27.04.2023 marsz, płaksa i paliwo...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znowuż się na w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich odwalają cuda. Jak zwykle poleci kilka mocniejszych słów więc jeśli obawiasz się ich negatywnego wpływu na twój personalny stan grzechów to lepiej zrezygnuj z czytania >>>tutaj<<<
Pan Donald Tusk postanowił sobie zorganizować 4 czerwca marsz w Warszawie. Marsz ten, w rocznicę pierwszych wolnych wyborów* z 1989 roku, ma sobie popierdalać przeciwko drożyźnie (popieram), złodziejstwu (też popieram), kłamstwu (również popieram), za wolnymi wyborami (nie popieram) i demokratyczną (nie popieram), europejską (w obecnej formie nie popieram) Polską. Od razu kilka słów wyjaśnienia, żeby nie było nieporozumień. Nie popieram wolnych i demokratycznych wyborów gdyż system równoważący głos niepiśmiennego bezdomnego alkoholika z głosem profesora prawa jest systemem złym; system pozwalający głosować osobom pobierającym pomoc od państwa także jest systemem złym, powodującym korupcję polityczną i umożliwiającym kupowanie głosów za obietnice państwowego rozdawnictwa. Nie popieram uczestnictwa Najjaśniejszej w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, ale jeśli eurokołchoz powróci do swoich korzeni i stanie się znów wspólnotą handlową, a nie omnipotentnym überpaństwem, z chęcią je poprę. Poparcia dla protestu przeciwko drożyźnie, kłamstwu i złodziejstwu wyjaśniać chyba nie muszę. Przy czym osobistycznie uważam za wielce zabawną koncepcję, że przeciwko kłamstwu i złodziejstwu chce protestować akurat pan Donald Tusk - człowiek, który pełniąc funkcję premiera Najjaśniejszej okłamał i okradł Polaków.
Ale wracając do tematu marszu 4 czerwca: na samą ideę wielce oburzył się pan Beksa Lala (przepraszam: Szymon Hołownia), twierdząc, że to ni chuja nic nie da, nie odsunie od władzy obecnie rządzących, i w ogóle jest to pomysł z dupy i do dupy. Po czym tenże sam pan Beksa Lala (przepraszam: Szymon Hołownia) stwierdził, że działacze jego bandy oczywiście będą na tymże marszu i będą go wspierać z duszy i serca, z czego on sam niewypowiedzianie jest kontent. Szczerze przyznaję, że aż mi się łezka wzruszenia zakręciła w kąciku oka: miło wiedzieć, że pan Beksa Lala (przepraszam: Szymon Hołownia) czerpie wzorce z innego kiepskiego politykiera, pana Bolka (przepraszam: Lecha) Wałęsy, którego słowa przeszły przecież do historii. Czasy się zmieniły, ludzie się zmienili - a "Jestem za, a nawet przeciw" dalej trwa. Osobistycznie mam szczerą nadzieję, że po nieuniknionym odejściu z tego łez padołu pana Bolka (przepraszam: Lecha) Wałęsy godnie zastąpi go pan Beksa Lala (przepraszam: Szymon Hołownia) - rzecz jasna na stanowisku dyżurnego głupka, z którego wypowiedzi ludzie się śmieją.
Zmienimy sobie temat, bo jak jeszcze trochę popiszę o polskiej scenie politykierskiej to zarzygam sobie klawiaturę - a wolałbym tego uniknąć. Zerkniemy sobie teraz na kwestię lotnictwa w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Otóż szyszkownicy eurokołchozu są tak straszliwie zatroskani złym wpływem samolotowego paliwa na środowisko, że postanowili ten wpływ zminimalizować poprzez zmuszenie producentów do dodawania do paliwa właściwego różnych syntetycznych i naturalnych domieszek. Ogólna koncepcja w zasadzie nie jest zła - ale, jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach. Otóż te rozmaite domieszki są od kilku do kilkunastu razy droższe od zwykłej lotniczej wachy - a to nie pozostanie bez wpływu na koszty przelotów, które przewoźnicy zwalą, rzecz jasna, na klientów. Żeby było ciekawiej: wyższe ceny paliwa będą tylko na lotniskach Związku Socjalistycznych Republik Europejskich więc przewoźnicy spoza eurokołchozu będą mogli utrzymać niższe ceny dla pasażerów, przez co konkurencyjność europejskich linii lotniczych spierdoli się na ryj. Ja rozumiem, że o planetę trzeba dbać - ale może nie bez patrzenia na koszty. Osobistycznie uważam, że proces zarzynania branż motoryzacyjnej, lotniczej, paliwowej, wydobywczej, tudzież energetyki opartej na kopalinach, być może przyczyni się w jakimś stopniu do ochrony środowiska - ale na pewno nie w skali globalnej, bo pozostałe kraje będą patrzyły na rachunek ekonomiczny i będą miały wprowadzone przez eurokołchoz obostrzenia tak głęboko w dupie, że aż gdzieś z tyłu gardła. Czyli Europa zostanie niemal bez przemysłu i prawie wszystko będzie zmuszona importować. O planetę dbać trzeba - ale z głową, bez rozpierdalania gospodarki.
Mam dziwne wrażenie, że naczalstwo Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, a zwłaszcza Arbuzy, podchodzą do tematu ochrony środowiska od dupy strony, z komunistycznego punktu widzenia - czyli zmuszają zamiast zachęcać. Gdyby, na ten przykład, biopaliwo było tańsze od kopalnego to każdy z własnej woli lałby je do baku, nie trzeba byłoby wydawać ukazów obligujących producentów do regularnego zwiększania "ekododatków" do paliw. Ale po chuj szyszkownicy mają się trudzić, myśleć i inwestować w opracowanie taniej i czystej wachy, skoro mogą pójść na łatwiznę i po prostu klientów zmusić do kupowania wachy może i czystej, ale drogiej? Tak jest przecież prościej. I bardziej zgodnie z arbuzowymi standardami - z zewnątrz cienka warstwa zielonej troski o środowisko, wewnątrz gruby miąższ czerwonej dążności do zmuszenia ludu do posłuszeństwa.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* tak po prawdzie to chuja one tam wolne były, bo komuniści dzięki wcześniejszym ustaleniom zagwarantowali sobie 65% miejsc w sejmie - faktycznie wolna była cała reszta. Czyli te wybory były wolne na 35%
Dodaj komentarz