11.04.2023 tematy niewygodne...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, nawyrabiało się znowuż za wielką wodą. W tej notce w sposób kulturalny poruszymy sobie tematy niewygodne dla lewomyślnych, zarówno w ujęciu współczesnym, jak i historycznym - jeśli ci to nie odpowiada to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Nieco przekornie zaczniemy sobie od wydarzeń aktualnych. Lewomyślni, brutalnie gwałcąc logikę i wiedzę biologiczną, z uporem godnym lepszej sprawy uważają, że płeć jest konstruktem społecznym i że każdy jest takiej płci, jaką akurat w danym momencie odczuwa. Twierdzenie to nie ma pokrycia w faktach, jest beznadziejnie głupie i naprawdę nie trzeba wiele wysiłku mentalnego, żeby je obalić. Zadania tego podjął się pewien Kanadyjczyk, pan Avi Silverberg, ciężarowiec i trener trójboju siłowego. Ten potężnie zbudowany, brodaty mężczyzna zapisał się do kobiecych zawodów Heroes Classic w podnoszeniu ciężarów - i tak jak stał, tak wyszedł na matę i dźwignął sobie sztangę ważącą o 50 kilogramów więcej, niż wynosił rekord tychże zawodów. Rekord ustanowiony zresztą stosunkowo niedawno przez podającego się za kobietę i chcącego by nazywać go Anne Andres mężczyznę. Osobistycznie uważam, że dopuszczanie mężczyzn, nawet takich podających się za kobiety, do kobiecego sportu jest zabijaniem tegoż - i bardzo mnie dziwi, że wojujące o prawa pań feministki przeciwko takim praktykom nie protestują. Wytłumaczenia na to znajduję dwa: albo feministki obawiają się oskarżeń zakonu litery T Ludu Alfabetu (tudzież ichnich wyznawców) o bycie tak zwanymi TERF-ami, czyli feministkami wykluczającymi z bycia kobietami mężczyzn z zaburzeniami psychicznymi polegającymi na utożsamianiu się z płcią przeciwną, albo po prostu boją się postąpić logicznie.
Ale zostawmy już współczesność i zerknijmy sobie w historię. A konkretniej: w historię niewolnictwa na terenie obecnych Stanów coraz mniej Zjednoczonych. Otóż w pierwszych latach tego procederu niewolnictwo wyglądało nieco inaczej, niż w latach późniejszych i w obecnie obowiązującej narracji. Otóż niewolnik faktycznie był pozbawiony wolności osobistej - tyle, że na podstawie kontraktu ograniczonego czasowo (zazwyczaj od czterech do siedmiu lat), a po jego wygaśnięciu odzyskiwał pełną wolność i dostawał od byłego właściciela jakąś formę wynagrodzenia za swą pracę, najczęściej w postaci ziemi pod uprawę lub zapasu żywności. Stan ten zmienił dopiero pan Anthony Johnson, który na podstawie wyroku sądu hrabstwa Northampton uzyskał w 1655 roku kontrakt dożywotni dla swojego byłego niewolnika, pana Johna Casora. Był to pierwszy przypadek skazania na dożywotnie pozbawienie wolności osoby, która nie popełniła żadnego przestępstwa*. Pan John Casor był, rzecz jasna, czarnoskóry - i na kontynent amerykański został przywieziony z Afryki, co doskonale wpisuje się w narrację rozmaitych lewomyślnych, członków Black Lives Matter i wszelakich innych zwolenników "sprawiedliwości dziejowej" dla osób melatoninowo wzbogaconych. Cała zabawa, bardzo niewygodna dla wyżej wymienionych, zaczyna się w momencie, w którym przyjrzymy się pierwszemu właścicielowi dożywotniego czarnoskórego niewolnika, panu Anthony'emu Johnsonowi: on też był czarnoskóry, został porwany z Angoli i przetransportowany przez portugalskich handlarzy do Ameryki, też był niewolnikiem który odpracował swój siedmioletni kontrakt na farmie tytoniu niejakiego pana Benneta, a po wyzwoleniu założył własną plantację, na której pracowali kontraktowi niewolnicy. Niewolnictwo na teren Stanów coraz mniej Zjednoczonych wprowadzili co prawda biali**, ale to przez osobę melatoninowo wzbogaconą uzyskało ono swą ostateczną, niehumanitarną formę. Parafrazując motto książki "Medaliony" pani Zofii Nałkowskiej: czarni czarnym zgotowali ten los.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* wcześniej były przypadki skazywania na dożywotnie niewolnictwo za łamania prawa
** a przynajmniej pewną jego formę, gdyż sama instytucja pozbawienia wolności i związanej z tym przymusowej pracy znana była północnoamerykańskim Indianom na długo przed przybyciem Europejczyków