24.06.2023 czy ten bunt jest prawdziwy...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się odwaliło na wschodzie. Poleci dziś nieco mięsa więc jeśli obawiasz się o swą karmę to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Wczoraj pan Jewgienij Wiktorowicz Prigożyn, szef najemniczej bandy zwanej Grupą Wagnera, wkurwił się nieco bo mu regularna rosyjska armia ostrzelała obóz i zabiła trochę bojców. Najwidoczniej kacapska soldateska nie wiedziała, że wkurwianie człowieka dowodzącego liczną grupą dobrze uzbrojonych i nieźle wyszkolonych ludzi może nie być najszczęśliwszym pomysłem. Ale numeru, który odwalił pan Jewgienij Wiktorowicz Prigożyn chyba nikt nie przewidział: otóż zebrał on swoje oddziały, broń, tudzież kupę sprzętu - i w sile jakichś 25 tysięcy chłopa wyruszył do Rosji. W błyskawicznym tempie i w zasadzie bez oporu ze strony lokalsów opanował Rostów nad Donem, po czym zostawił tamże posterunki a z całą resztą ruszył w kierunku Moskwy. Kacapscy szyszkownicy spanikowali na tyle, że aby utrudnić Grupie Wagnera zaopatrzenie zdecydowali się zbombardować skład paliw w znajdującym się po drodze Woroneżu. I takoż się stało, podobno nadleciał ruski helikopter, pizdnął rakietą - i pierdolnęło. Pierdolnik się tamże zrobił jeszcze większy niż zazwyczaj - nie tylko tam zresztą, bo w miejscowościach leżących na całej trasie możliwej drogi Grupy Wagnera do Moskwy część mieszkańców stwierdziła, że lepiej nie czekać aż się pojawi armia wkurwionych najemników. I wcale się nie dziwię, jakby przez Wspanialewo Górne miała przeciągnąć liczna i dobrze uzbrojona banda złożona w większości z przestępców to też bym brał rodzinę, tudzież co cenniejsze ruchomości, i spierdalał. Całkiem ciekawie zrobiło się w Moskwie, gdzie cywile do spółki z wojskiem rozkopują drogi - to znaczy ci, którzy jednak zdecydowali się zostać, bo spora część jednak wolała się ewakuować. Ten masowy trend sprawił, że bilety lotnicze i kolejowe podrożały nagle o 250% - i w sumie nie ma się co dziwić. Ciekawa jest także reakcja prezydenta Rosji, pana Władimira Władimirowicza Putlera (przepraszam: Putina), który pierdolnął orędzie zapowiadające ukaranie zdrajców, po czym wziął dupę w troki i spierdzielił z miasta. Całkiem podobnie zrobiła liczna zgraja jego przydupasów, która co prawda nie zapowiadała publicznie rozstrzelania buntowszczyków, ale całkiem ochoczo zaczęli wypierdalać ze stolicy. Moje wiewióry donoszą, że sporo ich "wyjechało służbowo" do Petersburga. Może to nie być głupia decyzja, bo chłopaki pana Jewgienija Wiktorowicza Prigożyna podobno byli widziani około 300 kilometrów od Moskwy.
Same narzucają się dwa pytania. Pierwsze: co to się, kurwa, odjebało? Drugie: jak ten pierdolnik się skończy? Odpowiedzi na oba jest kilka, i naprawdę trudno wybrać właściwą. Najłatwiejszą jest ta, że faktycznie pan Jewgienij Wiktorowicz Prigożyn wkurwił się na ministra obrony Federacji Rosyjskiej, pana Siergieja Kużugietowicza Szojgu, tudzież całą kacapską wierchuszkę, postanowił więc przeprowadzić zamach stanu i powiesić ich wszystkich za jaja, a potem samemu przejąć władzę. Jest to o tyle możliwe, że konflikt między szefem najemników a szyszkownikami z Kremla i sztabu generalnego tlił się już od dawna a rozkurwienie obozu wagnerowców przelało czarę. Druga opcja jest taka, że cała sytuacja została zaaranżowana przez pana Władimira Władimirowicza Putlera (przepraszam: Putina), który postanowił pozbyć się dotychczasowych przydupasów odjebując klasyczny rosyjski numer "car dobry, bojarzy źli". Co prawda kacapska propaganda będzie musiała dokonać pieprzonego cudu żeby przekonać opinię publiczną, że za całą "specjalną operację wojskową" winę ponoszą ministrowie i generałowie, a prezydent Rosji był jej w zasadzie przeciwny - ale w tym kraju nie jest to niemożliwe. Kolejna opcja jest taka, że moskwicińska wierchuszka zmądrzała i doszła do wniosku, że konflikt z Ukrainą jest nie do wygrania i trzeba się jakoś z niego wymiksować, ale dobrze byłoby nie utracić przy tym twarzy w oczach własnego społeczeństwa - więc został zaaranżowany pozorny pucz, dzięki któremu będzie można wycofać Siły Zbrojne Federacji Rosyjskiej z Ukrainy żeby "broniły" Moskwy przed "buntownikami". Możliwe są też, rzecz jasna, różne inne scenariusze - i osobistycznie jestem cholernie ciekawy jak się ten burdel skończy. To, że polecą głowy, jest raczej pewne - kwestią otwartą pozostaje: czyje. I co z tego dalej wyniknie.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego