21.09.2022 orędzie i rozporządzenie...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znowuż się na świecie zadziało. Ta notka nie będzie pozbawiona wulgarnego języka, jeśli ci to nie pasuje to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Pan Władimir Władimirowicz Putler (przepraszam: Putin) pierdolnął orędzie do narodu, w którym ogłosił częściową mobilizację i, tradycyjnie, postraszył użyciem broni atomowej. W szeregi rosyjskiej armii ma powrócić 300 tysięcy rezerwistów. Teoretycznie jest to spora siła, ale w praktyce raczej nie będzie ona stanowić poważnego zagrożenia. Rosyjskie wojsko już przed inwazją na Ukrainę miało poważne problemy aprowizacyjne, brakowało sprawnego sprzętu mechanicznego, sortów mundurowych, wyposażenia, broni strzeleckiej i środków medycznych - a teraz sytuacja zapewne jest jeszcze gorsza, działania bojowe zużywają te zasoby w tempie ekspresowym. Jeśli więc te 300 tysięcy przywróconych do służby żołnierzy ruszy na Ukrainę to będą to bojcy bardzo źle wyposażeni, najprawdopodobniej dysponujący ledwo sprawnym sprzętem z rezerw i raczej słabo dowodzeni przez oficerów tyłowych, którzy nigdy nie byli nie tylko w prawdziwej walce, ale nawet na porządnych poligonowych ćwiczeniach. Mówiąc krótko: wartość bojowa tych świeżych jednostek będzie żadna lub prawie żadna - zwłaszcza, że zmobilizowani zostaną ludzie, którzy nie chcą walczyć, a zatem ich morale będzie bardzo niskie. Można to wywnioskować po kosmicznej długości kolejkach, które utworzyli przy granicy z Finlandią pragnący spierdolić przed poborem Rosjanie.
Oddzielną sprawą jest kwestia użycia broni atomowej przez moskwicinów. Osobistycznie nie sądzę, żeby pan Władimir Władimirowicz Putler (przepraszam: Putin) zdecydował się na podjęcie takiego kroku, gdyż mogłoby to oznaczać wybuch trzeciej wojny światowej - takiej, po której mogłoby nie być zwycięzców, a tylko nieliczne niedobitki starające się przetrwać na jałowych, postnuklearnych pustkowiach. Cywilizowany świat ma wystarczającą liczbę rakiet i bomb atomowych, by Rosja już nigdy się nie podniosła - niestety Rosja również ma dość broni jądrowej, by zmienić większość świata w radioaktywną pustynię. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że samowładcy Rosji nie popierdoliło się już totalnie między uszami - a tego, niestety, wykluczyć nie można.
Ale zostawmy już Rosję, zerknijmy sobie teraz na Związek Socjalistycznych Republik Europejskich. Otóż Komisja Europejska radośnie ustaliła sobie normy zużycia energii, które od 1 marca przyszłego roku mają spełniać odbiorniki telewizyjne na terenie całego eurokołchozu. Problem polega na tym, że założenia unijnej regulacji opierają się na badaniu zużycia prądu w latach 2014-2017, kiedy na rynku nie było jeszcze telewizorów 8K i MicroLed, które w zamian za niesamowitą jakość obrazu żrą kupę energii. Żeby było ciekawiej: około połowy modeli telewizorów HD i nawet do 70% 4K także nie spełnia proponowanych przez naczalstwo eurokołchozu norm - tak więc, jeśli nic się nie zmieni, od 1 marca 2023 staną się nielegalne. Osobistycznie sądzę, że Komisja Europejska powinna albo dostosowywać prawo do rozwoju technologicznego ludzkości, albo zająć się czymś innym. Na ten przykład pasywną sodomią - myślę, że mniej by tym Europejczyków wkurwili niż swoimi nowymi rozporządzeniami.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego