22.06.2023 o stratach...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, nawyrabiało się znowuż na świecie. Pobluźnimy dziś sobie troszeczkę więc jeśli twa wiara zabrania ci czytania wulgaryzmów to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Honorowy Wiewiór Łukasz Sidorowicz wyniuchał, że w Lesznie ktoś postanowił się w dość oryginalny sposób zabawić. Ludzie mają rozmaite dziwne pomysły na rozrywkę, ale w tym przypadku była to koncepcja naprawdę ekstraordynaryjna. Otóż polegała ona na wjebaniu się na strzeżoną bocznicę kolejową przy ulicy Zacisze i rozpierdoleniu wszystkich szyb, reflektorów oraz innych elementów szklanych, tudzież odpaleniu wszystkich znajdujące się w wagonach gaśnic, w czterech stojących tamże pociągach spółki Polregio. Właściciel składów powiadomił policję a ta ustaliła sprawców. Pokazało się, że są to dwaj małolaci, 12-latek i 14-latek. Rodzice nielatów na pewno nie są specjalnie zadowoleni bo ich pociechy staną przed sądem rodzinnym oskarżone o spowodowanie strat w wysokości co najmniej pół miliona złotych - a, jak wiadomo, "za szkody wyrządzone przez dzieci odpowiadają rodzice". Osobistycznie jestem ciekawy, czy Polregio będzie domagać się tylko pokrycia strat materialnych, czy również strat wynikających z powodu wymuszonego przestoju remontowanych składów - ale w żadnym przypadku rodzicom małych wandali nie zazdroszczę. A swoją drogą to jestem ciekawy jaką karę dostaną małolaty.
Zostawiamy teraz na polskie podwórko i wypływamy na szeroki przestwór Oceanu Atlantyckiego, bo tamże też są straty, o czym poinformował Honorowy Wiewiór Mariusz Pawluk. A tak konkretnie to stratna jest firma OceanGate Inc., właściciel podwodnej jednostki Titan, wykorzystywanej komercyjnie do głębinowych wypraw turystycznych. Tym razem taka wycieczka miała odbyć się w okolice wraku statku RMS Titanic, który zatonął w nocy z 14 na 15 kwietnia 1912 roku i spoczywa obecnie na głębokości około 4000 metrów. Otóż Titan to batyskaf, który przy właściwym serwisowaniu był w stanie wytrzymać potworne ciśnienie wody panujące na tej głębokości* - ale pierwszy problem polega na tym, że jakiś czas temu jego właściciel wyjebał z roboty grupę podstarzałych białych facetów, którzy się tym zajmowali, gdyż nie byli wystarczająco inspirujący - a zamiast nich zatrudnił kobiety. Drugim problemem był brak na pokładzie Titana jakichkolwiek urządzeń nawigacyjnych i namiarowych, oraz brak sprawnych urządzeń łączności. Trzecim problemem był niewielki zapas tlenu, wystarczający dla piątki załogantów na 96 godzin. Problemem czwartym był system zamykania włazu - ryglowany od zewnątrz i bez możliwości otwarcia od środka, więc nawet gdyby jakimś cudem Titan samodzielnie wypłynął na powierzchnię to bez pomocy osób trzecich przebywający na pokładzie ludzie i tak się uduszą. Problemem piątym był bulaj, który miał certyfikat wytrzymałości zanurzeniowej do 1300 metrów, czyli ponad trzy razy mniejszej niż głębokość na jaką miał zejść batyskaf. Problemów, rzecz jasna, było więcej, i wszystkich tu nie dam rady omówić nawet z grubsza, nie ma to zresztą większego sensu gdyż Titan już nie istnieje. Implozja zniszczyła batyskaf i zabiła znajdujących się na pokładzie. Zmiażdżony wrak spoczął niecałe pół kilometra od dziobu Titanica. Nie wiadomo, co dokładnie zawiodło i jaka była konkretna przyczyna katastrofy. Mam jednakowoż dziwne wrażenie, że prawnicy rodzin tragicznie zmarłych załogantów będą mieli używanie, a firma OceanGate Inc. będzie musiała wybulić kurewsko grube pieniądze na odszkodowania.
Przeniesiemy się teraz na Tajwan, a konkretnie to do przedszkola Baoren w Nowym Tajpej - jednocześnie pozostając w temacie strat. Otóż pedagodzy tej jednostki narazili na straty zarówno samą placówkę, jak i lokalną administrację. Nauczyciele mieli dość niesfornych dzieciaków i postanowili ograniczyć ich aktywność podając im fenobarbital i benzodiazepinę - psychotropowe środki uspokajające. Są to specyfiki uzależniające i dzieciaki które przez kilka dni nie chodziły do przedszkola zaczynały mieć objawy odstawienia, co skłoniło rodziców do przeprowadzenia badań, w tym toksykologicznych. Sprawa wyszła na jaw, dyrektor i pięciu pomysłowych pedagogów trafiło za kratki, a placówka została zmuszona do wypłaty odszkodowań i zamknięta. Osobistycznie wiem, że dzieciaki potrafią być mocno denerwujące, ale szprycowanie ich psychotropami uważam za straszne kurestwo. A jeśli nauczyciel nie potrafi poradzić sobie z kilkuletnimi szkrabami to może powinien pierdolnąć taką robotę i poszukać pracy w lokalnym odpowiedniku Biedronki.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* dla dociekliwych: 401 atmosfer. Dla zobrazowania: wyobraźcie sobie 20 baniaków z wodą, każdy o pojemności 20 litrów, stojących jeden na drugim - a teraz dorzućcie do tego jeszcze litrową butelkę wódki i całą tę konstrukcję postawcie na powierzchni paznokcia małego palca u ręki