8.10.2022B ból dup i most...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Jejku jejku, znowuż się na świecie nawywijało. Informuję, że wpis, chociaż optymistyczny w wydźwięku, będzie zawierał nieparlamentarne słownictwo - ale nie zmuszam do czytania, możesz zrezygnować >>>tutaj<<< albo w dowolnym innym momencie.
Honorowy Wiewiór Łukasz Sidorowicz wynalazł ciekawą informację. Amerykański czarnoskóry raper, pan Kanye West, stworzył swoją własną markę modową. W normalnych warunkach koło chuja by mi to latało bo nie jestem blogerem modowym - ale piosenkarz ciuchami własnego pomysłu wkurwił do, hłe hłe, białości zwolenników marksistowskiej* organizacji Black Lives Matter oraz innych lewomyślnych. Tu się zrobiło ciekawie, więc zerknąłem sobie, co też pan Kanye West był uprzejmy na odzieży umieścić. Otóż pokazało się, że na klacie figuruje podpisany po hiszpańsku wizerunek pana papieża Jana Pawła II oraz tekst "podążamy za twoim przykładem" w tym samym języku, a na plecach wielkie hasło "White Lives Matter". I o ile jeszcze portret błogosławionej pamięci Karola Wojtyły lewomyślni by jakoś przetrawili, to "White Lives Matter" wywołało falę potężnego bólu dupsk, nienawiści, tudzież oskarżeń o rasizm, faszyzm i biały supremacjonizm.
Osobistycznie kiedyś pytałem lewomyślnych, czemu hasło "Black Lives Matter" jest piękne, wzniosłe i godne rozpowszechniania, a hasło "White Lives Matter" jest obrzydliwe i godne potępienia - a odpowiedzi, jakkolwiek momentami interesujące, w większości były jednakowoż bardzo sztampowe, nie były za to na temat i mej ciekawości nie zaspokoiły. Zdecydowanie najczęstszą odpowiedzią było oskarżenie o rasizm, zaraz potem o faszyzm, na trzeciej pozycji uplasował się biały supremacjonizm. Były też, rzecz jasna, sugestie żebym sobie pospierdalał, tudzież życzenia przeżycia pasywnego seksu analnego. Jeśli dobrze pamiętam to tylko jedna osoba starała się podjąć jakąkolwiek próbę merytorycznej dyskusji, ale z racji pewnych braków w wiedzy historycznej, dużych niedostatków w dziedzinie klarownego przekazywania myśli oraz bardzo pomysłowej ortografii i interpunkcji niespecjalnie dało się ją zrozumieć.
No, ale zostawmy już zachód i bolące odbyty lewomyślnych - i zerknijmy sobie na wschód. Otóż dziś rano był uprzejmy spłonąć Most Kerczeński, prowadzący z Półwyspu Tarmańskiego ponad wodami Cieśniny Kerczeńskiej na okupowany przez Rosjan Krym. Przeprawa uległa częściowemu zawaleniu, pozostałą zaś część konstrukcji jest najprawdopodobniej dość poważnie naruszona i są podejrzenia, że może spierdolić się w każdej chwili. Most ten miał strategiczne znaczenie dla Rosjan, umożliwiał bowiem łatwe i bezpieczne zaopatrywanie wojsk okupacyjnych. Moje kręcące się w okolicach centrali Służby Bezpieczeństwa Ukrainy wiewióry twierdzą, że skrymowanie** Mostu Kerczeńskiego nie spowodowało tamże wybuchu fali jakiejś dzikiej radości, obserwowanej często przy niespodziewanych a fortunnych zdarzeniach, a raczej zmęczone uśmiechy zmęczonych ludzi wiedzących, że choć ciężka robota właśnie widocznie posunęła się do przodu, to zostało jej jeszcze w chuj i kawałek - a sił nie przybywa.
Ale wracając do mostu: tak po prawdzie to nie wiadomo, co tam się odjebało. Ruch samochodowy minimalny, na kolejowej nitce stoją cysterny z paliwem - i nagle wielkie PIERDUT, wszystko znika w gigantycznej kuli ognia. Śladów po ataku rakietowym nie ma. Jednakowoż są dwie ciekawe rzeczy, widoczne na nagraniu z monitoringu pod mostem kolejowym. Pierwszą z nich jest nietypowa, większa fala, której grzbiet widać obok filara na malutką chwilę przed wybuchem. Drugą jest czas między eksplozją a opadnięciem przed obiektywem kamery strumieni wody - jest on na tyle krótki, że wydaje się mało prawdopodobne, żeby ta woda została wypchnięta przez spadające do niej elementy jezdni mostu drogowego. Sam wybuch ciężarówki na moście, bo taka jest w tej chwili oficjalna wersja robocza, też raczej nie byłby w stanie chlapnąć wodą przed kamerę - powierzchnię zatoki przed podmuchem eksplozji samochodu częściowo osłoniłaby konstrukcja mostu.
Osobistycznie mam dwie koncepcje, jak to zniszczenie mostu mogłoby zostać przeprowadzone: jedna jest nierealna, a druga jeszcze trudniejsza. Ta nierealna to użycie małej, szybkiej i zdalnie sterowanej łodzi (być może podwodnej) wypakowanej materiałem wybuchowym, która zatrzymując się (lub wynurzając) wzbudziła nietypową falę na moment przed eksplozją - sam wybuch przejeżdżającej ciężarówki mógł być przypadkowy i spowodowany detonacją pod mostem; mógłby także być przewidziany przez twórców, ale to by wymagało niemal niemożliwej koordynacji działań. Ta trudniejsza to podczepienie pod przęsłem jakiegoś ciężkiego ładunku wybuchowego, który zdetonowałby przy uderzeniu o wodę (to by tłumaczyło falę i szybkie chlapnięcie wody), a wybuch ciężarówki to jak w pierwszej wersji - przy czym w tym przypadku niezbędna byłaby nie tylko nadzwyczajna koordynacja, ale też totalna ślepota pilnujących mostu sołdatów.
A jak było z rozjebaniem Mostu Kerczeńskiego naprawdę? A tego to albo się kiedyś dowiemy, albo ni chuja.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* słówko do administratorów Facebooka: współzałożycielka Black Lives Matter, towarzyszka Patrisse Cullors o sobie i swojej (również działającej w tej organizacji) kumpeli powiedziała "Jesteśmy wyszkolonymi marksistkami" (w oryginale: “We are trained Marxists”) - i ani wyciszanie mnie, ani banowanie, ani ograniczanie zasięgów, ani nawet usunięcie strony tego nie zmieni. Prawda ma to do siebie, że nie zawsze jest wygodna.
** taki neologizm skojarzeniowy, pochodzący od słowa "kremacja"
Dodaj komentarz