6.03.2023 PPK i MPŁ...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się w Europie nawywijało. Tradycyjnie ostrzegam, że kilka wiązanek poleci więc jeśli nie chcesz sobie spaprać karmy to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Niewątpliwy brak sukcesu Pracowniczych Planów Kapitałowych zmusił rząd pana Vateusza (przepraszam: Mateusza) Morawieckiego do ponownej próby zmuszenia obywateli do przystąpienia do tegoż programu (pisałem o sprawie w notce z 2 marca). Obywatele jednakowoż nie garną się do uczestnictwa i masowo się z tego interesu wymiksowują, wietrząc jakiś szwindel. Zatrudnieni i opłaceni przez rząd "fachowcy" co prawda głoszą, że tu żadnej lipy nie ma, jest tylko czysty zysk i kto nie przystąpi ten frajer-pompka - ale mieszkańcy Najjaśniejszej, mimo kulejącej znajomości ekonomii, namowom jakoś nie ulegają. Przyznaję, że w chwili słabości sam się przez moment zastanawiałem, czy aby te Pracownicze Plany Kapitałowe to nie jest jakieś rozwiązanie, żeby na starość nie musieć żywić się szczawiem i lebiodą - bo może przeczucie mnie zawiodło a rząd faktycznie chce jakoś ludzi na starość zabezpieczyć finansowo bo zdaje sobie sprawę, że emerytury z Zakładu Utylizacji Szmalu mogą być ciut za niskie do przeżycia. Ale ja dysponuję czymś, czym zwykli obywatele Najjaśniejszej nie dysponują - wiewiórczym wywiadem. Posłałem więc swoje wiewióry żeby przewąchały, jak to tak naprawdę z tymi Pracowniczymi Planami Kapitałowymi jest, czy faktycznie są one jedyną nadzieją Polaków na godną szamę na emeryturze. Wiewióry, rzecz jasna, sarkały na tak nudne zadanie - ale przekonałem je orzechówką więc zabrały się do dzieła i stosunkowo szybko dostałem wstępne wyniki. I co się pokazało? Otóż pokazało się, że 74% potencjalnych uczestników tego pierdolnika dostanie finansowo po dupie, przy czym nie dotyczy to osób już pobierających emeryturę albo będących ją pobierać w stosunkowo niedługim czasie - bo tutaj na zero albo na plus wyjdzie raptem 4%. Największe szanse na osiągnięcie korzyści mają osoby młode, dopiero zaczynające pracę - ale tylko pod warunkiem, że aż do emerytury będą w tym kancie uczestniczyć nie wycofując "swoich" środków. Jeśli bowiem zdecydują się wcześniej zrezygnować to część pieniędzy (30% kasy zapłaconej przez pracodawcę) trafi do Zakładu Utylizacji Szmalu, część (wpłata powitalna i dopłaty roczne) też przepadnie, a od reszty trzeba będzie zapłacić podatek od zysków kapitałowych w wysokości 19%. Czyli jednak pokazało się, że miałem rację i po raz kolejny sprawdziło się, że jeśli rząd uparcie stara się do czegoś obywateli przymusić to najprawdopodobniej nie będzie to dla nich korzystne.
Ale zostawmy już Najjaśniejszą i zerknijmy sobie na okupowaną przez Rosję Ukrainę - bo tam dzieją się już cuda wymykające się jakiejkolwiek logice. O tym, że kacapska logistyka kuleje, pisałem już niejednokrotnie, ale akurat trafiła się okazja, żeby napisać jeszcze raz. Moje wiewióry donoszą, że moskale coraz częściej dążą do walki w zwarciu, za broń mając MPŁ-50. Dla tych czytelników, którzy ze sprzętem wojskowym są niespecjalnie obznajomieni i nie orientują się cóż to za wynalazek, krótkie wyjaśnienie: MPŁ-50 to Małaja Piechotnaja Łopata długości 50 cm., zaprojektowana w 1869 roku przez duńskiego oficera, pana Madsa Johana Bucha Linnemanna, i od tego czasu w niemal niezmienionej formie używana w rozmaitych armiach. Sama w sobie MPŁ-ka jest bardzo fajnym i praktycznym narzędziem, stanowiącym całkiem udany mariaż łopaty, toporka, młotka, wiosła, patelni i miarki - tyle tylko, że niespecjalnie sprawdza się w walce dystansowej z przeciwnikiem uzbrojonym w broń palną. A co ma wspólnego łopatka piechoty z kulejącą logistyką kacapskiej armii? Bardzo dużo - otóż moskwicini wykorzystują w ataku MPŁ-ki gdyż mają jebit wielkie problemy z zaopatrzeniem w amunicję. Nie regulujcie oczu ani monitorów: zdarzają się sytuacje, że sołdaci z łopatami w rękach atakują umocnione ukraińskie pozycje karabinów maszynowych. Moje wiewióry donoszą o co najmniej dwóch takich przypadkach, z czego jeden potwierdza Ministerstwo Obrony Skarlałej (dawniej Wielkiej) Brytanii. O ciężkiej sytuacji amunicyjnej w rosyjskim wojsku świadczy też mały zapas nabojów lub wręcz całkowity ich brak przy kacapskich trupach i jeńcach. Osobistycznie zastanawiam się nad poziomem inteligencji, wyszkolenia i człowieczeństwa u oficerów wydających swoim podkomendnym rozkaz szturmu z bronią białą na umocnione gniazdo karabinu maszynowego - i dochodzę do wniosku, że ciężko jest stwierdzić istnienie którejkolwiek z tych cech.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego