5.04.2024 dwa słowa o Polsce, dwa słowa...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ nam się znowu w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich porobiło. Notka będzie o eurokołchozie więc jak łatwo się domyślić osoby wrażliwe na wulgaryzmy powinny skończyć lekturę >>>tutaj<<
Główny Urząd Statystyczny podał informację, że rządy Najjaśniejszej wypierdalają więcej kasy, niż są w stanie zebrać z podatków. Nie jest to, rzecz jasna, nic nowego bo plotkują o tym nawet panie w osiedlowych warzywniakach - problem polega na tym, że deficyt polskiego sektora finansów publicznych wzrósł ponad dopuszczalne przez eurokołchozowe traktaty 5%. Osobistycznie się dziwię, że dopiero teraz - w końcu za rządów partii Podatki i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) panowało powszechne rozdawnictwo pieniędzy zapierdolonych obywatelom w podatkach, tudzież rozmaite, mądrzejsze lub głupsze, wydatki publiczne. Jednakowoż to za światłego przewodnictwa tzw. Koalicji Demokratycznej i (nie)rządu pana Donalda Tuska wpływy dziwnie poszły w dół, a wydatki w górę - i magiczna granica 5% została przekroczona. Naczalstwo Związku Socjalistycznych Republik Europejskich ma teraz pełne prawo żeby przyjebać się do Najjaśniejszej i nakazać zejście poniżej tego progu - przy czym to w gestii (nie)rządu pana Donalda Tuska będzie wybór drogi do osiągnięcia tego celu. A, upraszczając nieco, drogi są dwie: pierwsza to podwyższenie podatków, druga to obniżenie wydatków. Pierwsza spowoduje zastój gospodarczy i zwiększenie obciążeń fiskalnych, co na pewno nie spodoba się podatnikom, druga tylko sprzeciw obywateli będących beneficjentami tychże wydatków. Można, rzecz jasna, wybrać metodę pośrednią, czyli delikatną podwyżkę danin publicznych i nieznaczne obcięcie wydatków - na tyle tylko, żeby zejść poniżej tych wymaganych przez eurokołchoz 5% - i zakładam, że właśnie taką strategię przyjmie (nie)rząd pana Donalda Tuska żeby nadmiernie nie wkurwiać mieszkańców Najjaśniejszej. Ciężko jednakowoż orzec, czy taka sztuczka się tej bandzie oszustów, nieudaczników, kombinatorów i komunistów uda. A nawet jeśli się uda - to jestem cholernie ciekawy jakim kosztem. Bo tak mi coś zaczyna to wyglądać, że, na ten przykład, Centralny Port Komunikacyjny to nieprędko obejrzymy sobie w innej formie niż komputerowe wizualizacje.
A skoro już temat pana Donalda Tuska poruszyliśmy to zerknijmy sobie, co też ciekawego pomieniony pan pierdolnął na finiszu samorządowej kampanii wyborczej. Otóż stwierdził on, że Zjednoczona Prawica, czyli partia Podatki i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) z przystawkami, to Zorganizowana Przestępczość, co zebrani łyknęli jak młode pelikany rybkę, i nagrodzili oklaskami. Mocne słowa jak na człowieka, który w żywe oczy łgał gdy był przy władzy, kłamał gdy ją stracił, oszukiwał by znów się dorwać do żłobu, i nadal prawdy nie mówi. Poprzednia władza święta nie była i nie raz zdarzało jej się przepisy naciągać czy przekraczać - ale ta władza w niczym nie jest lepsza, także łamie prawo, i to w sposób chyba nawet bardziej bezczelny niż poprzednicy, nie starając się nawet zbytnio nadać swoim działaniom choćby pozorów legalności. Obie te bandy są więc siebie warte, obie twierdzą, że kierują się dobrem Polski - a tak naprawdę chodzi im w większości o władzę i idące za nią korzyści. Pan Donald Tusk stwierdził także, że w wyborach parlamentarnych 15 października Polacy pokonali zło, i że w tych wyborach muszą to zrobić jeszcze raz. Tym razem nawet do końca nie skłamał, bo faktycznie obywatele Najjaśniejszej osunęli bandę pana Jarosława Kaczyńskiego od władzy - absolutnie to jednak nie oznacza, że wybrali dobro, zagłosowali po prostu na inne zło, w moich oczach wcale nie mniejsze, a w niektórych aspektach nawet większe. No, ale dość będzie na dziś o polskiej scenie politykierskiej, bo czas na maluśką wycieczkę zagraniczną.
Wycieczka ta będzie krótka, bo tylko do Bundesrepubliki, gdzie cały czas wychodzą jakieś jaja związane z resortami siłowymi. Otóż bawarska policja opublikowała nagranie, na którym służący w tejże formacji funkcjonariusze ruszają na patrol bez spodni. Takie nietypowe zjawisko ma być formą protestu przeciwko chujowemu finansowaniu, przez które niemieckim gliniarzom często brakuje części umundurowania i oporządzenia. Trudno mi się dziwić protestowi mundurowych - policjant nie może prawidłowo wypełniać swoich obowiązków jeśli państwo nie zapewnia mu sprzętu niezbędnego do ich wykonywania.
Ale na tym jaja w Bundesrepublice się nie kończą. Otóż minister obrony Niemiec, towarzysz Boris Pistorius z Kommunistische (verzeihung: Sozialdemokratische) Partei Deutschlands zapowiedział reformę armii - i to tak poważną i dogłębną, że pomieniona Bundeswehra (dawniej Wehrmacht) ma wreszcie stać się zdolna do prowadzenia działań bojowych. Zmiany mają objąć zarówno marynarkę wojenną, czyli Marine (dawniej Kriegsmarine), jak i wojska lądowe, czyli Heer (dawniej Heer), oraz siły powietrzne, czyli Luftwaffe (dawniej Luftwaffe) - i obejmować doposażenie w sprzęt najnowszej generacji oraz wydzielenie jednostek do prowadzenia operacji cybernetycznych. Jak jednakowoż towarzysz Boris Pistorius zamierza to osiągnąć, skoro Bundeswehra ma jebit poważne kłopoty kadrowe, kurewsko wielkie problemy sprzętowe (na ten przykład w grudniu 2022 roku w ćwiczeniach brało udział 18 wyprodukowanych przez Rheinmetall AG i Krauss-Maffei Wegmann GmbH bojowych wozów piechoty Puma, należących do 37. Brygady Grenadierów Pancernych - zepsuły się wszystkie, z czego jeden dodatkowo się spalił), a Bundesrepubliki nie stać nawet na zapewnienie jebanych spodni mundurowych funkcjonariuszom policji? Do przeprowadzenia takiej reformy Potrzeba wiedzy, technologii, ludzi i od chuja i ciut-ciut pieniędzy. Z wiedzą i technologią u Niemiaszków nie jest źle, z siłą żywą jest słabo, a z kasą to po prostu pieprzona tragedia. Osobistycznie odnoszę wrażenie, że zapowiedzianymi przez towarzysza Borisa Pistoriusa reformami stanie się to samo, co z przedwyborczymi obietnicami pana Donalda Tuska - pójdą w pizdu.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
Dodaj komentarz