12.07.2023 lewomyślni nie zawiedli...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ się znowu w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich zadziało. Z góry uprzedzam, że poleci kilka grubszych słów więc jeśli przekleństwa budzą twą abominację to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Powoli nadrabiam zaległości, jakie mi się wytworzyły podczas pobytu w szpitalu, i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że lewomyślni mnie nie zawiedli. Byłem stuprocentowo pewien, że odjebią jakiś lepszy numer podczas mojej przymusowej absencji - i odjebali, nawet nie jeden. Otóż w Królestwie Niderlandów odbyły się wybory miss Holandii. Jest to konkurs piękności polegający na tym, że jury wybiera najpiękniejszą ich zdaniem kobietę spośród biorących udział. Ja wiem, że gusta są różne, jedni wolą smuklutkie kobiety z małym biustem, inni postawne, dupiaste i cycate babki - kwestia gustu. Ale niech mi ktoś, na litość wszystkich bogów, wyjaśni: co kierowało holenderskimi jurorami, kiedy zwycięzcą wyborów Miss Holandii ogłaszali faceta, któremu za młodych lat lewomyślni wyprali mózg do tego stopnia, że stwierdził że jest kobietą? Otóż pan Rik Kolle w wieku lat 11 uległ propagandzie Zakonu Litery T Ludu Alfabetu, i zaczął wszystkim wmawiać, że nie nazywa się Rik tylko Rikke Valerie, i że nie jest chłopcem tylko dziewczynką. A że lewomyślność w Holandii silna jest to nikt chłopaka nie odciął od zgubnego wpływu Zakonu Litery T, do psychologa nie wysłał - tylko jacyś rzeźnicy, nie wiedzieć czemu zwani lekarzami, najpierw faszerowali go hormonami, a potem wykastrowali. 11 lat później ten ogłupiony i okaleczony człowiek został przez innych ogłupionych ludzi wybrany najpiękniejszą kobietą Królestwa Niderlandów. W tym miejscu wypada mi zacytować fragment wypowiedzi imć Leo Bonharta z powieści "Wieża Jaskółki" Andrzeja Sapkowskiego: "Wierę, gdyby nawet bardzo mnie sparło, wolałbym wychędożyć indyka".
Europ.osłowie Związku Socjalistycznych Republik Europejskich zrobili kolejny wielki krok naprzód w kierunku realizacji kretyńskiego programu Fit for 55, teoretycznie mającego na celu ochronę klimatu naszej planety. Jednakowoż tradycyjnie zabrali się do tego bez grama pomyślunku, do czego w sumie już powinniśmy być przyzwyczajeni. Otóż tym razem europ.osłowie klepnęli sobie ukaz, że stacje ładowania samochodów elektrycznych obowiązkowo muszą być rozstawione co 60 kilometrów. Tradycyjnie dla lewomyślnych, a już zwłaszcza dla Arbuzów*, nie wzięli jednakowoż pod uwagę najprostszej kwestii, która warunkuje sukces przedsięwzięcia: ekonomii. Te stacje ładowania ktoś musi wybudować, serwisować, sprzątać, chronić przed dewastacją. Biorąc pod uwagę czas ładowania pojazdów voltem pędzonych to dobrze byłoby jeszcze zapewnić klientom takich punktów jakąś rozrywkę, tudzież wyżerkę, wypitkę i kibelek - bo jak któremu przyjdzie się kilka godzin o suchym pysku i pustych kichach ponudzić czekając aż jego maszyna się wystarczająco amperogodzin nawpierdala, to więcej na taką stację nie przyjedzie. Lewomyślni uważają, że ukazem dadzą radę zmienić nie tylko prawa ekonomii, ale także ludzką naturę. Osobistycznie sądzę, że cholernie się mylą.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* przybyło mi sporo nowych czytelników więc spieszę z wyjaśnieniem: Arbuzami nazywam wszelakiej maści polityków pseudoekologicznych, albowiem jako żywo przypominają te posilne owoce: z zewnątrz są zieloni niczym szczypiorek na wiosnę, a w środku czerwoni jak robotniczy sztandar