13.10.2022 Aotearoa...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się w Nowej Zelandii narobiło. Ta notka będzie krótka i niesmaczna więc jeśli masz zamiar ją czytać podczas posiłku to raczej zrezygnuj z czytania >>>tutaj<<< i wróć do lektury po jedzeniu.
Dążenie lewomyślnych do zmniejszenia ludzkiego wpływu na środowisko przybiera coraz dziwniejsze formy. W takiej, na ten przykład, Nowej Zelandii, rząd towarzyszki Jacindy Arden z tamtejszej Partii Pracy ma zamiar wprowadzić nowy, uderzający w rolników, podatek. Otóż hodowcy bydła będą płacić za to, że ich krowy wydalają mocz i gazy. Nie regulujcie oczu ani monitorów: farmerzy dostaną po kieszeni gdyż ich krowy szczają, bekają i pierdzą. Według towarzyszki Jacindy Arden nowa danina ma wpłynąć na zmniejszenie emisji gazów cieplarnianych. Osobistycznie zadaję sobie tylko jedno pytanie: jak rolnicy wytłumaczą swojemu bydłu, żeby mniej sikało i pierdziało, bo naraża to farmę na straty finansowe?
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego