaczniemy część właściwą notki to muszę się krótko usprawiedliwić i przeprosić, że moje wpisy pojawiają się ostatnio rzadziej i takoż rzadziej pisane są z humorem i polotem. Otóż ostatnimi czasy namnożyło się mi się problemów, również zdrowotnych, co niestety nie pozostaje bez wpływu zarówno na czas, który mogę poświęcić na zbieranie danych i pisanie notek, jak i moje zdolności do koncentracji przy tworzeniu oraz, rzecz jasna, poczucie humoru. Staram się, co prawda, dojść ze swoim organizmem do jakiego takiego ładu, ale chwilowo nieszczególnie to wychodzi, mimo zaangażowania rozmaitych fachowców z kilku dziedzin medycyny. Pokazuje się, że jestem egzemplarzem na tyle trudnym, że w przypadku jednej z moich dolegliwości lekarze nie bardzo wiedzą co mi jest, dlaczego mi jest, i jak mi pomóc. Teoretycznie wyniki badań nie są złe, a moje samopoczucie bywa momentami tak fatalne, że w zasadzie jedyne na co mam siłę to leżenie i oddychanie.
No, pewne sprawy z grubsza wyjaśniłem, czas się wziąć za temat właściwy dzisiejszej notki - czyli próby podejścia eurokołchozowych szyszkowników do centralnego planowania i regulowania procesu produkcji żywności. O tym, że centralne ustalanie rzeczy w gospodarce jest pomysłem mocno zjebanym, wiedzą osoby, które takie rozwiązanie widziały na własne oczy, jak i te, które się nieco interesują historią demoludów za czasów słusznie minionego systemu - w praktyce, choćby skały srały, centralne planowanie działać nie chciało. Jak ludzie potrzebowali srajtaśmy to przydział papieru kierowano do "Trybuny Ludu"* i na dodruk dzieł wybranych Lenina; jak obywatelom były potrzebne małe samochody to przydział stali kierowano do fabryki Ursus z przeznaczeniem na ciągniki rolnicze - i tak dalej, i tak dalej. W efekcie gospodarka centralnie planowana była gospodarką niedoborów, bo jakoś rząd w zasadzie nigdy nie mógł trafić w potrzeby ludu, a nawet jeśli przypadkiem trafił, to zdecydowanie za późno, co skutkowało, na ten przykład, pojawieniem się w sklepach sanek i nart w czerwcu, a kostiumów kąpielowych w końcu września. Ale wróćmy już do naszych czasów, bo znów poszedłem w dygresję jak dzik w szkodę. Otóż szyszkownicy Związku Socjalistycznych Republik Europejskich chcą ujednolicić procedury produkcji żywności w całym eurojebniku, nie uwzględniając ani lokalnych warunków, ani lokalnych metod przetwarzania produktów. Jeśli więc lubisz sobie pierdolnąć Ducha Puszczy** i zagryźć go pierekaczewnikiem***, względnie łopierdolić łoscypka spod samiućkich Tater i zapić go śklaneckom gorzołki, to módl się do wszystkich bogów jakich znasz, żeby naczalstwo eurokołchozu zrezygnowało z pomysłu ujednolicania wszystkiego. Osobistycznie bardzo sobie cenię różne smaki Najjaśniejszej: smażoną fląderkę z surówką z białej kapusty i marchewki w Restauracji Papaj w Jastrzębiej Górze****, zrazy i gumiklyjzy***** ze Śląska (ale bez modrej kapusty, której nie lubię w żadnej postaci), tudzież flaki po zamojsku z (jak łatwo się domyślić) Zamościa. Jeśli zaś mam życzenie zjeść coś o identycznym smaku to pójdę do pierwszej lepszej żarłodajni McDonalds, w której wszystko jest przygotowane od sztancy, według tego samego przepisu - obojętne, czy jestem w Warszawie, Olsztynie, Poznaniu, czy Krakowie. Osobistycznie sądzę, że siłą kuchni polskiej jest jej różnorodność - coś dla siebie może tu znaleźć zarówno zwolennik tłustego mięcha popitego morzem alkoholu, jak i weganin siorbiący sojowe latte z jarmużem i starający się zjeść jedzenie mojego jedzenia. Jeśli przyszłość Związku Socjalistycznych Republik Europejskich ma wyglądać tak, że znikną różnice między krajami i znikną regionalne smaki to ja mam lepszy pomysł: niech zniknie Związek Socjalistycznych Republik Europejskich. Czego sobie, wam, tudzież ludziom ceniącym kulinarną różnorodność, życzę.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* dla moich młodszych czytelników krótkie wyjaśnienie: "Trybuna Ludu" to był za słusznie minionego systemu propagandowy szmatławiec jedynie słusznej opcji politycznej, coś w stylu dzisiejszej "Gazety Wyborczej". Jedyna różnica jest taka, że w "Trybunie Ludu" zdjęcia były tak fatalnej jakości, że czasami ciężko było się domyślić co przedstawiają: czy to pies, czy to aktualna miss wzorcowego pegeeru Manieczki, czy też kombajn Bizon na polu w czasie sianokosów
** to taki regionalny wyrób z Podlasia o proweniencji nielegalnej, który dla mnie się bardzo podoba
*** to też taki regionalny wyrób z Podlasia, tym razem o proweniencji tatarskiej
**** to nie jest reklama, to jest szczera i darmowa polecajka: w zeszłym roku zachwyciłem się podawaną tamże flądrą - była idealnie wysmażona, przepyszna w smaku, gabarytowo słuszna, z sanitarną ilością panierki, i chociaż nie była najtańsza to nie żałuję żadnego z wydanych na nią groszy
***** tak Ślązacy mówią na kluski śląskie
Dodaj komentarz