Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się znowu zadziało na świecie. Uprzedzam, że dziś będzie nieco wyklinania, ale bez przesadyzmu - jeśli jednak nawet kilka brzydkich słów to dla ciebie za wiele to możesz skończyć lekturę >>>tutaj<<<.
Wczoraj pisałem o porwaniu przez 38-letniego pana Cleotha Abstona 34-letniej pani Elizy Fletcher. W tak zwanym międzyczasie moje wiewióry przyjrzały się nieco bliżej postaci porywacza i ustaliły kilka szczegółów. Większość z nich jest całkowicie nieciekawa, ale jeden przykuł moją uwagę. Otóż pokazało się, że to nie jest pierwsze tego typu przestępstwo pana Cleotha Abstona, był on już wcześniej skazany dokładnie za to samo. Ciekawe jest to, że usłyszał wyrok 24 lat pierdla. Nie jestem jakimś wybitnym matematykiem, ale z moich pobieżnych wyliczeń wynika, że jeśli zasądzony mu wyrok odsiedział w całości to poprzedniego porwania dokonał mając lat najwyżej 14 - a to wydaje mi się raczej mało prawdopodobne. Przypuszczalnie przestępstwa dokonał będąc o wiele starszym, a jakiś debil skrócił mu wyrok. Osobistycznie uważam, że zwalnianie więźniów przed końcem odbywania kary jest skrajnym przypadkiem idiotyzmu - a sędzia, który coś takiego robi, powinien odpowiadać za współudział w każdym przestępstwie popełnionym przez wypuszczonego gagatka.
Ze Stanów coraz mniej Zjednoczonych wrócimy sobie do Europy, bo tu też się cuda odpierdalają. W Irlandii na karę więzienia skazany został nauczyciel, pan Enoch Burke. A za co? Historia jest długa, ale skracając ją maksymalnie można stwierdzić, że dużą rolę w niej odegrała odmowa nazywania dziewczyną chłopca zmanipulowanego przez przez zakon litery T Ludu Alfabetu. Dawniej gdy ktoś twierdził, że jest kimś innym niż faktycznie, to dostawał kurację w szpitalu dla osób niekoniecznie normalnych - teraz odmowa nazywania kogoś wymyślonym imieniem innej płci może skutkować trafieniem do pierdla. Tolerancyjni tolerancjoniści, gęby wycierający sobie tolerancją, nagle o tolerancji zapominają, gdy ktoś ma inne poglądy niż oni - i w obronie swoich chorych idei są gotowi zniszczyć komuś o innym spojrzeniu na świat karierę i życie.
Ale zostawmy już tematy kryminalne, zerknijmy sobie na kwestie finansowe, bo tutaj też się dzieje. Otóż Unia Europejskich Związków Piłkarskich, tak zwana UEFA, pokazała, że wojna Rosji z Ukrainą nie jest jakoś specjalnie istotna gdy chodzi o kasę - i sprzedała prawa do transmisji meczów Ligi Mistrzów kacapskiej stacji telewizyjnej. Bandycki napad na suwerenny kraj, masakrowanie cywilów, gwałcenie kobiet i dzieci - chuj z tym, ruskie pieniądze nie śmierdzą ani krwią, ani strachem, ani upokorzeniem.
A skoro już ruszyliśmy temat Ukrainy to zerknijmy sobie, jak też powodzi się moskwicińskim sołdatom. Otóż powodzi się tak, że odmawiają walki. Taki, na ten przykład, 127 pułk 1 Korpusu Armii stwierdził, że taką robotę to pierdoli z powodu problemów logistycznych. Otóż sołdaci tej jednostki nie mają zapewnionego wsparcia lotniczego ani artyleryjskiego, o transporcie medycznym w razie odniesienia rany mogą tylko pomarzyć, nie mają zapewnionych stałych dostaw amunicji, środków medycznych, mundurów ani bielizny - a ostatnio przestało do nich docierać jedzenie i zaczęły się kłopoty z dostarczaniem wody. Jak widać na wyższych szczeblach rosyjskiej armii dalej mają się dobrze stare wojskowe zasady, wbijane do głów żołnierzy młodszych stopniem: "masz łeb i chuj to kombinuj" oraz "jak czegoś nie masz to naruchaj". Zasady te mogą się sprawdzać w siłach zbrojnych z elastycznym systemem dowodzenia, ale armia moskwicińska do nich nie należy - i efekty są takie, jakie są.
A na sam koniec wpisu wrócimy sobie do Najjaśniejszej aby nieco bliżej przyjrzeć się jednej postaci z polskiej sceny politykierskiej. A tak dokładnie to towarzyszowi Robertowi Kwiatkowskiemu. Postać to bardzo ciekawa, więc pokrótce zerknijmy sobie na manifestacje poglądów wyrażające się poprzez uczestnictwo w rozmaitych organizacjach. Już na studiach był lewicowy, zapisał się do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, potem działał w Sojuzie Lewizny Demagogicznej (przepraszam: Sojuszu Lewicy Demokratycznej), pracował w sztabie wyborczym Aleksandra Kwaśniewskiego w trakcie kampanii prezydenckiej w 1995 roku, później doradzał partii Ruch Palikota, związał się z partią Twój Ruch. Wrócił do Sojuzu Lewizny Demagogicznej (przepraszam: Sojuszu Lewicy Demokratycznej), udzielał się tamże po zmianie nazwy na Nową Lewiznę (przepraszam: Lewicę), współtworzył Polską Partię Socjalistyczną, wreszcie brał udział w tworzeniu Stowarzyszenia Lewicy Demokratycznej. Z tego kawałka życiorysu można wnosić, że towarzysz Robert Kwiatkowski jest starym, wypróbowanym towarzyszem, krew mającym czerwoną a serce po lewej stronie. I nagle towarzysz Robert Kwiatkowski stwierdza, że on wcale nie jest socjalistą. Czym więc towarzysz Robert Kwiatkowski jest? "Kisielem z żurawiny? Kluczem dzikich gęsi odlatujących na południe w smutny, listopadowy poranek? Nie? Więc może cnotą utraconą u źródła przez cycatą córkę młynarza?", że tak zacytuję fragment opowiadania "Ziarno prawdy" Andrzeja Sapkowskiego. Co najmniej od 1985 roku, czyli od 37 lat, towarzysz Robert Kwiatkowski był członkiem rozmaitych lewomyślnych partii lub czynnie je wspierał - a teraz nagle oświadcza, że nie jest socjalistą. Albo się towarzysz Robert Kwiatkowski w sobie znanym celu z prawdą rozminął, albo nastąpił rzeczywisty cud i niewytłumaczalne odzyskanie władz umysłowych - a jakoś za skurwysyna nie chce mi się w to wierzyć.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
Dodaj komentarz