25.09.2022 horoszaja technika i naczalstwo...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, nie chce się przestać dziać na tym świecie. Od razu ostrzegam, że w tej notce padną grubsze słowa więc jeśli nie chcesz nimi zbrukać swych ocząt to skończ lekturę >>>tutaj<<<. Aha, i długo będzie - żeby nie było, że nie uprzedzałem.
Kacapscy inżynierowie i mechanicy wojskowi są z lekka przerażeni ilością zniszczonego sprzętu zmechanizowanego, który trafia do nich na naprawy. Wpadli więc na wyjebany w kosmos pomysł, któremu osobistycznie bardzo przyklaskuję. Otóż stwierdzili, że bojowe wozy piechoty BMP-2, transportery opancerzone BTR-80 i samochody opancerzone Tigr zbyt łatwo ulegają zniszczeniu po kontakcie z przeciwpancernymi pociskami kierowanymi, którymi napierdalają żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy - a więc trzeba tym pojazdom zapewnić lepszą ochronę. W tym celu zaczęli instalować na karoseriach moduły pancerza reaktywnego Kontakt-1. Osoby obznajomione z militariami już zaczęły z niedowierzaniem kręcić głowami mówiąc "o kurwa, nie wierzę" - a pozostałym już wyjaśniam o co chodzi.
Najpierw jednak poświęcę chwilę, aby wytłumaczyć osobom niewtajemniczonym, co to jest strumień kumulacyjny i skąd się bierze. Otóż, patrząc od przodu, głowica pocisku kumulacyjnego składa się, w uproszczeniu, z czujnika piezoelektrycznego, przestrzeni za nim, miedzianego stożka skierowanego czubkiem do tyłu, materiału wybuchowego i zapalnika. Napotkawszy cel czujnik wysyła impuls do zapalnika, który powoduje eksplozję materiału wybuchowego. Do tej pory wszystko było jasne i proste, magia zaczyna się teraz: otóż temperatura wybuchu topi miedziany stożek, jednocześnie "przenicowując" go czubkiem do przodu i nadając mu bardzo wysoką prędkość. W efekcie otrzymujemy zapierdalającą cieniutką igłę płynnej miedzi, która przetapia się przez pancerz celu. I ta cieniutka igła to właśnie jest strumień kumulacyjny.
Teraz przejdziemy sobie do celu. Pancerz reaktywny to, w pewnym uproszczeniu, metalowe pudełko zawierające materiał wybuchowy, które przytwierdza się na zewnątrz pancerza czołgu. Materiał wybuchowy eksploduje w momencie kontaktu ze strumieniem kumulacyjnym generowanym przez głowicę kumulacyjną przeciwpancernego pocisku kierowanego, rozpraszając go i redukując tym samym jego skuteczność. Na czołgach działa to całkiem skutecznie, czemu więc ma nie działać na wozach opancerzonych? Odpowiedzią jest grubość pancerza: w czołgach jest ona duża więc chroni załogę przed eksplozją znajdującego się na nim materiału wybuchowego z kostek pancerza reaktywnego. W wozach opancerzonych pancerz jest zdecydowanie delikatniejszy więc nawet jeśli go nie rozerwie sam wybuch, to najprawdopodobniej nastąpi jego fragmentacja i po całej kabinie będą sobie z naddźwiękową prędkością popierdalać oderwane cząstki stali. O tym, co się stanie z ciałami załogi, które znajdą się na drodze takich drobinek, pisać już chyba nie muszę. Żeby było ciekawiej: takie popierdalające kawałki metalu mogą przebić przewody elektryczne pojazdu, powodując zwarcie i w konsekwencji pożar - a sołdaci mają mundury wykonane z palnej tkaniny. Jeśli więc nawet jakiś moskwicin przeżyje szatkowanie oderwanymi fragmentami pancerza własnego pojazdu to dalej ma szansę spłonąć żywcem w swoim maskchałacie.
Ale, rzecz jasna, tu się zabawa nie kończy. Pancerz reaktywny zwiększa wagę pojazdu, a co za tym idzie zmniejsza jego osiągi, które są kluczowe dla przetrwania sprzętu na współczesnym polu bitwy. A żeby było jeszcze śmieszniej: jest bardzo prawdopodobne, że detonację kostki Kontakt-1 może wywołać pocisk z działka kalibru od 20 mm. wzwyż - czyli nawet przypadkowe trafienie, które mogłoby być stosunkowo niegroźne dla "gołego" wozu, po dopancerzeniu ma szansę wybić załogę i spalić pojazd, wyłączając go dokumentnie z dalszej walki. Pomysł w pizdu udany, mam nadzieję, że kacapy wpadną na jeszcze kilka takich. Ze swojej strony mogę na szybkości i całkiem gratis podrzucić jeszcze jeden: przymocowanie plastikowych kanistrów z benzyną zatkanych sodowym* korkiem do kraty zasłaniającej silnik w czołgach.
No, ale starczy już tych militaryzmów i ogólnie Rosji, zerkniemy sobie teraz do słonecznej Italii. Otóż tamże właśnie odbywają się wybory parlamentarne i wszystko wskazuje na to, że włoska lewica dostanie po dupie a do władzy dorwie się koalicja Fratelli d'Italia (Braci Italii) z Ligą i Forza Italia - a to oznacza rządy mniej więcej prawicowe. Ciężkie mogą nadejść termina dla nielegalnych migrantów tudzież ich lewomyślnych popleczników; trudniejsza może się zrobić sytuacja Komisji Europejskiej po ostrym skręcie w prawo trzeciego co do wielkości państwa Związku Socjalistycznych Republik Europejskich; nawet Rosja może mocniej dostać po tyłku gdyż szefowa koalicji, pani Giorgia Meloni, już zapowiada mocniejsze wspieranie Ukrainy i zwiększenie sankcji wobec państwa pana Władimira Władimirowicza Putlera (przepraszam: Putina). Może więc zrobić się w tym naszym eurokołchozie i okolicach jeszcze ciekawiej.
A skoro już o Związku Socjalistycznych Republik Europejskich zacząłem to grzechem byłoby paru słów nie napisać o wypowiedzi towarzyszki Ursuli von der Leyen na temat pieniędzy dla Polski z Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności - wczoraj tego zrobić nie mogłem, gdyż była notka bez wulgaryzmów, a dziś mogę. Otóż towarzyszka przewodnicząca Komisji Europejskiej stwierdziła, że Najjaśniejsza chuja zobaczy, a nie kasę z Krajowego Planu Odbudowy, gdyż władze Polski nie zgadzają się na warunki podyktowane przez szefostwo eurokołchozu. Warunki, dodajmy, z obsranej dupy brudnym paluchem wyjęte i na używanej srajtaśmie spisane, głęboko ingerujące w sprawy będące w wewnętrznej gestii Najjaśniejszej i wychodzące daleko poza zawarte w traktatach europejskich ustalenia. Całkowicie osobną kwestią jest, że pieniądze z KPO miały być rozdawane wszystkim bez żadnych warunków - ale szantażyści z Komisji Europejskiej uznali, że mogą przy ich pomocy coś przy okazji ugrać. Osobistycznie uważam, że jest to zachowanie co najmniej nieeleganckie - ale po lewomyślnych zarządcach Związku Socjalistycznych Republik Europejskich ni chuja nie należało się spodziewać czegoś innego.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* sód bardzo gwałtownie reaguje z wodą, wytwarzając duże ilości ciepła. Od ciepła zapalają się opary benzyny, plastikowy kanister się topi, płonąca wacha zalewa silnik wypalając kable i unieruchamiając maszynę.