27.09.2022 pierdolnik od Stanów po Rosję......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, strasznie nawywijało się na świecie więc i notka będzie długa. Informuję także, że wyrazy niecenzuralne będą więc jeśli nie masz życzenia ich czytać to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Dzisiejszy przegląd wiadomości dziwnych i wkurwiających zaczniemy sobie od wizyty w Stanach coraz mniej Zjednoczonych, w których doszło do straszliwego przejawu rasizmu. Otóż działający w San Francisco Sojusz Cyklistów zaapelował do właścicieli rowerów, aby faktu ich kradzieży nie zgłaszali na policję gdyż jest to działanie na szkodę osób czarnoskórych. Twierdzenie, że tylko osoby o ciemnej karnacji zajmują się podpierdalaniem rowerów prawowitym właścicielom, jest rasistowskie i bardzo dalekie od poprawności politycznej - nawet, jeśli jest prawdziwe. Jednakowoż osobistycznie nie wierzę, że za wszystkie kradzieże rowerów w caluteńkim San Francisco odpowiadają murzyni, jest to statystycznie nieprawdopodobne - przynajmniej jeden bicykl musiał zostać przecież zachachmęcony przez białego, Latynosa, Indianina, Araba, Hindusa lub żółtoskórego. Przynajmniej jeden.
W sobotnią noc w Filadelfii ponad setka młodych ludzi płci obojga wjebała się do sklepu Wawa i zrobiła w środku totalny rozpierdol. Być może coś zostało skradzione, ale trudno to stwierdzić, gdyż jedzenie z półek znalazło się na podłodze, napoje z półek znalazły się na podłodze, i same półki takoż znalazły się na podłodze - placówka handlowa wyglądała, jakby przeszło po niej tornado albo w środku szalało stado wyjątkowo złośliwych małp. Na filmach nagranych przez kamery monitoringu (oraz świadków) nie widać wszystkiego i być może w tym tłumie młodzieży były także osoby białe, Latynosi, Indianie, Arabowie, Hindusi lub żółtoskórzy - tyle tylko, że wyjątkowo skutecznie ukrywały się przed obiektywami kamer. Po zdemolowaniu sklepu horda wandali wyniosła się na parking, gdzie została rozgoniona przez przybyłych policjantów. Nikogo, niestety, nie aresztowano - ale dzięki nagraniom może się to jeszcze zmienić. Osobistycznie się zastanawiam, co trzeba mieć między uszami, żeby tak po prostu rozpierdolić czyją własność dla samego rozpierdolenia - nie z zemsty, nie dla zastraszenia, nie przy okazji kradzieży, tylko ot tak, po prostu. I z moich przemyśleń wychodzi, że gówno.
Ale zostawmy już Stany coraz mniej Zjednoczone i wróćmy sobie do Europy, bo tu też się niewąsko odpierdala. W Szwecji zrobiło się na tyle nieciekawie, że spierdalają z niej nawet uchodźcy z napadniętej przez Rosjan Ukrainy. Nie wiedzieć czemu, przecież jest tamże znacznie spokojniej niż w ich ojczyźnie - w zeszłym tygodniu w całej Szwecji zanotowano raptem cztery eksplozje bomb domowej roboty: jedną w Sztokholmie, drugą w okolicy, trzecią w Astorp, czwartą w Helsingborgu. To zdecydowanie mniej, niż na Ukrainie, gdzie kacapskie rakiety popierdalają hurtowo i mogą nagle w nocy zwalić komuś na głowę cały blok. Osobistycznie mam pewne podejrzenia, czemu Ukraińcy decydują się na opuszczenie Szwecji, ale nie będę ich upubliczniał - bo albo Ukraińcy wyjdą na rasistów i przeciwników multikulti, albo ja.
Ale zostawmy już Szwecję, nawiedzimy teraz Holandię, gdyż tam właśnie zapadł wyrok w bardzo ciekawej sprawie. Abyście jednak mogli dostatecznie docenić sprawiedliwość niderlandzkiego wymiaru sprawiedliwości musimy cofnąć się do roku 2013, kiedy to 60-letnia pani Hetty Verink stanęła na ślubnym kobiercu z 42-letnim panem Laurentem, nigdzie nie pracującym. Jakoś tam im się życie układało do roku 2015, kiedy to pan Laurent, zapewne znudzony nadmiarem wolnego czasu, postanowił znaleźć sobie rozrywkę. A zostało nią napierdalanie swojej ślubnej. Hobby to nie utrzymało się jednak długo, raptem kilka tygodni - a to z tego powodu, że pani Hetty Verink najbezczelniej na świecie wykrwawiła się na śmierć po kolejnej porcji mężowskiej rozrywki. Pan Laurent najwyraźniej dostał dobrego obrońcę gdyż werdyktem sądu został skazany na leczenie psychiatryczne, jako że podobno zajebał żonę podczas epizodu psychotycznego. W świetle holenderskiego prawa oznacza to, że został uniewinniony od wszystkich zarzutów, włącznie z wielotygodniowym znęcaniem się, i po odbyciu leczenia będzie wolny i niekarany. Milutko, nie? Ale chwileczkę bardzo - to jeszcze nie wszystko. Przecież nieżyjąca małżonka miała majątek i rodzinę, która na mocy ugody spadkowej powinna tenże między siebie podzielić. Pan Laurent, mimo oburzenia pozostałych spadkobierców, także chciał coś dla siebie uszczknąć, przecież żal dać przepadać dobru w kieszeniach rodziny. Złożył więc pozew o dołączenie go do podziału majątku - i holenderski sąd to klepnął. Teraz rodzina zakatowanej kobiety musi podzielić się jej majątkiem z mordercą swej krewnej. Ale zapamiętajcie sobie, że to w Najjaśniejszej nie ma sprawiedliwości oraz wolnych sądów, jest za to zagrożona praworządność.
Zostawmy już zgniły Zachód i zerknijmy sobie na kwestię rosyjskiej mobilizacji, bo też się tam ciekawie zrobiło. To znaczy ciekawie już tam było wcześniej, teraz dochodzi do nas więcej szczegółów. Otóż pierwsi świeżo zmobilizowani sołdaci są już na Ukrainie - i nie są, nie wiedzieć czemu, zachwyceni. Dostali prawie nieużywane mundury, prawie nieużywane karabiny, całkiem nieużywaną amunicję i lekko używaną ziemiankę po poprzednikach gdzieś w ukraińskim lesie. Na ostatnim postoju w Rosji dostali też dobrą radę od felczerki: "skombinujcie sobie tampony i wsadźcie je sobie w rany gdybyście zostali postrzeleni, ewentualnie ukradnijcie apteczkę z jakiegoś samochodu". Na tym skończyła się troska Matuszki Rossiji o swych dzielnych synów idących na front, nie dostali środków łączności, map, rozkazów, kamizelek kuloodpornych, lekarstw, bielizny, koców, łóżek, jedzenia, picia - czyli mają taki hardkorowy kurs przetrwania. I nawet poskarżyć się nie ma komu, bo podoficerów armia też nie przydzieliła, a oficerowie siedzą w sztabie, który gdzieś jest - ale gdzie to chuj wie, bo to tajemnica wojskowa.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
Dodaj komentarz