Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu - po raz kolejny w tym upalnym dniu. Aj waj, znowuż się nawywijało w Najjaśniejszej. Uprzedzam, że kilka ciepłych słów w tekście poleci więc jeśli ranią one twe oczęta to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Niezła awantura wybuchła na polskiej scenie politykierskiej po zdarzeniach w Inowrocławiu. Wybrał się tamże z gospodarską wizytą prezes partii Podwyżek i Socjalizmu (przepraszam: Prawa i Sprawiedliwości), pan Jarosław Kaczyński. Spowodowało to nadmierne i niezdrowe pobudzenie lokalnych szczerych demokratów, będących w opozycji do demokratycznie wybranego rządu PiS. Nic więc dziwnego, że zmobilizowana została inowrocławska policja, bo szczerzy demokraci nie grzeszą kulturą osobistą ani dobrym wychowaniem i mogliby starać się wyrządzić jakąś przykrość z art. 217 Kodeksu Karnego prezesowi lub któremuś z jego przydupasów. Policja standardowo zabezpieczyła teren kordonem, nie dopuszczając demonstrantów w pobliże. Rzecz jasna, że niektórym się to bardzo nie spodobało i mimo, grzecznych zrazu próśb mundurowych, starali się w pobliże rządowej delegacji jednak dostać. Jeden z funkcjonariuszy najpierw grzecznie prosił dwóch filmujących telefonami szczerych demokratów o oddalenie się - nie poskutkowało. Potem wydał polecenie - z równie mizernym skutkiem, wskórał tylko tyle, że zostały w jego stronę skierowane słowa wyczerpujące znamiona art. 226 Kodeksu Karnego. Wobec tego poinformował o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego, co też nie przyniosło rezultatów. Policjant, pomny na starą zasadę "poproś, rozkaż, zmuś", zastosował więc ŚPB: najpierw w postaci siły fizycznej w postaci odepchnięcia, a później w postaci gazu. Tego, co usłyszał później od potraktowanych piętnastoprocentowym roztworem oleożywicy kapsaicyny, cytować nie będę, bo by mi się zbyt szybko limit przekleństw wyczerpał.
Gówno trafiło w wentylator i rozmaici przeciwnicy policji oraz obecnego rządu szeroko rozpropagowali filmik z tego zajścia. Oczywiście w wersji pasującej do ich narracji - skróconej, na której policjant najpierw popycha niesfornego demonstranta, a później traktuje go gazem. W tej wersji faktycznie wygląda to na nieuzasadnioną brutalność stróża prawa. Jednakowoż cała zabawa polega na tym, że niepełna prawda nie przedstawia całej prawdy - i tak manipulując to można nawet towarzysza Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwiliego, szerzej znanego pod bandycką ksywą Stalin, przedstawić jako pogodnego i miłego starszego pana.
Wracając jednak do tematu: jeden z senatorów opozycji, pan Krzysztof Brejza, łyknął przycięty filmik jak młody pelikan rybkę i błyskawicznie interweniował u Komendanta Głównego Policji. Osobistycznie uważam, że zrobił tym z siebie większego idiotę, niż faktycznie jest. Jeszcze przed jego interwencją policja wszczęła postępowanie wyjaśniające. Po mojemu bez sensu, bo zarówno w mojej opinii, jak i zdaniem stróżów prawa, funkcjonariusz postąpił prawidłowo, zgodnie z regulaminem i zasadami. Najpierw poprosił, później wydał polecenie - a wobec niepodporządkowania się obywatela uprzedził o możliwości użycia środków przymusu bezpośredniego, po czym zastosował je wobec niego, odpowiednio dozując pod względem dolegliwości.
Zasadniczo dziwi mnie jedna rzecz: brak znajomości zasady wzajemności w stosunkach międzyludzkich. A przecież to jest tak banalne, że nawet dzieci potrafią to zrozumieć: jeśli ja jestem miły dla policjanta to policjant najprawdopodobniej też będzie miły w stosunku do mnie. Jeśli natomiast będę mu utrudniał służbę, nie wykonywał poleceń i obrażał go - to nie będzie miły. Proste? Jak widać - nie dla wszystkich.
A skoro jesteśmy już przy temacie policyjnych interwencji: w niedzielną noc w Poznaniu policja zatrzymała jadącego wężykiem pedalarza*, którego pojazd nie miał wymaganego prawem oświetlenia. Interweniujący funkcjonariusze wyczuli od kontrolowanego alkohol więc postanowili go "przedmuchać" alkomatem. Tenże jednak odmówił badania powołując się na immunitet poselski. Pierdolącym przepisy i bezpieczeństwo pedalarzem faktycznie okazał się p.osioł, pan Franciszek Sterczewski, wielokrotnie głośno (acz, jak widać, obłudnie) domagający się poprawy bezpieczeństwa na drogach Najjaśniejszej.
Osobistycznie sądzę, że immunitet jest jedną z większych głupot wymyślonych przez ludzi, do tego jest niezgodny z Konstytucją Najjaśniejszej, która w art. 32 wyraźnie stwierdza, że "Wszyscy są wobec prawa równi". A jaka to jest równość wobec prawa, kiedy zatrzymany za jazdę rowerem po pijaku zwykły obywatel ponosi konsekwencje swojego uczynku, a zatrzymany za to samo p.osioł wykręca się immunitetem i żadnej kary nie ponosi? To jest chuj, a nie równość wobec prawa. No, ale już pan George Orwell w swojej znakomitej książce „Folwark Zwierzęcy” napisał, że „Wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze od innych”.
Osobistycznie uważam, że zarówno parlamentarzyści, jak i pracownicy wymiaru sprawiedliwości powinni mieć wręcz antyimmunitet - to znaczy, że każde wykroczenie wobec prawa powinno być karane dwa razy surowiej, niż w przypadku zwykłego obywatela. Są w końcu ludźmi wykonującymi zawód zaufania publicznego - a jak społeczeństwo ma ufać komuś, kto może popełnić przestępstwo i nie zostaje za to ukarany? Oczywiście do tego trzeba by było zmienić Konstytucję, do czego, rzecz jasna, nie dojdzie - przecież p.osłowie nie będą kręcić bata na własne dupska.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* słowo wyjaśnienia: pedalarz jest obraźliwym określeniem na kierującego rowerem, który robi głupoty i stwarza zagrożenie na drodze. Absolutnie proszę nie mylić pedalarzy z rowerzystami.
Dodaj komentarz