11.11.2023 Święto Niepodległości i nowoczesność...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Dzisiaj, z racji święta narodowego, tradycyjnego lamentu nie będzie. Słowa niecenzuralne będą w ilości sanitarnej, jeśli jednak nawet taka ilość to dla ciebie za dużo to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Dzisiaj, jak rzadko kiedy, zgadzam się ze słowami wypowiedzianymi przez pana Donalda Tuska. Może dlatego, że pan Donald Tusk nie mówił od siebie, tylko zacytował wielkiego człowieka, pana generała Władysława Andersa - a konkretnie to jego słowa "Odrzućmy wszystko co nas dzieli i bierzmy wszystko co nas łączy w pracy i w walce o wolność i niepodległość Polski". Ja bym się nawet do tego apelu przyłączył, jednakowoż w nieco inny sposób, niż życzyłby sobie tego pan Donald Tusk. Otóż dla dobra Polski proponowałbym wypierdolić na śmietnik historii partię Populizm i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość), Milicję (przepraszam: Platformę) Obywatelską, Polskie Stronnictwo Ludowe, Lewiznę (przepraszam: Lewicę), Konfederację i wszelakie inne bandy, które do tej pory chciały rządzić Najjaśniejszą, łącznie ze wszystkimi ich działaczami - zwłaszcza tymi, którzy pełnili jakiekolwiek funkcje publiczne za słusznie minionego systemu. Osobistycznie mam wrażenie, że to politycy najbardziej dzielą Polaków - i w zasadzie nawet im się specjalnie nie dziwię, bo wprowadzenie podziałów w społeczeństwie do pewnego stopnia ułatwia rządzenie. Aczkolwiek wolałbym, żeby politycy mieli trudniej, a Polacy nie byli narodem tak cholernie podzielonym.
Ale zostawmy już sprawy ogólnopolskie, wybierzmy się teraz do rządzonego przez panią Aleksandrę Dulkiewicz Gdańska. Otóż miasto to postanowiło być w zgodzie z nowoczesnymi trendami motoryzacyjnymi i za 62 miliony złociszy zakupiło 18 autobusów elektrycznych MAN Lion's City E. Pojazdy te miały mieć minimum 350 km. zasięgu, chociaż producent deklarował, że w optymalnych warunkach pokonają nawet 550 km. na jednym ładowaniu. Jednakowoż warunki eksploatacyjne w Gdańsku muszą być bardzo dalekie od tych idealnych, bo rzadko kiedy wozy voltem i amperem pędzone dają radę przejechać 200 km. przed koniecznością ponownego podpięcia do sieci. W efekcie nowoczesne elektryki stoją w zajezdni, a kursy realizowane są autobusami z tradycyjnym napędem spalinowym, które może nie są tak "ekologiczne", ale za to jeżdżą i nie trzeba ich co chwila ładować. Osobistycznie się zastanawiam: czy naprawdę włodarze Gdańska nie mogli wziąć najpierw jednego pojazdu zasilanego prądem na testy, a dopiero po ich pozytywnym zaliczeniu wypierdalać 62 miliony ziko na nowy tabor? Czy naprawdę tak trudno było przewidzieć, że gdańskie morenowe wzgórza, do spółki z korkami i sporym obłożeniem linii, mogą bardzo poważnie ograniczyć i tak niespecjalnie imponujący zasięg autobusu voltem i amperem pędzonego? Przecież do tego naprawdę nie potrzeba inteligencji Einsteina czy trzydziestu doktoratów - do tego wystarczy szczypta zdrowego rozsądku.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego