9.12.2023 i znów coś o eurokołchozie......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, zadziało nam się znowuż na świecie. Wracam do komentowania polityki więc znów polecą ciepłe słówka pod tak zwanym adresem - jeśli masz z tym problem to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Szefostwo eurokołchozu w osobach towarzyszki Ursuli von der Leyen, towarzysza Josepa Borrella i pana Charlesa Michela wybrało się do Chińskiej Republiki Ludowej aby z tamtejszymi szyszkownikami omówić nierównowagę między eksportem a importem w stosunkach dwustronnych. Pokazało się bowiem, że wartość chińskiego eksportu do Związku Socjalistycznych Republik Europejskich trzykrotnie przewyższa wartość eksportu z europierdolnika do Państwa Środka - a to się cholernie naczalstwu ZSRE nie podoba bo wszędzie ma być, kurwa, równość. Osobistycznie czarno te rozmowy widzę bo Chińczycy produkują już niemal wszystko, i to w dobrej jakości i po dobrych cenach, a Związek Socjalistycznych Republik Europejskich produkuje głównie debilne przepisy i zjebane koncepcje - ciężko więc będzie osiągnąć tę wyśnioną przez lewomyślnych równość. Chiny, jako kraj teoretycznie komunistyczny, własnych głupich praw mają dostatek - a nawet jak im zbraknie to sobie własnym sumptem dorobią, i to zapewne taniej niż w eurojebniku.
A jak już przy naczalstwie Związku Socjalistycznych Republik Europejskich jesteśmy to grzechem byłoby nie zerknąć sobie na najnowsze efekty słynnej afery korupcyjnej w ojroparlamencie, bo jakoś chyba akurat roczek jej mija. Otóż właśnie: roczek mija, nowych dowodów wyszło od chuja i jeszcze trochę, a podejrzani nadal siedzą na sali obrad a nie w celach. Towarzyszka Ewa Kaili do winy się, mimo dowodów, nie przyznaje, takoż samo towarzysz Andrea Cozzolino i towarzysz Marc Tarabella - i nikt nie robi nic konkretnego żeby łapownicy skończyli w pierdlach. A nie, przepraszam: prokuratura podobno cały czas "zbiera materiały". Osobistycznie uważam, że już na podstawie tego, co wiadomo do tej pory, można by na luziku wpierdolić całe to towarzystwo za kraty - i regularnie, w miarę odkrywania kolejnych dowodów, dorzucać do bukietu oskarżeń kolejne kwiatki, i kolejne lata do wyroków. Ale nie, po chuj: niech przestępcy dalej rządzą, niech się chowają za immunitetami, niech sobie spokojnie żyją w dostatku - przecież sprawiedliwość jest cierpliwa i sobie poczeka, a łapownik to przecież nie zając i w krzaki nie spierdoli.
A jak już temat zajęcy, krzaków i spierdalania poruszyliśmy to zerknijmy sobie do Bundesrepubliki, a konkretnie to do znajdującego się jeszcze w północnej Hesji lasu Reinhardswald. Otóż spierdalają stamtąd nie tylko zające, ale także chronione prawem rysie, tudzież inna zwierzyna, bo las jest właśnie wycinany aby zrobić miejsce pod farmę wiatrową. Lokalni mieszkańcy, rzecz jasna, burzą się jak cholera i protestują, bo wolą słuchać szumu drzew niż szumu turbin wiatrowych - ale federalna minister środowiska, towarzyszka Arbuzica Steffi Lemke, nakazała towarzystwu się przymknąć z lekka bo, i tu jebnę cytacik, "Energia wiatrowa w decydujący sposób przyczynia się do transformacji energetycznej i ochrony przyrody. Tylko w ten sposób można zachować lasy i ważne ekosystemy". Tak, nie regulujcie oczu ani ekranów: niemiecka minister środowiska twierdzi, że wyrżnięcie lasu i pierdolnięcie w jego miejscu wiatraków jest jedynym sposobem na ocalenie lasu. Ja wiem, że towarzyszka Steffi Lemke jest Arbuzicą i oczekiwanie od niej czegokolwiek choćby zbliżonego do logiki jest jak oczekiwanie, że feministka po opierdoleniu gara grochówki zacznie latać dzięki gazom trawiennym - ale, kurwa, bez przesady: przecież ta jej wypowiedź jest koszmarnie i beznadziejnie durna, że chyba nawet lewomyślny powinien się zorientować, że coś się w niej nie zgrywa.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego