Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się znów na świecie nawyrabiało. Gdyby nie to, że akurat mam w Światowym Spisku Żydów gorący okres, to mógłbym po całych dniach siedzieć, opisywać i komentować - ale niestety doba mi się nie chce rozciągnąć, a robotę wykonać trzeba. Z góry uprzedzam, że w tej notce pojawią się wyrazy niecenzuralne bo w sposób kulturalny ciężko jest niektóre rzeczy skomentować więc jeśli masz bluzgowstręt to skończ lekturę >>>tutaj<<<. A jeśli znasz nahuatl to w zasadzie możesz pominąć większość odnośników oznaczonych gwiazdkami.
Daleko od Najjaśniejszej, za Wielką Wodą, którą włada Chalchiuhtlicue*, znajduje się Mexihko**. Tamtejsze władze wpadły na bardzo dobry, niczym kubeczek świeżo zaparzonej xocolātl***, pomysł - a przynajmniej tak im się wydawało. Otóż postanowiły aresztować pana Ovidio Guzmana, który znany jest z tego, że spłodził go pan Joaquín Archivaldo Guzmán Loera, zwany "el Chapo" - szef jednego z prężniejszych meksykańskich karteli, Sinaloa. Zresztą sam aresztowany też jest ważną fiszą w tej organizacji, gdyż jego tatusiek akuratnie siedzi w pierdlu i osobistycznie dowodzić gangsterami nie może. Aresztowanie pana Ovidia Guzmana spodobało się gangsterom mniej więcej tak, jak próba wsadzenia saguaro w cuichilli**** - i zrobili w stanie Sinaloa taki ahuiancalli*****, że tylko czerwonych latarni i wygodnego łóżka brak. A biorąc pod uwagę, że kartel Sinaloa liczy sobie, według ostrożnych szacunków, jakieś 100 000 (słownie: sto tysięcy) ludzi, z czego większość jest uzbrojona i fanatycznie oddana szefostwu - to możecie sobie wyobrazić skalę tegoż burdelu. Regularne siły policyjne zostały pogonione, policyjne oddziały kontrterrorystyczne zostały pogonione, lokalne oddziały wojskowe, nie dysponujące ciężkim sprzętem, też zostały pogonione - ale krajowi szyszkownicy wreszcie załapali, że jak tak dalej pójdzie to cały stan się wymknie spod kontroli, i wysłali w teren wsparcie. Nad miastem Culiacán, będącym siedzibą lokalnych władz, latają sobie wojskowe helikoptery uzbrojone w karabiny M134 Minigun******, z których napierdalają jak tylko coś wyda się obsłudze podejrzane. Do Culiacán zmierzają także czołgi oraz wozy opancerzone, o BPP******* nie wspominając, więc sytuacja wygląda tak, jakby właśnie wybuchła tamże rewolucja lub wojna domowa. Nie wiem kto wpadł na pomysł aresztowania pana Ovidia Guzmana - ale jeśli sądził, że obędzie się bez grubej awantury, to chyba się z własnym tepōlli******** na łby pozamieniał. Zwłaszcza, że w 2019 roku pan Ovidio Guzman już raz został zatrzymany przez policję, po czym wybuchły zamieszki, a jego zwolennicy i podwładni zrobili taki rozpiździaj, że władze były zmuszone aresztanta zwolnić.
Osobistycznie sądzę, że siły rządowe w końcu wygrają bitwę z kartelem Sinaloa gdyż mają znaczną przewagę w ciężkim sprzęcie, tudzież wsparcie powietrzne - ale bez strat się nie obejdzie. Gangsterzy dysponują nie tylko pistoletami zwykłymi i maszynowymi, mają także karabiny szturmowe, karabiny maszynowe, wielkokalibrową broń snajperską, granatniki - i cholera jedna wie, co jeszcze. Na pewno mają też samochody opancerzone, zarówno samoróbki, jak i wyprodukowane przez profesjonalne firmy - prawdopodobnie jednak nie mają ani czołgów, ani lotnictwa. Zanim jednak w stanie Sinaloa nastanie spokój to do Tonatiuhican********* trafi wielu ludzi. Wychodzi mi na to, że pomysł jakiegoś urzędasa odnośnie zatrzymania pana Ovidia Guzmana, chociaż teoretycznie słuszny i dobry jak kubeczek świeżo zaparzonej xocolātl, w praktyce może okazać się równie przyjemny jak lewatywa z chīlli.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* to w języku nahuatl, jest to imię bogini opiekującej się wodami. W dosłownym tłumaczeniu znaczy Jadeitowa Spódnica
** to też w języku nahuatl, oznacza Meksyk - przy czym fonetycznie to nie będzie "Meksiko", tylko "Mesziko"
*** to też jest w nahuatl, wskazówkę co do wymowy (i przy okazji tłumaczenia) macie linijkę wyżej
**** to też w nahuatl, oznacza miejsce, w które zdecydowanie nie powinno wsadzać się karnegii olbrzymiej. Chyba, że ktoś jest pasywnym dendrofilem z naprawdę silnymi skłonnościami masochistycznymi
***** jakby ktoś miał wątpliwości: to też jest język nahuatl. A dokładniej to określenie tego miejsca, gdzie ahuiani daje cuichilli
****** to taka szybkostrzelna, sześciolufowa broń, wydająca z siebie charakterystyczne basowe "brrrrrt"
******* to akurat nie jest z języka nahuatl, to jest specjalistyczny termin wojskowy. Najczęściej się go tłumaczy jako Biedna Pierdolona Piechota
******** a to znowu jest w nahuatl. Oznacza ten narząd, którego obsługą najczęściej zajmuje się ahuiani
********* siedziba boga Tonatiuha, opiekuna m.in. poległych w walce wojowników. W bardzo dużym uproszczeniu możemy przyjąć, że Tonatiuhican to mezoamerykański, konwergentny odpowiednik staronordyckiej Walhalli
Dodaj komentarz