Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się znowu nawywijało w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Przekleństw dziś nie będzie, ale niepełnoletni, z racji poruszanych tematów, powinni skończyć lekturę >>>tutaj<<<.
Honorowy Wiewiór @Thomas Anderson, którego Facebook z jakichś tajemniczych, facebookowych powodów nie pozwala oznaczyć, wyniuchał, że Światowa Organizacja Zdrowia doniosła o pierwszym psie zarażonym małpią ospą. Jak do tego doszło? Otóż pies mieszkał sobie w Paryżu, pod jednym dachem z dwoma panami o nieheteroseksualnych skłonnościach. Panowie tworzyli sobie luźny związek, czyli gzili się z kim popadło - nic więc dziwnego, że dopadła ich choroba na którą, nie wiedzieć czemu, częściej zapada Lud Alfabetu. A że pies sypiał z nimi w jednym łóżku (a przynajmniej taką wersję podała Światowa Organizacja Zdrowia. Czy tylko sypiał - nie wiem, i chyba nawet nie chcę wiedzieć) to i wirus przeniósł się na niego. Osobistycznie uważam, że to, że dwóch z Ludu Alfabetu złapało syfmalarię, jest ich osobistą sprawą i pokłosiem podejmowanych przez nich działań - ale szkoda psa. Bo co on, biedaczek, winien, że ma właścicieli nie potrafiących powstrzymać chuci mimo szeroko kolportowanej informacji, że małpia ospa bardzo lubi Lud Alfabetu?
Kryzys migracyjny, który zaczął się w 2015 roku i na dobre nie wygasł do tej pory, znowu zaczyna przybierać na sile. Tydzień temu zanotowano nowy rekord w liczbie nielegalnych migrantów próbujących dostać się do Skarlałej (dawniej Wielkiej) Brytanii (pisałem o sprawie w notce z 23 sierpnia). Teraz się pokazało, że zwiększa się obłożenie szlaku migracyjnego z Afryki przez Morze Śródziemne do Włoch - przez 24 godziny na italską wyspę Lampedusę przybyło 46 łodzi z ponad tysiącem wywodzących się z Ludu Pustyni i Puszczy kandydatów na Europejczyków. Jest to dość kłopotliwe, gdyż lokalny ośrodek przyjmujący migrantów jest przewidziany na 350 osób i nie jest w stanie obsłużyć przybywających w takiej liczbie. Osobistycznie uważam, że patrolujący Morze Śródziemne pogranicznicy Związku Socjalistycznych Republik Europejskich powinni wszystkie przechwycone jednostki przemytników odholowywać w pobliże afrykańskiego brzegu i tam zatapiać - bo w innym przypadku ta zabawa nigdy się nie skończy.
Wróćmy teraz z zagranicy do Najjaśniejszej, albowiem u nas też jest ciekawie. Otóż lider ugrupowania Polska 2050, pan Szymon Hołownia, częściowo poparł pomysł reparacji wojennych, które Bundesrepublika powinna wypłacić Najjaśniejszej za działalność w latach II wojny światowej. Przy czym pan Szymon Hołownia nie byłby sobą, gdyby nie walnął jakiejś głupoty - i tak też zrobił. Otóż stwierdził, że Niemcy powinni wypłacić reparacje wojenne, ale nie w gotówce, tylko w sprzęcie wojskowym - i nie Polsce, tylko walczącej z rosyjską agresją Ukrainie. Ta sytuacja jako żywo przypomina mi pewną historię, którą teraz się z wami podzielę.
Otóż będąc młodym rabinem wybrałem się w dłuższą podróż. Dotarłem do pewnej wsi, z której planowałem dostać się do sąsiadującego miasteczka - ale pomiędzy nimi była wielka górą, przez którą biegłą jedyna droga łącząca oba te miejsca. Miałem jednakowoż szczęście, gdyż przed lokalną karczmą siedział lokalny wozak na koźle swojej, zaprzężonej w leciwą szkapinę, bryczki. Wozak, rzecz jasna, wyznania mojżeszowego. Dogadaliśmy się szybko co do ceny, wsiadłem i wehikuł, poskrzypując z lekka, ruszył. Dojechaliśmy do granicy wsi, za którą zaczynał się stromy podjazd. Wozak zaczął biadolić:
-Aj, rebe, moja szkapina jest stara i już słabowita, ciężko jej będzie ciągnąć wóz pod górę, może byśmy zeszli i szli obok, żeby ulżyć stworzeniu bożemu?
Zgodziłem się, wysiadłem z bryczki, wozak też wysiadł - i tak obaj szliśmy pod górę obok wehikułu. Podjazd się w końcu skończył, dotarliśmy na szczyt. Odpoczęliśmy chwilę, wdrapałem się na siedzenie - a tu wozak znów zaczyna biadolić:
-Aj, rebe, moja szkapina jest już stara i słabowita, może nie powstrzymać wozu przed niekontrolowanym zjechaniem, a moja bryczka ma słabe hamulce. Może byśmy tak zeszli dla własnego bezpieczeństwa, poza tym spacer z górki to sama przyjemność, a i dla zdrowia taka przechadzka jest dobra.
Zgodziłem się, wysiadłem z bryczki, wozak też wysiadł - i powoli zeszliśmy sobie z góry, idąc obok poskrzypującego wehikułu. U podnóża góry zaczynało się miasteczko, do którego chciałem dotrzeć - i tam, płacąc uzgodnioną kwotę, rzekłem do wozaka:
-Czemu cię wynająłem? To jest jasne: chciałem się dostać z twojej wioski do tego miasteczka. Czemu ty się dałeś wynająć? To też jest jasne: musisz z czegoś żyć i za to bierzesz pieniądze. Ale powiedz mi tylko jedno: co ma z tym wszystkim wspólnego koń?
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
Dodaj komentarz