4.08.2023 problemy z Facebookiem i nawigacją......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, no i znowuż się zadziało. Ta notka będzie krótka i w połowie techniczna, jobów trochę poleci - jeśli cię to nie interesuje to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Tak sobie spojrzałem wczoraj w statystyki swojej strony, podumałem trochę - i mi wyszło, że znów dostałem shadowbana. Nie wiedzieć czemu zasięgi mi bardzo znacząco spadły, a nie sądzę, żebym nagle zaczął jakoś mocno chujowo pisać. Znaczy być może zacząłem, w końcu ciężko mi obiektywnie ocenić swoją twórczość - ale skłaniam się raczej ku opinii, że to algorytmy Facebooka ograniczają wyświetlanie moich notek moim czytelnikom. W sumie to nawet nie powinienem być jakoś specjalnie zdziwiony, w końcu nie jestem lewomyślny i moje wpisy mogą budzić u tolerancyjnych zwolenników tolerancjonizmu nietolerancję. A że to właśnie tolerancyjni tolerancjoniści tworzą te algorytmy i pilnują na Facebooku przestrzegania tych mitycznych "zasad społeczności" - to efekty są takie, jakie są.
No, koniec narzekania i części technicznej, zerknijmy sobie teraz do miasta Vitoria. A czemu tam? A bo właśnie tam dotarło sobie czterech melatoninowo wzbogaconych dżentelmenów, którzy postanowili sobie pospierdalać ze swej rodzinnej Nigerii i poszukać szczęścia w Europie. Aby na nowo ułożyć sobie życie panowie ci wzięli niewielkie zapasy jedzenia i wody, wzięli liny - i zaokrętowali się na statek. Ponieważ jednak nie chcieli płacić za transport to przywiązali się linami do steru potężnej jednostki i tak planowali dostać się do któregoś z europejskich portów. Podróż się jednakowoż nieco przedłużyła, panowie przeżyli ją cudem, bo skończyła im się woda pitna. Do miasta Vitoria jednakowoż dotarli i zostali zgarnięci przez lokalną policję.
Zapewne niektórzy z moich czytelników, zwłaszcza ci bardzo mocni z geografii Europy, zaczęli się zastanawiać: jak ci czterej nielegalni migranci dotarli statkiem do miasta Vitoria, skoro hiszpańskie miasto Vitoria-Gasteiz leży, lekko licząc, 50 kilometrów z małym haczykiem od wchodzącej w skład Oceanu Atlantyckiego Zatoki Biskajskiej i żadna pełnomorska jednostka nie ma prawa tamże dopłynąć? Już wyjaśniam, bo sprawa jest, wbrew pozorom, bardzo prosta: panowie dotarli do miasta Vitoria, ale nie w europejskiej Hiszpanii, tylko w południowoamerykańskiej Brazylii - a tamtejsza Vitoria jest całkiem sporym portem, leżącą u ujścia rzeki Santa Maria da Vitoria stolicą stanu Espírito Santo. Czterej czarnoskórzy myśliciele mieli od skurwysyna szczęścia, że podczas przejścia przez Atlantyk nie natrafili na żaden sztorm, bo do Ameryki Południowej przypłynęłyby w najlepszym przypadku ich zwłoki. Osobistycznie uważam, że nie ma się co dziwić i zarzucać podróżnikom głupoty czy nieznajomości geografii. Nie oni jedni mieli problemy z nawigacją - sam wielki odkrywca Krzysztof Kolumb też się kiedyś grubo pierdolnął w wyliczeniach i zamiast do Indii dopłynął do Bahamów.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego