8.09.2023 kolejnych kilka słów o migrantach...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, zadziało się znowuż w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Z góry uprzedzam, że polecą joby więc jeśli ranią one twe oczęta to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Dzisiejszą notkę, podobnie jak wiele poprzednich i zapewne co najmniej tyle samo w przyszłości, poświęcimy sobie Ludowi Pustyni i Puszczy, który radośnie sobie szaleje po eurokołchozie. Zaczniemy sobie od wizyty w znajdującym się w Chorwacji miasteczku Slunj, w którym władze planują zorganizować obóz dla migrantów. Do tego celu ma posłużyć dawna jednostka wojskowa. Mieszkańcy Slunja nie są z tego powodu zadowoleni, bo ośrodek jeszcze nie powstał, a migranci już im na podwórkach dokazują - na razie jeszcze nie kradną, nie biją, nie gwałcą i nie handlują narkotykami, ale za to włóczą się stadami i wszędzie zostawiają cholerny syf. Slunjanie łażą wkurwieni i ślą apele o zwiększenie obecności policji - i nie ma się co dziwić, bo częste są przypadki, że na ich podwórka wbija na nielagalu kilku czy kilkunastu przybyszy, którzy z wypielęgnowanych ogródków robią sobie kibel i śmietnik. Osobistycznie też byłbym wkurwiony, gdybym chciał sobie zerwać na śniadanko własnoręcznie wyhodowanego pomidora, a po drodze znalazł stertę śmieci i ludzkie gówno między grządkami.
Ale zostawmy już Chorwację i wybierzmy się do stolicy Francji, Paryża. Do tego niegdyś pięknego miasta pofatygował się turysta z dalekiej Brazylii. Spacerował sobie o 5 rano wzdłuż brzegu Sekwany, gdy podbiło do niego dwóch mężczyzn z Ludu Pustyni i Puszczy - zaciągnęli turystę do publicznego kibla, gdzie jeden z nich zerżnął go w dupę, a drugi zajebał mu plecak. Mam dziwne wrażenie, że tego pobytu w stolicy Francji Brazylijczyk nie zaliczy ani do przyjemnych, ani do udanych.
Paryżanie nie mogą się czuć bezpieczni nawet we własnych domach. Jakiś czas temu w 11 dzielnicy Paryża przez otwarte okno wpierdolił się w nocy Algierczyk, który zgwałcił śpiącą w swoim łóżku 47-letnią kobietę, grożąc jej przy tym nożem. Co ciekawe: gwałciciel dopiero co został wypuszczony z francuskiego pierdla, w którym kiblował za zgwałcenie innej kobiety, również z użyciem noża. Takich przypadków jest, rzecz jasna, więcej - ale nie chce mi się ich wszystkich opisywać, bo musiałbym na to poświęcić cały weekend, a ta notka byłaby skurwysyńsko długa.
Opuścimy sobie teraz Paryż i wybierzemy się do miasta Clermont-Ferrand - ale najpierw dwa słowa wyjaśnienia. Otóż francuski rząd wprowadził ostatnio zakaz demonstrowania swojej religii przez uczniów placówek edukacyjnych. Oczywiście wkurwiło to wyznawców "religii pokoju", z których część uznała, że w piździe ma zarządzenia niewiernych i nadal puszczała swoje córki do szkół w tradycyjnych muzułmańskich abajach. Dyrekcje tychże placówek, zgodnie z nowym prawem, dały takim dzieciakom wybór: albo się przebierają w strój akceptowalny, albo wypierdalają do domów. Część się ugięła i do nowego ukazu zastosowała, ale część się zblokowała i zmieniać ciuchów nie zamierzała - więc nauczyciele odesłali je do domów. I tutaj właśnie docieramy do miasteczka Clermont-Ferrand, a ściślej to do lokalnego liceum, do którego nie została wpuszczona jedna z buntowniczych dziewcząt w abai. Otóż po tym, jak wróciła do domu, jej ojczulek bardzo się wkurwił, z pianą na pysku poleciał do szkoły i zagroził, że jeśli jego córka nie będzie mogła chodzić do szkoły w tradycyjnym stroju to on osobistycznie zajebie dyrektora. Pedagogom czemuś nie spodobały się groźby kierowane przez krewkiego tatusia i powiadomili o nich policję - a funkcjonariusze błyskawicznie przyjechali, poskładali wyznawcę "religii pokoju" jak szmatę, zakuli go w kajdanki i wpierdolili do aresztu, gdzie poczeka sobie na prokuratorskie zarzuty.
Pożegnamy sobie teraz Francję i wybierzemy się na północ, do słynącej ze źle pojętej tolerancji i równie błędnie rozumianej multikulturowości Szwecji. Otóż natywni szwedzcy obywatele zaczęli się już mocno wkurwiać na przyjęty do ich kraju Lud Pustyni i Puszczy, który zdecydowanie poczuł się zbyt swobodnie jeśli chodzi o pierdolenie szwedzkiego prawa i jebanie norm przyjętych w cywilizowanych krajach. Wkurwienie to doszło do polityków, którzy nagle dostrzegli potrzebę zmiany dotychczas obowiązującego a ustanowionego przez towarzyszy ze Szwedzkiej Komunistycznej (przepraszam: Socjaldemokratycznej) Partii Robotniczej prawa, zakazującego podawania do publicznej wiadomości narodowości, pochodzenia, tudzież religii osób łamiących prawo. Minister sprawiedliwości Szwecji, pan Gunnar Strömmer, zwrócił się do policji o sporządzenie szczegółowego raportu o znanych przestępcach, zawierającego między innymi dane o pochodzeniu. Moje wiewióry trochę powęszyły i już zebrały wstępne dane dotyczące tylko przestępstw z użyciem broni - z tychże danych wynika, że co najmniej 62% strzelanin zostało popełnione przez Lud Pustyni i Puszczy, stanowiący raptem około 5% populacji Szwecji. Wnioski możecie wyciągnąć sobie sami - ja nie zamierzam tego robić publicznie, bo mnie facebookowi cenzorzy wypierdolą na długą (albo i bezterminową) wycieczkę na banowe pola.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego