Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, cały czas się dzieje w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich - i jakoś nie chce przestać. Znowu poleci kilka grubszych słów więc jeśli twe wrażliwe oczęta cierpią podczas kontaktu z nimi to zrezygnuj z dalszej lektury >>>tutaj<<<.
Moje niemieckie wiewióry po wczorajszym dniu wolnym dzisiaj rano zażądały jednodniowego zwolnienia chorobowego - więc wiadomości o rewolucyjnej demonstracji pierwszomajowej i ewentualnych zadymach na niej znów zmuszony jestem czerpać z niemieckiej prasy. A ponieważ w Bundesrepublice, w przeciwieństwie do Najjaśniejszej, są naprawdę wolne media - to żadnych informacji do przekazania nie mam. Może za tydzień coś wyjdzie, trzeba cierpliwie czekać.
Majówka powoli się kończy, duża część Polaków obżarła się już kiełby lub karkówki z grilla do wypęku, browarkiem tudzież gorzałeczką zapijając. Mieszkańcy Najjaśniejszej wypoczęli też sobie w długi weekend, i z optymizmem oraz nową energią będą mogli jutro zacząć pracę, czego najlepszym podsumowaniem jest usłyszane dziś w trakcie porannego spaceru zdanie "o kurwa, już jutro znowu do tyry", wypowiedziane z lekka schrypniętym sznapsbarytonem świadczącym o bardzo ciężkich i przegranych bojach o trzeźwość, które jego właściciel stoczył w ostatnich dniach.
Niestety, nie każdemu dane było zakosztować optymizmu i grillowanej kiełby w wystarczającej ilości. Na ten przykład dwóch mieszkańców Ełku stwierdziło, że pogoda nie dopisała, siąpi, wieje, zimno jest - więc grill nie będzie miał szans osiągnąć tej idealnej temperatury koniecznie wręcz niezbędnej do stworzenia tej idealnej smażonej kiełbaski. Bohaterscy Ełczanie stwierdzili, że stawią czoła przeciwnościom losu - i bez względu na wszystko zrobią te idealne kiełbaski. Pokazało się to pomysłem dość kontrowersyjnym, który nie wszystkim przypadł do gustu - do tego stopnia, że na miejsce akcji przyjechała wezwana przez sąsiadów policja i z punktu przyjebała obu grillującym po mandacie. Najwidoczniej mundurowi nie byli koneserami idealnie wypieczonego mięsiwa, nie wzięli pod uwagę wyjaśnień, że zimno, wieje, siąpi, i że w tych warunkach kiełbaska nie prawa w odpowiedni sposób na ruszcie dojrzeć - stwierdzili tylko, że rozpalanie grilla na klatce schodowej wieżowca jest pomysłem zasługującym na pięciusetzłotowy mandat. Tak, nie regulujcie oczu ani monitorów: dwóch mieszkańców Ełku rozpaliło sobie grilla i smażyło kiełby na klatce schodowej bloku. Polak potrafi.
Staram się za dużo nie pisać na temat panów księży, nie ulegać modnej ostatnimi czasy tendencji najeżdżania na Kościół - ale czasami panowie księża sami mi się bezczelnie pchają do opisania. Celuje w tym zwłaszcza pan papieZ Franciszek, którego głupotę i hipokryzję już niejednokrotnie brałem pod krytykę, i zapewne jeszcze nie jeden raz to zrobię - ale nie on jedyny. Otóż biskup diecezji kaliskiej, pan Damian Bryl, był uprzejmy publicznie powiedzieć, że żaden chrześcijanin nie powinien się opierdalać i żyć sobie na koszt innych. Dość hazardowne, rzekłbym, stwierdzenie - zwłaszcza w ustach księdza, który w opinii wielu osób nie jest jednostką jakoś wybitnie ciężko pracującą. Spotkałem się nawet ze stwierdzaniami, że pan ksiądz to ledwo z plebanii wylezie, odklepie zdrowaśkę, pierdolnie kielona, miotełką pokropi i już od parafianina "co łaska, nie mniej niż trzysta" woła. A dodatkowo biorąc pod uwagę liczne doniesienia na temat wspomagania rozmaitych kościelnych instytucji przez liczne instytucje rządowe i państwowe to można by zaryzykować stwierdzenie, że część panów księży nie jest chrześcijanami, albowiem bezczelnie postępuje wbrew słowom Jego Ekscelencji, pana Damiana Bryla, i beztrosko sobie korzysta z pracy innych, samemu nic nie robiąc. Za przykład może tutaj służyć co prawda nie ksiądz, ale też funkcjonariusz kościelnej hierarchii, pan zakonnik Tadeusz Rydzyk, który jako człowiek należący do Zgromadzenia Najświętszego Odkupiciela*, czyli teoretycznie z wciąż obowiązującymi go ślubami ubóstwa, zgromadził z darowizn od osób prywatnych oraz instytucji państwowych majątek szacowany na jakieś 360 milionów złotych. Nie na swoje nazwisko, rzecz jasna, tylko na Prowincję Warszawską swojego zakonu - ponieważ osoba fizyczna Tadeusz Rydzyk musiałaby zapłacić państwu haracz od darowizn, a kościelna osoba prawna, jaką jest zgromadzenie, jest z obowiązku podatkowego zwolniona. Jest to, rzecz jasna, legalne - jednakowoż kwestia, czy jest to etyczne, pozostaje otwarta i, moim zdaniem, kurewsko śliska.
Rozumiem, że są ludzie czerpiący z wiary jakąś pociechę czy nadzieję. Wiem także, że są ludzie wykorzystujący tych pierwszych do osiągania swoich celów, głównie (acz nie tylko) finansowych. Osobistycznie uważam, że w najlepszym interesie Kościoła byłoby wypierdolenie z hukiem tych duchownych, którzy korzystając ze swej pozycji działają nie ad maiorem Dei gloriam**, tylko na swoje własne konto, krzywdząc przy tym osoby, których duchowymi przewodnikami powinni być. Obawiam się jednakowoż, że wtedy człowiek w potrzebie musiałby naprawdę się naszukać żeby jakiegoś pana księdza znaleźć.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* to jest pełna nazwa redemptorystów
** to po łacinie, oznacza „na większą chwałę Bożą”
Dodaj komentarz