20.11.2023 o niepodległości...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, porobiło się znowuż w Najjaśniejszej. W tej krótkiej notce będą brzydkie słowa więc jeśli masz na nie alergię to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Funkcjonariuszom medialnym, bo dziennikarzami nazwać ich żadną modą nie można, odpierdala ostatnimi czasy po całości. Wczoraj pisałem o panu Tomaszu Lisie, dziś sobie obsmaruję panią Elizę Michalik, która robi dla różnych koncernów medialnych, w tym dla szmatławca z Czerskiej ulicy. A cóż to funkcjonariuszka Eliza Michalik pierdolnęła, że aż jej wypowiedź postanowiłem wziąć na warsztat? Otóż stwierdziła, że należy znieść obchodzone 11-go listopada Święto Niepodległości i zastąpić je rocznicą 15-go października. Czemuż to pani Eliza Michalik wpadła na taki pomysł? Bo, według niej, 11 listopada kojarzy się tylko z faszyzmem, przemocą i płonącą Warszawą, a 15-go października wolny lud Polski rozpoczął proces niszczenia dziesięcioletniej dyktatury. Osobistycznie mam nieco inne skojarzenia ze Świętem Niepodległości: morze biało-czerwonych flag powiewające nad Marszem Niepodległości, patrioci idący aby zamanifestować swoją miłość do ojczyzny i oddać hołd tym, którzy za jej wolność oddali swoje życie. Z tą datą i płomieniami kojarzy mi się płonący symbol Ludu Alfabetu, na urągowisko postawiony przed kościołem na Placu Zbawiciela; spalona na polecenie ministra spraw wewnętrznych z ramienia Milicji (przepraszam: Platformy) Obywatelskiej, pana Bartłomieja Sienkiewicza, budka wartownicza przy rosyjskiej ambasadzie; sfajczony wóz transmisyjny pewnej sieci telewizyjnej założonej przez komunistycznego aparatczyka. Oraz ogniska lub grille, którymi zwykłem ten dzień świętować z przyjaciółmi. Na Marszach Niepodległości byłem wiele razy - i faktycznie widziałem faszystów. Dwóch, z plakatem - błyskawicznie zresztą zwiniętym przez Straż Marszu - obaj niosący go młodzieńcy zostali niezbyt delikatnie wyproszeni z imprezy w okolicy wejścia na Most Poniatowskiego. Co do przemocy: faktycznie była, pamiętam lewaków z niemieckiej antify atakujących osoby zajmujące się rekonstrukcją historyczną, pamiętam salwy z broni gładkolufowej skierowane w spokojnie idący tłum*, pamiętam też bezsensowne starcia grupek demonstrantów z policją.
Z 15 października nie mam takich skojarzeń. Mam inne. Kolejki obywateli przed komisjami wyborczymi, tłumy naiwnie liczących na to, że odsunięcie od władzy partii Populizm i Socjalizm (przepraszam: Prawo i Sprawiedliwość) jakimś cudownym sposobem z dnia na dzień poprawi ich życie. Minął ponad miesiąc i jedynymi ludźmi, którym się poprawiło, są parlamentarzyści tzw. "koalicji demokratycznej". Zwykłym obywatelom chuja się poprawiło i chuja się poprawi - bo rządzącym niespecjalnie na tym zależy.
Pani Eliza Michalik twierdzi, że wybory, po których nielubiana przez nią banda prawdopodobnie straci władzę a do koryta dorwą się wspierane przez nią kliki, są zdecydowanie istotniejsze niż odzyskanie przez Najjaśniejszą niepodległości po 123 latach zaborów. Osobistycznie zachciało mi się rzygać gdy przeczytałem słowa tego medialnego wycierucha. Nie rozumiem ( i nie chcę zrozumieć) ludzi, dla których niepodległość ich ojczyzny nie jest istotna. Niepodległość Polski, dla której ludzie zabijali i za którą ginęli, jest dla takich wypierdków równie istotna jak pierdnięcie muchy. Gardzę takimi indywiduami w sposób wręcz niewyobrażalny bo kocham ten kraj. Doskonale widzę jego wady, widzę również wady Polaków - ale mimo to, w razie konieczności, jestem gotów dla Polski zabić lub umrzeć.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* do tej pory mam gdzieś w domu łuski wyprodukowane w Pionkach, pozbierane przeze mnie na Marszałkowskiej