4.01.2023 zbiórka, ojro, Pumy i Hogwart......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znów się wywija na świecie. Tradycyjnie ostrzegam, że polecą bluzgi więc jeśli masz z tym problem to skończ lekturę >>>tutaj<<
Dzisiejszy przegląd wiadomości różnych, kwadratowych i podłużnych, zaczniemy sobie od wizyty w Przywidzu. Jest to wieś w województwie pomorskim, w powiecie gdańskim, która ostatnimi czasy stała się ciut sławna za sprawą 16-letniego Nikodema. Otóż Nikodem założył w internecie zbiórkę pieniędzy i liczy, że ludzie dobrej woli wpłacą drobne 65 tysięcy złociszy. Po cóż to Nikodemowi taka kwota? To dłuższa historia, ale postaram się ją skrócić. Otóż Nikodem chciał w sylwestrową noc przyszpanować przed koleżanką i zabrał ją na wycieczkę samochodem. Samochód nie miał wykupionego ubezpieczenia, a kierowca nie miał wymaganego prawem stanu trzeźwości, tudzież uprawnień i umiejętności - i przypierdolił w przystanek niszcząc go dokumentnie, rozwalając przy okazji auto oraz powodując u koleżanki rozstrój zdrowia trwający powyżej dni siedmiu. Małolat miał tego pecha, że to był tzw. inteligentny przystanek, którego stratę oszacowano właśnie na te 65 tysięcy, na które opiewa ściepa. Jednakowoż rozjebał mi sutki opis założonej przez Nikodema zbiórki: "Witam jestem Nikodem w sylwestrową noc miałem pecha i wjechałem w przystanek". Otóż tak: pecha to ma się wtedy, kiedy w drewnianym kościele spadnie człowiekowi na łeb cegła. Jednakowoż w przypadku spowodowania wypadku drogowego będąc najebanym, niepełnoletnim, do tego bez uprawnień prowadząc samochód bez polisy, nie można mówić o pechu a wyłącznie o głupocie.
Osobistycznie ciekawi mnie kilka kwestii. Jak to jest, że 16-letni Nikodem był najebany*, skoro prawo pozwala na kupno i spożycie alkoholu dopiero po osiągnięciu pełnoletności? Skąd Nikodem wziął kluczyki do auta, czy właściciel mu ich udzielił, czy też małolat je po prostu podpierdolił? Czy Nikodem będzie odpowiadał za spowodowanie wypadku po pijanemu przed sądem dla nieletnich, czy przed normalnym?
Ale zostawmy już Najjaśniejszą i tutejsze problemy, wybierzmy się na wycieczkę do Chorwacji. Kraj ten bowiem dołączył w tym roku do strefy Schengen, dzięki czemu można tam teraz podróżować bez paszportu, oraz przyjął walutę euro, dzięki czemu nie większość mieszkańców Związku Socjalistycznych Republik Europejskich nie musi już martwić się wymianą pieniędzy i kursami przy wybieraniu się tamże. Cała sprawa została, rzecz jasna, nagłośniona przez szefostwo eurokołchozu, nawet sama towarzyszka Ursula von der Leyen, Przewodnicząca Komisji Europejskiej, wpadła tamże z wizytą, opierdoliła obiad i zapłaciła eurakami. I wszystko teoretycznie jest ładnie i pięknie - dopóki o zdanie nie zapyta się samych Chorwatów. Otóż większość z nich odpowie coś w stylu "Bila je to usrana ideja"** - bo im ceny większości produktów i usług podskoczyły, niektórych nawet o 20%. Nic więc dziwnego, że poparcie dla nowej waluty, jeszcze 5 dni temu spore, już wczoraj upadło i sobie głupi ryj rozwaliło. Chorwaci latają wkurwieni, bo dopóki mieli w portfelach tylko łasice (przepraszam: kuny) to może i podróżowanie za granicę było ciut bardziej kłopotliwe, ale przynajmniej w kraju człowieka było stać na więcej; teraz, po wprowadzeniu ojro, Chorwat w Chorwacji musi dwa razy z każdej strony każdego ojrocenta przed wydaniem obejrzeć i zastanowić się, czy aby na pewno musi kupić to, co planował. Osobistycznie uważam, że jeśli tak ma wyglądać pomoc Związku Socjalistycznych Republik Europejskich w ochronie krajowej gospodarki to chyba jednakowoż lepiej byłoby z niej, przynajmniej w Najjaśniejszej, nie korzystać - z rozpierdalaniem polskiej gospodarki polscy politycy radzą sobie bardzo dobrze, pomoc eurokołchozu w tej kwestii nie jest nam absolutnie potrzebna.
Zerknijmy sobie teraz do Bundesrepubliki, bo moje stacjonujące tamże wiewióry doniosły mi o ciekawej kwestii. Otóż niemiecka armia, Bundeswehra (dawniej Wehrmacht) modernizuje się za grube miliardy euro. Wymienia, na ten przykład, stare bojowe wozy piechoty Marder na nowe bojowe wozy piechoty Puma. Konstrukcja ta jest stosunkowo młoda, pierwsze egzemplarze firma Rheinmetall dostarczyła niemieckim wojskowym w 2015 roku. Na papierze Pumy są sprzętem topowym, chronią załogę przed bronią ABC***, minami, odłamkami i pociskami do kalibru 30 mm (to z przodu, po bokach do 14,5 mm) - a jak to jest w praktyce? A w praktyce to ostatnio Bundeswehra wzięła 18 Pum na ćwiczenia - i 18 Pum zjechało z poligonu na lawetach z powodu mniejszych lub większych usterek. 17 z nich udało się w miarę szybko uruchomić bo popsuły się jakieś pierdoły, ale jedna postoi sobie w warsztacie dłużej gdyż doszło w niej do samozapłonu i w zasadzie całe wyposażenie uległo spaleniu. Problem z usterkami w bojowych wozach piechoty jest po prostu dość upierdliwy podczas ćwiczeń w czasie pokoju - ale w czasie realnych działań zbrojnych mógłby stać się groźny, zwłaszcza, że nie chodzi tutaj o usterkę w jednym pojeździe, tylko we wszystkich. Wyobraź sobie, że jesteś dowódcą brygady, masz wyznaczony termin ataku skoordynowanego z lotnictwem, artylerią, desantem i chuj wie czym jeszcze - a tu nagle do sztabu wpada stabsfeldwebel**** i melduje " Herr uberhauptunterobergruppenführer*****, unserer Pumas funktionieren nicht!". Nie dość, że siara jak sam skurwysyn, to jeszcze możesz całą pieczołowicie planowaną operację położyć. A swoją drogą to Niemiaszki mają chyba jakiś fetysz komplikowania sprzętu pancernego w sposób istotnie zwiększający ryzyko wystąpienia usterek - dokładnie to samo robili za czasów słusznie minionej Trzeciej Rzeszy. Najwidoczniej nie umieją uczyć się na błędach - tworzą sprzęt będący istnym majstersztykiem technologicznym, ale przez to bardzo kosztowny, trudny w budowie i obsłudze, oraz podatny na awarie.
Czas powoli kończyć notkę, ale grzechem byłoby nie wspomnieć o najnowszej awanturce, którą stara się wywołać wchodzący w skład Ludu Alfabetu Zakon Litery T. Otóż od pewnego czasu zapowiadane jest wyjście gry "Hogwarts Legacy", której akcja dzieje się w świecie wykreowanym przez panią J.K. Rowling. Zapewne kojarzycie: magiczny świat w którym swoje przygody przeżywa małolat pierdolnięty w dzieciństwie przez samochód marki Opel, przez co ma logo firmy odciśnięte na czole. Ale wracając do tematu: otóż autorka, pani J.K. Rowling, jest niechętna Zakonowi Litery T, przez co tenże starał się skazać ją na damnatio memoriae******, co mu, rzecz jasna, za chuja nie wyszło. Ale poplecznicy Zakonu Litery T wpadli na nowy pomysł: trzeba znienawidzoną autorkę odciąć od finansów, jak zgłodnieje to sama w podskokach napisze pean na cześć Zakonu Litery T, byleby mieć tylko co do gara włożyć. Ale jak to zrobić, skoro pani J.K. Rowling dostaje działę od każdego sprzedanego produktu związanego z wymyślonym przez nią światem i jego bohaterami? Otóż trzeba wszem i wobec rozgłosić, że jeśli kupisz grę "Hogwarts Legacy", z której tantiemy otrzymuje pani J.K. Rowling, to jesteś transfobem. Pomysł, w oczach lewomyślnych, prosty i genialny - gra się nie sprzeda, autorka zbiednieje i, aby odzyskać względy Zakonu Litery T, tudzież jego popleczników, na pewno porzuci swoje transfobiczne poglądy, a i grubszym groszem wspomoże zakonową krucjatę przeciwko normalności. Osobistycznie nie jestem pewien czy to jeszcze jest bezgraniczna wręcz naiwność, czy już typowa dla lewomyślnych bezbrzeżna głupota - przy czym skłaniam się raczej ku tej drugiej opcji. Pani J.K. Rowling ma majątek szacowany z grubsza na jakieś 600 milionów funtów, do tego z tytułu opłat licencyjnych zarabia w przybliżeniu 150 funciaków na minutę (niezależnie od tego, czy akurat pisze, pije herbatkę, śpi, czy siedzi na kiblu) - więc nawet jeśli "Hogwarts Legacy" nie wyjdzie i nie sprzeda się ani jeden egzemplarz to autorka Harry'ego Pottera z głodu nie zginie, ani nawet specjalnej różnicy nie odczuje.
Osobistycznie odnoszę wrażenie, że niektórzy lewomyślni dalej uważają, że oskarżenie kogoś o transfobię sprawi, że ten ktoś w magiczny sposób przyjmie ich poglądy. Otóż nie, nie żyjemy w baśniowym świecie czarodzieja w pinglach i ze znaczkiem Opla na czole, zaklęcie "transfobia" nie sprawi że normalny człowiek nagle zapała miłością do Zakonu Litery T. Co najwyżej może współczuć jego członkom braku leczenia psychicznego, lub całkowicie zbędnej, okaleczającej interwencji chirurgicznej.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* wydmuchał ponad pół promila, więc wypił więcej niż symboliczny kieliszek szampana na uczczenie nowego roku
** w wolnym tłumaczeniu: "To był chujowy pomysł"
*** Atomową, Biologiczną, Chemiczną
**** sierżant sztabowy
***** a ten stopień to już sobie wymyśliłem, ale brzmi kozacko - a spróbujcie to sobie szybko wymówić ;)
****** z łaciny: "potępienie pamięci” - dawna nazwa obecnie stosowanej przez lewomyślnych "cancel culture", czyli ostracyzmu wobec osób o odmiennych poglądach
Dodaj komentarz