28.08.2024 polityłka, polityłka...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, porobiło się nam znowuż w Najjaśniejszej. Notka będzie traktowała o polskiej scenie politykierskiej więc padną w niej dosadne słowa, jeśli mierzi cię ich używanie to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Wrócimy sobie dziś do sprawy Campusu Polska Przyszłości bo pokazało się, że skandowane przez uczestników hasło "jebać PiS" nie było jedyną ciekawostką na tej imprezie. Hasła tegoż, tudzież wrzeszczącego je motłochu, mocno broni szef obecnego (nie)rządu, pan Donald Tusk, a jeszcze bardziej zawzięcie towarzysz europ.osioł Krzysztof Śmiszek, prywatnie żon (albo męża, nie wiem i nie chcę wiedzieć) towarzysza Roberta Biedronia, również europ.osła. Przy czym pan Donald Tusk w swej głupiej obronie wykazał się jakąś tam wiedzą z dziedziny szeroko rozumianej popkultury, gdyż zacytował utwór "Śpiewać każdy może" niedawno zmarłego pana Jerzego Stuhra, a towarzysz Krzysztof Śmiszek stwierdził tylko, że jebanie PiS-u pod mowę nienawiści nie podpada. Osobistycznie jestem kurewsko ciekawy, czy gdyby ludzie na jakiejś imprezie zaczęli wykrzykiwać "jebać Lud Alfabetu", "jebać Lud Pustyni i Puszczy", "jebać lewomyślnych", "jebać aborcję" czy "jebać związki partnerskie" to towarzysz Krzysztof Śmiszek z równym zaangażowaniem by twierdził, że ni chuja to nie jest mową nienawiści. Mam jednakowoż dziwne wrażenie, że zarówno towarzysz Krzysztof Śmiszek, jak i cały tabun lewomyślnych, zesrał by się żarem i w te pędy zaczął oskarżać głoszących te hasła o homofobię, rasizm, komunistofobię, aborcjofobię, tudzież o wstecznictwo, które dla lewomyślnych postępaków takoż jest godnym najwyższej pogardy występkiem.
Ale zostawmy już kwestię obrony uczestników Campusu Polska Przyszłości przez rozmaitych koalicyjnych szyszkowników, zerknijmy sobie teraz na ich zachowanie podczas wystąpienia ministra obrony narodowej, pana Władysława Kosiniaka-Kamysza. Otóż ledwo pojawił się on na scenie, zgromadzone pod nią bydło zaczęło drzeć pizdy, przez dłuższy czas wywrzaskując "gdzie aborcja?". Osobistycznie wysnuwam z tego dość smutny wniosek: osoby teoretycznie zatroskane przyszłością Polski, bo tylko takie miały brać udział w Campusie Polska Przyszłości, w dupie mają kwestie bezpieczeństwa militarnego Najjaśniejszej, srają na ochronę jej granic - byleby tylko mogły się do woli pieprzyć i w razie nieplanowej ciąży bezproblemowo eksterminować nowo poczętego człowieka. Bardzo słabo to, moim zdaniem, świadczy o ich zdolnościach intelektualnych.
A jak już temat zdolności intelektualnych poruszyliśmy to mam wielką prośbeńkę: czy ktoś mógłby mi wyjaśnić wyniki sondażu zaufania do polskich politykierów, bo ja ich ni chuja nie ogarniam? Przeczytałem je kilka razy, piszę o nich - ale ich nie rozumiem. Na pierwszym miejscu jest pan Rafałek Trzaskowski, któremu, o zgrozo, ufa 44,3% ankietowanych. Respondentom najwyraźniej nie przeszkadza, że obecny niestety prezydent Warszawy potrafił przepierdolić niemal milion złotych na stworzoną z palet i służącą głównie bezdomnym "strefę relaksu", zdecydował o wprowadzeniu dyskryminującej niektórych obywateli Strefy Czystego Transportu, tudzież starał się nakazać didżejowi zmianę muzyki w czasie jednej z imprez twierdząc, że jest właścicielem tego miasta. Drugą lokatę zajmuje szef obecnego (nie)rządu, pan Donald Tusk, któremu zaufało 42% badanych. I tutaj też za skurwysyna tego nie rozumiem, bo pan Donald Tusk jest znany głównie z notorycznego okłamywania społeczeństwa, jawnie proniemieckiej i antypolskiej polityki, tudzież całkowicie bezrefleksyjnej nienawiści do partii Populizm i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość). Jak można ufać człowiekowi, który prawdę mówi tylko wtedy, gdy się pomyli? Trzecie miejsce z wynikiem 41% zajmuje z łaski Prezesa i woli ludu prezydent Najjaśniejszej, pan Andrzej Duda, który nie jest może jakimś wybitnym mężem stanu, ale przynajmniej za często nie łże, bywa zabawny i, jak na polityka, dość ludzki. Poza podium wylądował pan Beksa Lala (przepraszam: Szymon Hołownia), któremu ufa 37,9% ankietowanych. Ze średniej klasy showmana wyrósł nienajgorszy, potrafiący zjednać sobie ludzi polityk - co mnie bardzo zaskoczyło, bo zanim dochrapał się funkcji to miałem go za płaczliwego mydłka z charyzmą wyrzuconej na plażę meduzy. Piątą lokatę w rankingu zaufania okupuje z wynikiem 32,4% towarzysz Włodzimierz Czarzasty, co jest dla mnie kolejnym dowodem na zidiocenie społeczeństwa - bo żeby ufać staremu komuchowi to naprawdę trzeba się chyba z chujem, niekoniecznie własnym, na łby pozamieniać.
Podsumowując dzisiejszą notkę: w ciekawych nam przyszło żyć czasach. Obecna rzeczywistość coraz bardziej zaczyna mi przypominać nakręcony w 2006 roku film "Idiokracja", który w zamyśle twórców miał być komedią, niestety na naszych oczach staje się dokumentem. W filmie było jednakowoż coś w rodzaju happy-endu, natomiast w rzeczywistości osobistycznie coraz mniejsze szanse widzę na szczęśliwe zakończenie.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
Dodaj komentarz