Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znowuż się na świecie nawyrabiało. Tradycyjnie ostrzegam, że pojawią się wyrazy niecenzuralne więc jeśli ranią one twą zbolałą duszę to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Koniec roku nam się zbliża wielkimi krokami więc można się pokusić o małe podsumowanie. Otóż w słynącej z polityki multikulti Szwecji brutalnie pobity został rekord ofiar strzelanin. W mijającym roku od kul z broni palnej padło 60 mieszkańców kraju Trzech Koron, co stanowi dość poważny wzrost w porównaniu do roku 2021, kiedy to rozpędzone do wysokiej prędkości bryłki ołowiu stały się przyczyną zgonu 45 osób. Dla porównania: w innych krajach skandynawskich śmierć w strzelaninach jest zjawiskiem o wiele rzadszym, w Norwegii zanotowano takie 4, także samo w Danii, a w Finlandii tylko 2. Osobistycznie mam pewną teorię, czemu w multikulturowej Szwecji jest cała kupa strzelanin z ofiarami śmiertelnymi, a w takiej niespecjalnie multikulturowej Finlandii do nielegalnego użycia broni palnej w zasadzie niemal nie dochodzi - ale nie będę jej upowszechniał bo administratorzy Facebooka za napisanie nielewomyślnej prawdy bardzo chętnie wysyłają na banowe pola, tudzież tną zasięgi.
Moje francuskie wiewióry rezydujące w okolicach szpitala Sainte Musse w Tulonie spłakały się ostatnio ze śmiechu. Otóż do tegoż szpitala zgłosił się pacjent w wieku lat 88 twierdzący, że w jego odbycie znajduje się pocisk artyleryjski z czasów I wojny światowej. Lekarze na początku nie uwierzyli, ale po wstępnych badaniach się pokazało, że pacjent jednak nie łgał i w jego dupsku faktycznie znajduje się cały nabój, łącznie z łuską. Łapiduchy czym prędzej wezwały saperów - i wspólnymi siłami uwolniły amunicję z kłopotliwego staruszka. Pokazało się, że 88-latek znalazł niebezpieczny przedmiot w domu swojego brata. Nie potrafił jednak wytłumaczyć jakim cudem mierzący 18 centymetrów długości nabój kalibru 90 mm znalazł się w jego kiszkach. Może to są te szeroko rozumiane różnice kulturowe, może we Francji w dobrym tonie jest wsadzenie sobie cudzej własności w dupę podczas odwiedzin - osobistycznie wolę tematu nie zgłębiać i, na wszelki wypadek, do Francji się nie wybieram.
Afera łapówkowa we władzach Związku Socjalistycznych Republik Europejskich rozwija nam się pięknie, belgijska policja zrobiła naloty na ponad 20 biur i mieszkań szyszkowników eurokołchozu, i skonfiskowała ponad 1,5 miliona ojro w gotówce. Na pierwszy plan tejże afery wysunął się agent M118, czyli pan Mohamed Belahrech, zatrudniony w służbach specjalnych Maroka. Żeby było śmieszniej: o agenturalnej działalności pana Mohameda Belahrecha od lat wiedziały wywiady Hiszpanii i Francji - i nic z tą wiedzą nie zrobiły. Ani nie starały się pana M118 przewerbować, ani podkupić, ani aresztować, ani nafaszerować fałszywymi danymi - po prostu pozwoliły mu działać. Rodzi się pytanie: po chuj komu służby specjalne, które nic nie robią w sprawie znanego cudzoziemskiego agenta? A za tym pytaniem pojawia się kolejne: czy w przypadku agentów innych państw służby specjalne krajów Związku Socjalistycznych Republik Europejskich także wykazują się taką biernością? Bo jeśli tak, to pan Siergiej Jewgienjewicz Naryszkin, Dyrektor Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej, na pewno się ucieszy i jeszcze kilku swoich podwładnych do eurokołchozu przyśle. Chociaż osobistycznie sądzę, że wśród ludzi na wyższych stołkach w całej Europie jest już całkiem sporo ruskich agentów, ewentualnie ludzi zbyt głupich, żeby być agentami, ale działających po linii pana Władimira Władimirowicza Putlera (przepraszam: Putina) - a wśród tzw. aktywistów, zwłaszcza klimatycznych, pożytecznych idiotów prezydenta Rosji jest aż nadto.
Ciekawe wiadomości docierają z Finlandii, gdzie w miejscowości Rautjarvi jakaś chujoza podpaliła w niedzielę rano zabytkowy drewniany kościół. Świątynia została podpalona podczas mszy, a drzwi zostały związane liną, aby uniemożliwić wiernym ewakuację. Plany podpalacza jednakowoż nie wypaliły do końca - chociaż kościół zgorzał doszczętnie, to żadna z 40 znajdujących się w środku osób nie została poszkodowana, co wierzący mogliby uznać za świąteczny cud.
Ale koniec tych wojaży zagranicznych, wróćmy sobie do Najjaśniejszej - bo tu też się ciekawe rzeczy dzieją. Otóż w marcu w Częstochowie ustawiono przy przejściu dla pieszych obok skrzyżowania ulic Fieldorfa i Bacewicz ludzika z rur stalowych oklejonych odblaskową folią. Pomiary dokonane zarówno przez częstochowski magistrat, jak i policję, jasno wykazały, że dość znacznie zmniejszyła się średnia prędkość pojazdów wjeżdżających na rzeczone przejście. Władze Częstochowy zdecydowały więc o zamówieniu większej ilości analogicznych ludzików, i rozstawieniu ich w pobliżu innych przejść dla pieszych. Ogłoszono więc przetarg na wykonanie 10 sztuk. Stanęły do niego dwie firmy: pierwsza zaoferowała cenę 12 300 złotych, druga 100 860 złotych. Łatwo więc przeliczyć, że jedna sztuka ludzika kosztowałaby częstochowskich podatników 1230 złotych w pierwszym przypadku i nieco ponad 10 tysięcy w drugim. Przetarg, ku zdziwieniu opinii publicznej, wygrała ta druga, dużo droższa oferta. I być może cała sprawa by przeszła bez echa, gdyby jakaś dobra dusza nie zainteresowała się wymaganiami przetargu - pokazało się bowiem, że droższa oferta odpowiada wręcz idealnie warunkom przetargu. Takie zbiegi okoliczności się, co prawda, zdarzają - jednak są niezwykle rzadkie. Znacznie częstsze są przypadki pisania warunków pod konkretną ofertę, najczęściej w zamian za niejawne korzyści otrzymywane przez twórcę oferty od producenta przedmiotu przetargu publicznego. Na tej samej zasadzie samochody służbowe zakupiło kiedyś jedno z ministerstw Najjaśniejszej - przetarg był napisany w ten sposób, że warunki spełniał tylko konkretny model konkretnej marki. Przetarg się odbył, wygrał ten, kto wygrać miał - i od strony prawnej wszystko było pięknie, nikt i NIK nie miał prawa się przypierdolić. Wracając jednak do Częstochowy i ludzików z rurek stalowych oklejonych odblaskową taśmą: osobistycznie sądzę, że dobrze byłoby, aby ktoś przyjrzał się temu przetargowi, na ten przykład Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego