15.09.2023 Lampedusa i Wenecja...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, no i znowuż się zadziało w eurokołchozie. Notka będzie krótka i z przekleństwami - jeśli jest to dla ciebie poważny problem to zrezygnuj z czytania >>>tutaj<<<.
Temat nielegalnych migrantów z Ludu Pustyni i Puszczy, nielegalnie wpierdalających się do Europy, zajmuje dość istotne miejsce zarówno w doniesieniach medialnych, raportach moich wiewiór, jak i w moich notkach. Dzisiaj też się, niestety, pojawi - otóż pokazało się, że na leżącą między Europą a Afryką włoską wysepkę Lampedusa przybyło w tym tygodniu więcej migrantów, niż żyje na niej rodowitych mieszkańców. Lokalne władze wprowadziły stan wyjątkowy, lokalny obóz dla przybyszów jest zajebany po sam korek i jeszcze trochę, a migranci widząc warunki w tymżę przybytku, czyli 450 łóżek na niemal 7000 ludzi, stwierdzają, że oni pierdolą takie wczasy i wolą sobie samopas łazić po wyspie. Kolejki do pomocy humanitarnej są, rzecz jasna, nieziemskie - i osobistycznie sądzę, że nie trzeba będzie zbyt długo czekać aż któryś z migrantów się wkurwi i zrobi coś głupiego.
A na lewomyślnej hucpie w Wenecji, nie wiedzieć czemu szumnie zwanej festiwalem filmowym, do twórców filmu "Bastarden", panów Madsa Mikkelsena i Nicolaja Arcela, jakiś lewomyślny funkcjonariusz mediów (bo dziennikarzem go nazwać nie można) skierował pytanie: "Czemu w waszym filmie obsada jest wyłącznie nordycka i brak w nim różnorodności?". Obaj panowie popatrzyli na pytającego jak na pierdolniętego a reżyser, pan Nicolaj Arcel, udzielił prostej odpowiedzi: "Akcja toczy się w Danii w latach 1750". Ja wiem, że niektórym od politpoprawności, inkluzywności i innych lewomyślnych dyrdymałów już się tęgo w głowach pojebało - i niesamowicie mnie cieszy, że nie wszystkim; że są jeszcze twórcy, którzy nie olewają prawdy historycznej na rzecz przypodobania się lewomyślnym.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego