5.02.23B o łamaniu prawa w Najjaśniejszej......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu - po raz drugi w tym chłodnawym dniu. Aj waj, nawywijało się znowuż w Najjaśniejszej. W tym wpisie zerkniemy sobie na osoby łamiące prawo więc język będzie poniekąd knajacki - nie zmuszam, rzecz jasna, do czytania; jeśli rażą cię słowa nieparlamentarne możesz skończyć lekturę >>>tutaj<<<
Mamy w Najjaśniejszej miasto Sosnowiec, którego mieszkańcy mają nieszczególną opinię. Osobistycznie w tym temacie zbyt wielkiej eksperiencji nie posiadam gdyż dawno tamże nie byłem - a za czasów mojej bytności ludzie tamtejsi wydawali się całkowicie podobni do populacji reszty kraju; spotykało się zarówno pomocnych wesołków jak i nieużytych mruków, bogatych i biednych, mądrych i głupich. I właśnie o przedstawicielu tej ostatniej kategorii teraz sobie pogwarzymy. Otóż na komisariat policji w Sosnowcu zgłosił się pewien 33-latek i zaczął wypytywać dyżurnego co grozi za kradzież. Policjant cierpliwie wytłumaczył żądnemu wiedzy obywatelowi, że kradzież do 500 złotych jest wykroczeniem i grozi za nią mandat, powyżej tej kwoty to już przestępstwo zagrożone odsiadką. Facet bardzo podziękował, grzecznie pożegnał funkcjonariusza - po czym udał się do lokalnego sklepiku na osiedlu Juliusz, zeżarł na miejscu batona i opierdolił dwa wina, za które oczywiście nie zapłacił. Ekspedientka wezwała policję, funkcjonariusze się zjawili - i tu zaczęła się zabawa, bo 33-latek arogancko stwierdził, że celowo popełnił tylko wykroczenie bo chciał zobaczyć reakcję stróżów prawa. Nie wziął pod uwagę, że policjanci mogą zakwalifikować jego działanie jako tzw. kradzież zuchwałą*, która niezależnie od wartości zajebanych dóbr jest zagrożona karą od pół roku pierdla aż do lat ośmiu. Wtedy typ zrobił jedną z durniejszych rzeczy, które mogły mu w tym momencie wpaść do łba: wkurwił się, nabluzgał mundurowym i zaczął startować z łapami. Funkcjonariusze jednakowoż nie dali się zaskoczyć, zglebowali klienta, na łapy nasadzili mu gustowne choć niespecjalnie wygodne bransoletki, i zawieźli na komisariat. Dureń ma teraz zarzuty nie tylko za kradzież zuchwałą, ale także za znieważenie funkcjonariusza i naruszenie nietykalności. Osobistycznie się zastanawiam: jak bardzo trzeba mieć napierdolone pod kopułką żeby odjebać taki numer? Facet na własne życzenie dość poważnie nasrał sobie w życiorysie.
Ale zostawmy już Sosnowiec i jego niepełnosprytnego mieszkańca - zerknijmy sobie co też ciekawego się odjebało w Warszawie. Otóż na stacji metra Racławicka jakieś bezmózgie skurwysyny zaciągnęły w jednym z pociągów hamulec awaryjny, upierdoliły skład farbami w sprayu i spierdoliły do tunelu. Ze względów proceduralnych musiał zostać odłączony prąd zasilający pojazdy poprzez trzecią szynę - co, w mojej ocenie, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Osobistycznie wolałbym, żeby w przypadku ucieczki wandali tunelem metra obsługa opuszczała z sufitu stalową siatkę - może jakby 750 woltów popierdoliło kilku niedojebanych umysłowo osobników to potencjalni naśladowcy by się ogarnęli. Procedury, niestetyż, są takie a nie inne - w efekcie przestępcom udało się spierdolić przed pościgiem a ruch pociągów był wstrzymany przez dwie godziny. Na stacjach metra jest jednakowoż monitoring a policja została o zdarzeniu poinformowana - jest więc szansa, że zjebanych wandali uda się jeszcze dorwać. Nie zwróci to, rzecz jasna, pasażerom straconego czasu, ani nie zrekompensuje wydatków metra na czyszczenie pociągu. Osobistycznie uważam, że każdy złapany wandal powinien obowiązkowo ponieść koszty przywrócenia uszkodzonego przez siebie obiektu do stanu pierwotnego - może wtedy rozmaite indywidua zaczęłyby częściej używać mózgu zamiast farby w aerozolu.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* art. 278a Kodeksu Karnego, nowość w polskim prawie
Dodaj komentarz