Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, cały czas się wywija w Najjaśniejszej. Uprzedzam, że notka będzie zahaczała o polską scenę politykierską więc pojawią się w niej wulgaryzmy - jeśli ci to przeszkadza to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Związek Socjalistycznych Republik Europejskich z lekka pogrąża się w recesji, co szczególnie wyraźnie widać w Bundesrepublice pod rządami Fuhrera Olafa Scholza z Kommunistische (verzeihung: Sozialdemokratische) Partei Deutschlands. Ale rządząca w Najjaśniejszej partia Podwyżki i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) za Niemcami nie przepada, Eurokołchozowi też robi ziaziu i konkretnie wbrew - i stwierdziła, że ona pierdoli takie wczasy i recesji w Polsce nie będzie. I żeby było śmieszniej - w niewytłumaczalny sposób to zadziałało. Mimo, że gospodarka zwalnia, to zatrudnienie rośnie - stopa bezrobocia spadła w Najjaśniejszej poniżej 5%, czyli mamy najmniej niepracujących od 30 lat. Moje wiewióry rezydujące na warszawskim Polu Mokotowskim, w okolicach Alei Niepodległości 208, gdzie znajduje się Główny Urząd Statystyczny, twierdzą, że najtęższe tamtejsze umysły głowią się nad tym fenomenem i nie potrafią go racjonalnie wytłumaczyć. Najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie tego zjawiska podsłuchały w rozmowie dwóch pracowników, którzy wyszli przed gmach zapalić papierosy: "Kurwa, ten PiS jest tak zjebany, że nawet recesję spierdolił".
A jak już jesteśmy przy rządzącej Najjaśniejszą partii Podwyżki i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) to musimy sobie koniecznie posłuchać jednego z prominentnych działaczy tej bandy, pana Mariusza Błaszczaka, pełniącego obecnie obowiązki ministra obrony narodowej. Całkiem niedawno zapowiadał on kupno 180 produkowanych w Korei Południowej czołgów K2 (pisałem o sprawie w notce z 22 lipca). W międzyczasie się pokazało, że to nie mają być czołgi K2, tylko K2PL, czyli wersja bardzo mocno zmodernizowana - w zasadzie z oryginału to ma zostać chyba tylko silnik i armata, cała reszta ma być zmieniona aby dostosować ją do wymagań Wojska Polskiego. A do tego wczoraj pan minister Mariusz Błaszczak stwierdził, że jednak nasza armia nie kupi 180 czołgów, tylko 1000. Słownie: tysiąc.
Osobistycznie widzę kilka problemów. Pierwszy to, rzecz jasna, finanse - K2 już w swojej wersji podstawowej jest jednym z najdroższych czołgów świata, po modernizacji będzie kosztował jeszcze więcej. Problem drugi, wiążący się z pierwszym: trzeba będzie także zadbać o całą masę pojazdów do obsługi nowych nabytków: WuZeTki*, samobieżne mosty pontonowe, trały przeciwminowe, cysterny, transportery amunicji, wozy dowodzenia i inny szpej potrzebny nowoczesnym siłom pancernym na polu walki i w okolicach. Problem trzeci, powiązany z pierwszym i drugim: do transportu czołgów i reszty pojazdów gąsienicowych trzeba będzie uzupełnić flotę ciężarówek z lawetami przystosowanymi do przewozu tak ciężkich maszyn. Problem czwarty, wiążący się z poprzednimi: cały ten sprzęt musi być obsługiwany przez wyszkolony personel - same czołgi będą wymagały 3 tysięcy czołgistów (załoga K2 składa się z trzech osób), do tego kierowcy lawet, cystern i wozów zaopatrzeniowych, personel pomocniczy, sztabowcy i cholera jedna wie, co jeszcze. Zazwyczaj przyjmuje się, że żołnierze liniowi, którzy faktycznie czynnie walczą, stanowią maksymalnie 25% składu osobowego armii (przy czym, w mojej opinii, jest to założenie kurewsko optymistyczne) - z prostej matematyki wynika nam, że do działania tych tysiąca czołgów potrzeba 12 tysięcy. Gdyby przyjąć wariant mniej optymistyczny, czyli 10% stanu to walczący - liczba osób potrzebnych do prawidłowego funkcjonowania rośnie do 30 tysięcy. Tych ludzi trzeba ubrać, wyżywić i zapewnić schronienie, narzędzia oraz żołd; maszyny potrzebują paliwa, części zamiennych, płynów eksploatacyjnych, tudzież amunicji - i tu wracamy do pierwszego problemu: skąd na to wszystko naruchać kasę?
