28.09.2022 rzecz o Rosji...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znowuż się dzieje w Rosji i okolicach. Ostrzegam, że w notce będą wyrazy niecenzuralne więc jeśli masz z tym problem to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Straszny burdel zrobił się na Bałtyku i w polityce, gdyż w pobliżu gazociągów Nord Stream 1 i 2 doszło do eksplozji, przez co rury pierdolnęły w trzech miejscach i gaz idzie w powietrze. Rosja oskarża o sabotaż kraje zachodnie i Ukrainę twierdząc, że zniszczenie gazociągów ma doprowadzić do uszczuplenia wpływów finansowych Rosji za eksportowany do Niemiec gaz. Kraje zachodu oskarżają Rosję twierdząc, że uszkodzenie rur ma zdestabilizować sytuację energetyczną w zachodniej Europie i wymusić wzrost cen. A pan Radosław Sikorski, obecnie europ.osioł z ramienia Milicji (przepraszam: Platformy) Obywatelskiej, wcześniej związany z partią Podwyżki i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość), za niszczące gazociąg eksplozje podziękował, nie wiedzieć czemu, Stanom coraz mniej Zjednoczonym - dostarczając tym wody na młyn kacapskim propagandystom, którzy aż gęby pootwierali ze zdziwienia, że jakiś pożyteczny kretyn na zachodzie aż tak im w robocie pomaga.
Osobistycznie uważam, że rozjebanie obu Nord Streamów to dzieło Rosjan - i już wyjaśniam, czemu tak sądzę. Obie nitki gazociągu nie były w momencie wybuchu aktywnie użytkowane, gaz z Rosji do Niemiec nie był nimi pompowany - więc niemieckie ojro nie płynęły do Rosji. Praktycznie Gazprom nie traci więc pieniędzy. Rozjebanie gazociągu jest także na rękę Rosji, gdyż dodatkowo destabilizuje, i tak już mało stabilną, sytuację energetyczną w Europie - i podnosi ceny gazu, który Rosja, po unormowaniu się sytuacji międzynarodowej i naprawie gazociągu, będzie mogła drożej sprzedać. Rosja, co by o niej nie mówić, ma także technologię potrzebną do sprokurowania takich wypadków. Nie można nawet wykluczyć, że taka "awaria" była brana pod uwagę już w momencie projektowania obu gazociągów i odpowiednie ładunki wybuchowe z zapalnikami radiowymi zostały w nich, lub w najbliższej okolicy, umieszczone już w trakcie budowy. Ja wiem, że ciężko jest uwierzyć w tak długofalowe planowanie w Rosji, ale trzeba wziąć pod uwagę, że nie byłby to oryginalny koncept jakiegoś moskala, tylko w zasadzie modyfikacja pomysłu Finów, którzy w mostach wznoszonych po 1917 roku zamurowywali ładunki wybuchowe - przewidując, że prędzej czy później Rosja (a później Związek Radziecki) będzie chciała znów do nich wpaść z "przyjacielską wizytą". Krasnoarmiejscy saperzy, którzy sprawdzali takie mosty w poszukiwaniu doczepionych do nich bomb, nigdy niczego nie znajdowali, więc meldowali dowództwu, że most nie jest zaminowany i można bezpiecznie przechodzić - a w momencie, w którym część wojska już przeszła, a część nadal przechodziła, most pod nimi eksplodował. Ten epizod radziecko-fińskiej wojny zimowej 1939-1940 nie jest może powszechnie znany, ale jakąś gigantyczną tajemnicą też nie jest - ktoś w Gazpromie mógł więc go znać i twórczo wykorzystać.
Zostawiamy już temat gazociągów, ale nie Rosję - zerkniemy sobie teraz na temat "częściowej mobilizacji" tamże przeprowadzanej. Według oświadczeń oficjalnych czynników do wojska mieli być brani wyłącznie rezerwiści, którzy zaszczytny stosunek z zasadniczą służbą wojskową już odbyli - ale oficjalne oświadczenia to jedno, a rzeczywistość to drugie. Kacapska armia tak bardzo potrzebuje sołdatów, że chce w swych szeregach każdego. W takiej, na ten przykład, Buriacji przedstawiciele lokalnej wojskowej komendy uzupełnień przyszli do domu pani Natalii Semenowej, aby w kamasze zabrać jej brata. Nie przeszkadzało im zupełnie to, że kilka lat wcześniej komisja lekarska w tejże samej wojskowej komendzie uzupełnień orzekła, że jest on trwale niezdolny do służby wojskowej nawet w czasie wojny - dopiero to, że pani Natalia Semenowa pokazała akt zgonu brata, który zmarł dwa lata temu, spowodowało, że werbunkowi odpuścili. I nawet, co kurewsko mnie zadziwiło, przeprosili za najście.
Powołanie do wojska dostał także 40-letni pan Michaił Tymoszenko z Krasnodaru. Pan Michaił Tymoszenko faktycznie był wojskowym, w papierach figuruje jako podoficer rezerwy - tyle tylko, że po wypadku w pracy, któremu uległ 10 lat temu, jest trwale sparaliżowany od pasa w dół i porusza się wyłącznie na wózku inwalidzkim. Osobistycznie uważam, że przy takim pierdolniku w danych osobowych ciężko będzie kacapskiej armii uskładać sensowne uzupełnienia dla już walczących na Ukrainie oddziałów - zwłaszcza, że całkiem sporo potencjalnych rekrutów albo już spierdoliło z Rosji, albo właśnie jest w trakcie, albo planuje to zrobić.
Nie będę ukrywał, że niepowodzenia i wpadki moskwicinów zarówno na froncie, jak i na głębokim zapleczu, ni chuja mnie nie martwią - a nawet jakby wręcz przeciwnie, momentami wręcz sprawiają mi niewysłowioną radochę.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
Dodaj komentarz