Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, dzieje się na świecie. Ostrzegam, że będzie długo i w notce polecą bluzgi oraz opisy nieprzeznaczone dla małoletnich - jeśli nie masz życzenia ich czytać to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Moja nieulubiona europ.oślica, lewomyślna towarzyszka Arbuzica* Sylwia Spurek, na łamach jednego z popularnych publikatorów podzieliła się kolejnymi wydalinami swojego międzyusza. Otóż stwierdziła, że największym politecznym problemem współczesnego świata jest rolnictwo. Swoją gówno wartą opinię umotywowała tym, że 80 procent areału jest przeznaczonych na paszę dla zwierząt hodowlanych zamiast na jedzenie dla ludzi. Towarzyszka Arbuzica Sylwia Spurek najwyraźniej nie wzięła pod uwagę, że zwierzęta są hodowane właśnie na pożywienie dla ludzi czyli te 80 procent powierzchni uprawnej jednakowoż służy do wyżywienia ludzkości - tyle tylko, że pośrednio. No cóż, nikt nie jest nieomylny - nawet ja popełniam błędy, na ten przykład oczekując choćby odrobiny logicznego myślenia od lewomyślnych.
Międzyuszne wydaliny towarzyszki Arbuzicy Sylwii Spurek są bezsensowne nie tylko z powodu braku logiki - ale także z powodu całkowicie irracjonalnej oceny politycznych problemów współczesnego świata. Inwazja Rosji na Ukrainę? Nieistotna. Kolejne kryzysy migracyjne? Nieważne. Prowokacje Chin wobec Tajwanu? Błahostka. Broń atomowa w rękach mało przewidywalnego Kim Dzong Una? Drobiażdżek. Ryzyko, że któryś lokalny konflikt stanie się przyczyną wybuchu trzeciej wojny światowej, w której ICBM-y** będą sobie popierdalać po niebie niczym szarańcza? Pomijalne. Islamski terroryzm? Pierdółka. Kryzys energetyczny? Pryszcz na dupie, rzecz może nieprzyjemna, ale w sumie nieszkodliwa. Inflacja, recesja? Też nieistotne. Ludzie chcą opierdolić sobie żeberka w sosie miodowo-musztardowym, hamburgera albo pieczonego kurczaka? To jest, kurwa, prawdziwy problem - a nie jakieś tam kryzysy i wojny.
Ale zostawmy już towarzyszkę Arbuzicę Sylwię Spurek i jej międzyuszne wydaliny - mamy też inne sprawy do opisania. Moje poznańskie wiewióry doniosły, że w pojazdach tamtejszej kompromitacji (przepraszam: komunikacji) publicznej pojawiła się reklama, z którą niekoniecznie powinny zapoznawać się osoby niepełnoletnie. Otóż na ekranach w autobusach i tramwajach pojawił się dość niecodzienny napis: "Czym jest fisting i na czym polega?"***. Napis ten był częścią reklamy sklepu z akcesoriami erotycznymi. Spot ten został zassany automatycznie z portalu, z którym poznańskie Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne ma umowę dotyczącą publikowania fragmentów artykułów na nośnikach reklamowych w pojazdach. Osobistycznie uważam, że takie treści nie powinny pojawiać się w przestrzeni publicznej. Fisting może dostarczyć miłych przeżyć, podobnie jak gadżety z seks-shopu - ale niekoniecznie trzeba uświadamiać o tym dzieci, tudzież bulwersować osoby kierujące się w życiu nieco innymi pryncypiami. Zarówno MPK, jak i portal, którego fragmenty pokazywane są w pojazdach, powinny wdrożyć mechanizmy zapobiegające takim sytuacjom - bo wcale nie trzeba by się specjalnie mocno upierać, żeby obu firmom zarzucić złamanie art. 202 § 1 Kodeksu Karnego, czyli publiczne prezentowanie treści pornograficznych osobom nie chcącym się z nimi zapoznawać, co jest zagrożone grzywną, ograniczeniem wolności lub nawet dwuletnią odsiadką w pierdlu.
A na koniec wpisu zerkniemy sobie jeszcze na granicę Rosji z Finlandią. Otóż Finowie twierdzą, że kacapy z zakładu Portowaja, gdzie skraplany jest gaz ziemny, codziennie spalają jakieś 4,34 miliona metrów sześciennych tegoż paliwa. Objęci embargiem moskwicini sprzedać gazu za granicę nie mogą, nie mogą także zatrzymać wydobycia - i dlatego codziennie w pizdu idzie paliwa za, okrągło licząc, 10 milionów dolarów. To, że ruscy spalają własne pieniądze, jest jakby ich problemem - ale robiąc to codziennie wypierdalają w powietrze ekwiwalent 9 tysięcy ton dwutlenku węgla, o sadzy nie wspominając, a to już ma realny wpływ na atmosferę.
A wiecie, co mnie osobistycznie dziwi? Otóż ponadnormatywne spalanie gazu Finowie zaobserwowali już w czerwcu - czyli co najmniej dwa miesiące temu. Czy przez te dwa miesiące towarzyszka Arbuzica Sylwia Spurek wyraziła swoje zaniepokojenie nadprodukcją gazów cieplarnianych przez Rosję? Czy Arbuzica Annalena Baerbock, pełniąca w rządzie Bundesrepubliki funkcję ministra spraw zagranicznych, tudzież będąca w tej samej partii towarzyszka Steffi Lemke, szefująca Ministerstwu Środowiska, Ochrony Przyrody i Bezpieczeństwa Reaktorów Jądrowych, ostro obsobaczyły kacapów za zanieczyszczanie atmosfery? Czy zapomniana już nieco gwiazdeczka jednego sezonu strajków klimatycznych, towarzyszka Greta Tintin Eleonora Ernman Thunberg, wykrzyczała do pana Władimira Władimirowicza Putlera (przepraszam: Putina) swoje słynne "hał der ju?" i zrobiła wściekłą minkę? Widocznie na stare lata wzrok mi już zaczął szwankować, a i kłopoty ze słuchem musiały mi się zacząć, bo ani nic takiego nie widziałem, ani o niczym takim nie czytałem i nie słyszałem. A przecież tak wybitne bojowniczki o czystość naszej planety zdecydowanie powinny głośno wrzeszczeć, gdy kacap atmosferę niszczy. No, chyba, że im oficerowie prowadzący nie pozwolili - wtedy milczenie dziwić przestaje.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* jakby ktoś jeszcze nie wiedział, tudzież zapomniał: Arbuzami nazywam członków partii Zielonych, z racji ich bliźniaczego wręcz podobieństwa do tegoż owocu - z zewnątrz są zieloni, w środku czerwoni
** skrót od angielskiego "intercontinental ballistic missile" - międzykontynentalny pocisk balistyczny
*** jakby ktoś nie wiedział: jest to praktyka seksualna polegająca na penetracji partnera lub partnerki przy pomocy ręki, ewentualnie autopenetracji przy seksie solowym. Penetrować można zarówno klasycznie, jak i analnie, zarówno płytko, jak i głęboko, zarówno w konfiguracji heteroseksualnej, jak i homoseksualnej - jak komu wola.
Dodaj komentarz