8.08.2023 u Niemiaszków bez zmian...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się porobiło w Bundesrepublice i w sprawach z tymże krajem związanych. Dzisiaj posobaczymy sobie na porządki panujące u naszych zachodnich sąsiadów więc jeśli jesteś germanofilem albo rażą cię wyrazy nieparlamentarne to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Zaczniemy sobie jednak od krótkiej wizyty na Jarmarku Świętego Dominika odbywającym się w Gdańsku. Otóż gościł na nim zespół ludowy z Dolnej Frankonii, który miał zaprezentować tamtejszą sztukę ludową. Elementem sztuki ludowej są ludowe piosenki, i jedną z nich tenże zespół właśnie wykonał. Piosenka ta, nosząca tytuł "Ein Heller und ein Batzen" jest nawet niebrzydka, aczkolwiek niekoniecznie budzi w Polakach dobre skojarzenia, gdyż była bardzo popularna w czasie II wojny światowej wśród żołnierzy Wehrmachtu, którzy często ją śpiewali podczas przemarszów. Dlatego też charakterystyczne "hajli, hajlu, hajla" może niewąsko wkurwić co bardziej obznajomionych z historią i patriotycznie nastawionych obywateli Najjaśniejszej. A i tak wypada się cieszyć, że podczas wizyty we Freie Stadt Danzig Niemiaszki nie uzupełniły repertuaru o takie szlagiery jak "Horst-Wessel-Lied", "Panzerlied" czy "Ade Polenland".
Przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim, pan Manfred Weber, otwarcie powiedział, że rządząca w Najjaśniejszej partia Podwyżki i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) jest wrogiem jego ugrupowania i będzie starał się ją zwalczać. Nie jest to pierwsza wypowiedź w tym stylu tej kanalii, wcześniej już twierdził, że (i tu pierdolnę dokładny cytat) "Jesteśmy jedyną siłą, która może zastąpić PiS w Polsce i poprowadzić kraj z powrotem do Europy". Osobistycznie nie jestem fanem partii Jarosława Kaczyńskiego, ale uważam, że to, kto rządzi w Najjaśniejszej, jest wewnętrzną sprawą Polaków - i żaden Niemiaszek nie ma prawa się ze swoimi brudnymi paluchami wpierdalać w polską politykę. Historia nam niejednokrotnie pokazała, że gdy nasi sąsiedzi starają się wpływać na polską politykę to niemal zawsze kończy się to chujowo, a najczęściej jeszcze do tego krwawo.
Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę przy niemieckiej polityce bo zaszło tam coś tak cholernie dziwnego, że moje wiewióry musiały dwa razy kursować aby sprawdzić wiadomości. Otóż wywodząca się z Kommunistische (verzeihung: Sozialdemokratische) Partei Deutschlands towarzyszka Nancy Faeser, obecnie pełniąca funkcję ministra spraw wewnętrznych Bundesrepubliki, zaproponowała zmianę prawa. I to zmianę dość radykalną, umożliwiającą deportację rodzinnych klanów przestępczych, wśród których prym wiodą przybysze z Turcji oraz migranci z Ludu Pustyni i Puszczy. Wygląda na to, że w końcu nawet do lewomyślnych głów zaczęło docierać, że eurokołchozowa wersja multikulti nie działa gdyż migranci wolą żyć z przestępstw i socjalu zamiast uczciwie pracować na chwałę nowej ojczyzny i integrować się ze społeczeństwem. No cóż, lepiej późno niż wcale, aczkolwiek osobistycznie z ogłaszaniem sukcesu jeszcze się wstrzymam. Nie wiadomo w końcu, czy propozycja nowego prawa wejdzie w życie, a jeśli nawet wejdzie - to w jakiej formie.
A skoro już jesteśmy przy przestępstwach popełnianych przez migrantów w Niemczech to zerknijmy sobie do Frankfurtu nad Menem, gdzie przed lokalnym sądem właśnie toczy się kolejna sprawa 26-letniego pana Adnana Q. Otóż ten niepiśmienny dżentelmen przybył do Bundesrepubliki w 2015 z Afganistanu, znalazł sobie uczciwą pracę i postanowił założyć rodzinę. W tym celu zapłacił 6500 za swoją 13-letnią kuzynkę aby wziąć ją za żonę. Ojciec dziewczyny jednak się rozmyślił, zwrócił kasę i stwierdził, że zmienia plany więc ślubu nie będzie. Pan Adnan Q. nie zniósł tego dobrze, najpierw starał się przekonać niedoszłego teścia i żonę po dobroci, później uciekł się do gróźb słownych i przy użyciu noża, kilka razy nawet jebnął nastolatce, za co frankfurcki sąd zakazał mu zbliżania się zarówno do dziewczyny, jak i jej ojca. Pan Adnan Q. stwierdził jednakowoż, że jakiś głupi sąd nie będzie mu stawał na drodze do szczęścia, i dalej nagabywał dziewczynę. Niemiecki wymiar sprawiedliwości nie mógł, rzecz jasna, tolerować takiej niesubordynacji i Afgańczyk znów stanął przed jego obliczem, wielce zdziwiony i zniesmaczony, że kupowanie sobie kobiety, bicie jej, tudzież łamanie wyroków sądu, jest w Bundesrepublice nielegalne. Osobistycznie się zastanawiam, czy aby na pewno w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich są potrzebni ludzie wyznający tak odmienny system wartości i najwyraźniej nie potrafiący się przestawić na cywilizowany sposób myślenia. I dochodzę do wniosku, że ni chuja.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
Dodaj komentarz