3.10.2025 trzy szekle o demonstracji...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, nawywijało nam się znowuż w Najjaśniejszej w związku z zatrzymaniem przez izraelskie służby pana p.osła Franciszka Sterczewskiego. Nic miłego do powiedzenia w tym temacie nie mam więc słowa w tej notce też będą niemiłe - jeśli rażą one twe oczęta to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Moje stołeczne wiewióry donoszą, że wczoraj w godzinach wieczornych odbyła się przed gmachem Ministerstwa Spraw Zagranicznych demonstracja w obronie powiniętego przez Izraelczyków pana p.osła Franciszka Sterczewskiego. Pana p.osioł Franciszek Sterczewski był bowiem uprzejmy wziąć udział w moralnie słusznej, acz zorganizowanej w kretyński sposób, Globalnej Flotylli Sumud mającej dostarczyć pomoc humanitarną do okupowanej przez Izrael Strefy Gazy. Inicjatywa ta nie spodobała się, rzecz jasna, Izraelowi, który część łajb przechwycił, a osoby przebywające na ich pokładach zatrzymał. Odbywająca się m.in. przed gmachem Ministerstwa Spraw Zagranicznych hucpa miała więc, przynajmniej teoretycznie i na pierwszy rzut oka, sens. Ale ci, którzy czytają mnie już jakiś czas, wiedzą doskonale, że ja lubię sobie rzucić okiem drugi raz, a czasami nawet i trzeci. I z drugiego rzutu oka mi wyszło, że cała ta impreza odbyła się po godzinach pracy ministerstwa więc osoby decyzyjne w kwestii ewentualnych negocjacji z Izraelem nie były jej świadkami. A z trzeciego - że odbyła się nie do końca tam, gdzie powinna. Czemu bowiem demonstranci nie pofatygowali się na ulicę Ludwika Krzywickiego 24, gdzie mieści się ambasada Izraela, lub też na ulicę Klarysewską, gdzie (jak twierdzą moje wiewióry) mieści się rezydencja ambasadora? Zabrakło wiedzy, umiejętności wyszukania adresu ambasady, czy informacji od wiewiórczego wywiadu (adres rezydencji ambasadora nie jest, podobno ze względów bezpieczeństwa, podawany publicznie)? A może po prostu organizatorom zabrakło odwagi - starczyło jej akurat na tyle, żeby pokrzyczeć pod zamkniętym już ministerstwem.
Hucpa ta nie mogła, rzecz jasna, obyć się bez małej rozpierdolki. Jakiś wyrywny debil wybił szybę w drzwiach Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jakaś kretynka ujebała czerwoną farbą elewację zabytkowego gmachu. Obie te osoby zostały zatrzymane przez policję za wandalizm i przewiezione na lokalną komendę - osobistycznie uważam, że bardzo słusznie. Część demonstrantów udała się zatem protestować w ich obronie właśnie przed ten budynek.
Wróćmy jednakowoż do samej demonstracji, na której pojawił się towarzysz Adrian Zandberg i, namówiony przez organizatorów, zdecydował się publicznie zabrać głos. Rozbawił mnie tym z lekka, bo m.in. domagał się od (nie)rządu Najjaśniejszej natychmiastowego wprowadzenia sankcji na Izrael. Osobistycznie uważam, że jest to pomysł co najmniej kontrowersyjny, bowiem Polska eksportuje do Izraela głównie żywność, poza tym trochę drewna, stali, urządzeń mechanicznych i elektrycznych, autobusów, tudzież nieco chemii. Importuje za to części do turbin gazowych, silników turboodrzutowych i turbośmigłowych, leki, środki chwastobójcze, sprzęt militarny (między innymi świetne radary morskie), tudzież owoce egzotyczne. Który kraj by gorzej wyszedł na ograniczeniu bądź zerwaniu takiego handlu? Sprawa jest mocno śliska - aczkolwiek osobistycznie uważam, że to Najjaśniejsza by wyszła by na takim interesie jak Zabłocki na mydle. Nie uważam, brońcie dobre bogi, towarzysza Adriana Zandberga za jakiegoś nadmiernego patriotę, ale sądzę, że takie wzywanie (nie)rządu Najjaśniejszej do działań mogących stanowić zagrożenie gospodarcze i militarne dla Polski nie jest specjalnie mądre. Chyba, żeby przyjąć całkowicie racjonalne założenie, że towarzysz Adrian Zandberg, jak to lewomyślni mają w zwyczaju, po prostu pierdolnął kilka chwytliwych hasełek bez oglądania się na to, jakie miałyby one konsekwencje dla Polski i Polaków.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
Dodaj komentarz