Pobawmy się chwilę matematyką. Nie chodzi mi, rzecz jasna, o dokładne wyliczenia - raczej o rząd wielkości. Jeden K2 kosztuje 8,3 miliona dolarów, co w przeliczeniu po wczorajszym kursie daje 38364260 złotych. Liczmy 39 milionów, bo dolar zwyżkuje a modernizacja podniesie koszty. Na same czołgi wydajemy więc 39 milionów razy 1000 sztuk. 39000000*1000=39000000000. Słownie: 39 miliardów złotych. Przewidywane w ustawie dochody budżetowe Najjaśniejszej, lekko zaokrąglając, mają wynieść w tym roku 492 miliardy złotych. Wydatki, też lekko zaokrąglając, mają być na poziomie 522 miliardów**. Czyli, lekko licząc, mamy manko w kasie na jakieś 30 miliardów - i to według założeń przegłosowanej w ubiegłym roku, a zupełnie nierealnej w tym, ustawy budżetowej. I w tym momencie wchodzi minister obrony Najjaśniejszej, pan Mariusz Błaszczak, cały na biało, i radośnie stwierdza, że pierdolić inflację, jebać szalejące ceny surowców energetycznych, chędożyć uzgodnione plany wydatków i deficyt, walić logikę i srać na matematykę - chuj, kupujemy czołgi. Że o samolotach, śmigłowcach szturmowych, artylerii rakietowej, samobieżnych armatohaubicach, niszczycielach czołgów, systemach minowania narzutowego, tudzież innym szpeju ściśle bojowym nie wspomnę, a kwestię sprzętu pomocniczego to już w ogóle pominę całkowitym milczeniem.
Pan minister Mariusz Błaszczak radośnie założył sobie ekonomiczne klapki na oczy i stwierdził, że na same koreańskie czołgi wypierdoli jakieś 8% dochodów budżetowych Polski. Że już nie wspomnę o amerykańskich Abramsach, samolotach, śmigłowcach szturmowych, artylerii rakietowej, samobieżnych armatohaubicach, niszczycielach czołgów, systemach minowania narzutowego, oraz innym sprzęcie pola walki. I kwestię sprzętu niebojowego też po raz kolejny przemilczę.
Jeśli tak ma wyglądać rządzenie finansami Najjaśniejszej to osobistycznie sugeruję, żeby osoby za nie odpowiedzialne, z panem ministrem obrony narodowej Mariuszem Błaszczakiem na czele, na trzy lata wróciły do jeżdżenia na udającym konia patyku i napierdalania pokrzyw kijem, potem na osiem lat poszły do podstawówki i nauczyły się podstaw matematyki, później na cztery lata do liceum zgłębiać tajniki algebry i jeszcze na pięć na jakieś studia ekonomiczne. Tak będzie zdecydowanie najlepiej zarówno dla Najjaśniejszej, jak i dla jej mieszkańców - przez te dwadzieścia lat obecni decydenci dużo się będą mogli nauczyć, a i wiele może się na świecie zmienić.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* mimo smakowitej nazwy to nie są ciastka, tylko Wozy Zabezpieczenia Technicznego.
** oczywiście chuja się sprawdzą - tarcze antyinflacyjne, pomoc dla Ukrainy, inne nieprzewidziane wydatki - i całe przewidywania można sobie złożyć i włożyć w buty. Albo ciasno zrolować i wsadzić w dupę, jak komu wola.