11.01.2023 winy i kary...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znowuż się dzieje na świecie a ja znowuż nieczasowy jestem - tak więc dziś zajmiemy się tylko szeroko rozumianą sceną prawno-kryminalną w Najjaśniejszej. A skoro poruszane będą kwestie przepisów i ich (nie)przestrzegania to będzie raczej poważnie i, jak łatwo się domyślić, poleci kilka grubszych słów - jeśli więc masz na nie alergię to skrańcuj lekturę >>>tutaj<<<.
Zaczniemy sobie od sprawy pana Kajetana P., który w lutym 2016 roku zabił lektorkę języka włoskiego i urżnął jej głowę, do tego później naruszył nietykalność konwojującego go policjanta i próbował zabić więzienną psycholog. W normalnym systemie prawnym typ już dawno by zatańczył konopne fandango czy inną sizalową polkę - ale w Najjaśniejszej, podobnie jak w całym Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, system prawny jest popierdolony i nawet najgorszych zwyroli tylko się izoluje zamiast wyeliminować. Jakiś lewomyślny ciemniak w betonowych majteczkach wymyślił sobie, że tak będzie bardziej humanitarnie. Może i jest, nie wiem, na humanitarności się niespecjalnie wyznaję. Wiem za to, że człowieka siedzącego w zakładzie karnym trzeba pilnować, karmić, leczyć, tudzież zapewnić mu wymagane przez kretyńskie przepisy warunki bytowe, czasem też przetransportować do sądu na kolejną rozprawę - a to wszystko jest finansowane z pieniędzy zapierdolonych uczciwym obywatelom w formie podatków. Trup jest zdecydowanie mniej kłopotliwy w obsłudze i bardziej ekonomiczny: strażników nie potrzebuje, żywić go nie trzeba, nie choruje, przepisy odnośnie powierzchni mieszkalnej oraz temperatury go nie dotyczą i nie interesują, konwojentom i prawnikom dup nie zawraca, a i obywatele są spokojniejsi, że z pierdla nie spierdoli i jakiegoś numeru nie odjebie. Czysty zysk z niemal każdego możliwego punktu widzenia. Ale wracając do tematu pana Kajetana P.: otóż znowu był on na finansowanej przez obywateli wycieczce do finansowanego przez obywateli sądu, który to znowu odroczył sprawę, tym razem bezterminowo, gdyż musi zapoznać się z wynikami finansowanych przez obywateli badań psychiatrycznych pana Kajetana P. Mnie, jako płacącego podatki obywatela Najjaśniejszej, szczerze mówiąc chuj swędzi w sprawie stanu psychicznego pana Kajetana P. i tego, na ile był on świadomy w chwilach popełniania przez siebie przestępstw. Skoro był na tyle poczytalny żeby prawo łamać, to jest też na tyle poczytalny żeby za swoje uczynki odpowiedzieć. A skoro zabił jedną osobę i próbował zabić drugą to jedyną sprawiedliwą karą jest śmierć.
A skoro już temat osób niekoniecznie normalnych poruszyliśmy to zerknijmy sobie do Radomia, gdzie pod jedną ze szkół podstawowych przez dłuższy czas pojawiał się 30-letni facet i zaczepiał dzieci, aż w końcu w listopadzie rzucił się z kablem na jednego chłopca i próbował go udusić. Uczciwie trzeba przyznać, że dusiciel był z niego jak z koziej rzyci waltornia - dzieciak się wyrwał, poinformował swoją mamę, ta poinformowała policję, a ta z kolei po pewnym czasie namierzyła i zatrzymała niedoszłego mordercę. I tu, niestety, następuje poważny zgrzyt: typ jest badany przez psychiatrów i ani policja nie może go przesłuchać, ani prokuratura. A bez tego nie ma mowy o procesie i skazaniu dusiciela.
Osobistycznie jestem wrogiem koncepcji uzależniania kary od stanu psychicznego przestępcy gdyż uważam, że jest to pomysł nieracjonalny i godzący w uczucia ofiary i jej rodziny. Przypuśćmy, że ten niedoszły morderca jest na tyle jebnięty w mózg, że nie zostanie skazany na więzienie, tylko na leczenie w zamkniętym szpitalu psychiatrycznym - ale po roku lekarze uznają, że poprawiło mu się wystarczająco, żeby go z tego przybytku wypuścić. A po kilku dniach typ idzie pod szkołę i spotyka chłopaczka, którego o mało co nie zabił. Kto zaręczy, że "wyleczonemu" jakiś trybik między uszami nie przeskoczy, i nie spróbuje jeszcze raz? A co pomyśli i jak się będzie czuł dzieciak spotykając na ulicy swojego niedoszłego mordercę? Jak się będzie czuła rodzina tego chłopca, jeśli za drugim razem duszenie okaże się skuteczne? Ewentualnie rodzina innego dzieciaka, którego chory psychicznie facet udusi, zabije w inny sposób, albo choćby okaleczy czy zgwałci? Jestem także ojcem i jakoś nie pałam radością na myśl o tym, że być może mojemu synowi zagrozi w przyszłości jakiś wariat. Szaleńców, którzy swoimi działaniami stwarzają poważne zagrożenie dla innych, powinno się eliminować ze społeczeństwa - jeśli istnieją szanse na pełne i skuteczne wyleczenie to terminowo, jeśli zaś takich szans nie ma to definitywnie. Osobistycznie sądzę, że cierpienie ofiary (i/lub jej rodziny) nie będzie mniejsze dlatego, że zostało spowodowane przez osobę niepoczytalną.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego