Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, dzieje się na świecie. Z góry uprzedzam, że będzie długo i bez grubszych słów, aczkolwiek ten wpis będzie raczej dla osób pełnoletnich - jeśli cię to drażni to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Moje sycylijskie wiewióry rezydujące w okolicach uniwersytetu w Katanii donoszą, że tamtejsi naukowcy spotkali się ze specjalnym przypadkiem. Otóż lekarze z lokalnego szpitala Świętego Marka zgłosili się do nich z próbkami pobranymi od jednego z pacjentów, który wrócił z wakacji w Madrycie. I pokazało się, że te próbki śmiało mogą robić za broń biologiczną, zawierają bowiem koronawirusa SARS-CoV-2, wirusa HIV oraz wirusa małpiej ospy. Pacjent, od którego zostały pobrane, wcześniej dwukrotnie zaszczepił się przeciwko koronawirusowi, ale najwidoczniej nie uchroniło go to od zakażenia się tym syfem*. Przeciwko HIV-owi i małpiej ospie się nie zaszczepił, zapewne dlatego, że szczepionki na te syfmalarie nie istnieją. Rzecz jasna przed HIV-em mógł się do pewnego stopnia zabezpieczyć, stosując prezerwatywy podczas stosunków z przygodnie poznanymi partnerami; takoż samo ryzyko zakażenia małpią ospą byłoby znacząco mniejsze, gdyby nie dawał się obcym facetom walić w kakaowe oko bez gumy lub nie łykał wszystkiego, co mu w gębie wytryśnie - no ale jest jak jest, poniosła go najwidoczniej rządza i teraz ma problem. A swoją drogą to wyjątkowo mało inteligentny jest ten członek Ludu Alfabetu: o tym, że kondomy zabezpieczają przed HIV-em wiadomo od wielu lat - a on wolał uprawiać seks bez. To, że małpia ospa przenosi się przez bliski kontakt fizyczny i, dziwnym trafem, częściej atakuje Lud Alfabetu niż osoby heteroseksualne - też nie jest tajemnicą. W sumie obie te syfmalarie złapał na własne życzenie, jedynie na koronawirusa nic nie mógł poradzić.
Ale zostawmy już problemy Ludu Alfabetu, zerknijmy sobie co też nowego wymyślił mój nieulubiony pan papieZ Franciszek. Otóż głowa Kościoła Katolickiego była uprzejma po bombowej śmierci pani Darii Dugin wydalić ze swego międzyusza, że oto zginęła niewinna dziewczyna. Zadziwiające, że pan papieZ Franciszek jakoś nie sprawiał wrażenia tak przejętego po masakrowaniu ukraińskich cywilów w Buczy, po zbombardowaniu mariupolskiego teatru dramatycznego w którym schroniły się kobiety i dzieci, czy też po setkach innych zbrodni wojennych popełnionych przez kacapskich sołdatów na Ukraińcach.
Pan papieZ Franciszek stwierdził też, że wojna jest szaleństwem. No jest, przy czym czasami trzeba wziąć udział w szaleństwie aby nie stracić wolności, aby nie stać się niewolnikiem nieludzkiego systemu - i aby przez podporządkowanie się szaleńcowi nie zasilić jego armii, samemu nie stać się jednym z szaleńców, którzy rozpętują kolejną odsłonę szaleństwa. Czasami szaleństwa wojny po prostu nie da się uniknąć. Prezentowany przez pana papieZa Franciszka pacyfizm jest może piękny i wzniosły, ale, podobnie jak komunizm, tylko w teorii - praktyka pokazuje, że w rzeczywistości zupełnie się nie sprawdza; zarówno pacyfizm, jak i komunizm, są sprzeczne z ludzką naturą do tego stopnia, że po prostu nie da rady ich wprowadzić w życie.
Zostawmy już Stary Kontynent i zajrzyjmy sobie do Stanów coraz mniej Zjednoczonych, bo tamże też się niezłe cuda dzieją. W rządzonej przez Demokratów Kalifornii od roku 2035 ma obowiązywać całkowity zakaz sprzedaży samochodów napędzanych silnikami spalinowymi. Jest to pomysł totalnie kretyński ze względu na zasięg pojazdów elektrycznych i czas ich ładowania - chyba, że przez te 13 lat technologia rozwinie się na tyle, że wyeliminuje te problemy, na co się jednakowoż nie bardzo zanosi.
Ale to nie jedyne cuda dziejące się w Nowym Świecie. Otóż tamtejsi kolorowi pracownicy infolinii skarżyli się na przypadki rasizmu wśród klientów, którzy rozpoznając zagraniczny akcent potrafili być bardzo niemili. Jedna z firm z Doliny Krzemowej postanowiła pomóc ludziom pracującym "na słuchawkach" i opracowała technologię, która w czasie rzeczywistym zmienia akcent pracownika call center na amerykański. Teoretycznie wszystko jest ładnie i pięknie, ale czy problem rasizmu telefonicznego zniknął? Otóż nie, pokazało się bowiem, że od rozmaitych lewomyślnych zwolenników multikulti napłynęła cała masa skarg, że wszyscy pracownicy infolinii brzmią "zbyt biało", że jest za mało różnorodności i że trzeba kultywować różnorodność językową. Telefonistom nowa technologia "tłumaczenia" akcentów nie tylko nie przeszkadza, ale wręcz pomaga gdyż ustały niemiłe odzywki klientów; większość klientów także jest zadowolona gdy rozmawia z osobą mającą znajomy akcent, zmniejszyła się także liczba nieporozumień. Ale, rzecz jasna, racjonalne argumenty do lewomyślnych nie docierają - oni chcą różnorodności wbrew funkcjonalności, kosztem zarówno pracowników infolinii, jak i klientów. Osobistycznie myślę, że zwolennicy multikulti powinni sobie tatuować na czołach hasło "Możesz mieć obsrane spodnie - byle było różnorodnie", ewentualnie "Nie musi być dobrze i miło - byle różnorodnie było" - informowaliby w ten sposób wszystkich naokoło o dwóch ważnych rzeczach. Po pierwsze: że różnorodność cenią sobie wyżej niż własny wygląd. Po drugie: ostrzegaliby potencjalnego interlokutora, że ma do czynienia z osobą o inteligencji bezobjawowej lub zerowej.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* a ponieważ nie chce po raz kolejny zwiedzać banowych pól to od razu zamieszczam krótki fragment dla moderacji Facebooka: tak, oczywiście, szczepionki przeciwko koronawirusowi oczywiście chronią przed koronawirusem, przecież to jest oczywiste jak coś oczywistego. Najprawdopodobniej chronią także przed szpotawą stopą, pypciem na nosie oraz luźnymi zwieraczami okrężnymi odbytnicy po Miesiącu Dumy.