26.12.2023 o prezentach, migrantach i prawie......
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Miałem nie pisać w te święta, ale, aj waj, znowuż nam się w Najjaśniejszej zadziało i poczułem się w obowiązku swoje trzy drachmy dorzucić. Z uwagi na Boże Narodzenie nie będę przeklinał*, chociaż wielką mam na to ochotę - jeśli ci to nie odpowiada to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Święta Bożego Narodzenia to, między innymi, czas dawania prezentów. Tradycję tę kultywuje także Rzecznik Praw Obywatelskich, pan Marcin Wiącek, który postanowił zrobić prezent samodzierżcy Białorusi, panu Alaksandrowi Łukaszence, oraz władcy Rosji, panu Władimirowi Władimirowiczowi Putlerowi (przepraszam: Putinowi), występując do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji o wstrzymanie wywalania na Białoruś migrantów złapanych na nielegalnym przekraczaniu granicy. Co zatem funkcjonariusze Straży Granicznej, oraz pozostałych służb strzegących polskiego limesu, mają robić z osobami przyłapanymi na łamaniu art. 264 Kodeksu Karnego? Otóż mają zapewnić im tłumacza, opiekę lekarską i transport do ośrodków dla migrantów, gdzie te osoby mają dostać warunki lepsze niż obecnie w takich miejscach panują. Osobistycznie uważam, że pan Marcin Wiącek, Rzecznik Praw Obywatelskich, powinien dbać o prawa obywateli Najjaśniejszej (na co zresztą wskazuje nazwa jego stanowiska) a nie o prawa nie posiadających polskiego obywatelstwa przestępców. Już nie wspominając o tym, że za robienie takich prezentów wrogom Najjaśniejszej powinien zostać dyscyplinarnie wykopany ze stanowiska i odpowiedzieć z art. 130 § 5 Kodeksu Karnego, za co grozi odsiadka od lat ośmiu do dożywocia.
Nie milknie sprawa imprezy wigilijnej, którą marszałek sejmu, pan Beksa Lala (przepraszam: Szymon Hołownia), urządził w budynku parlamentu dla nielegalnych migrantów z Ludu Pustyni i Puszczy. Otóż część komentatorów polskiej sceny politykierskiej całkiem słusznie się oburzyła, że sejm nie jest miejscem do robienia jubli na które zaprasza się przestępców, a pomija osoby służące bezpieczeństwu Najjaśniejszej. Zapienili się na takie opinie lewomyślni z Fundacji Ocalenie, którzy stwierdzili, że wszyscy zaproszeni przebywają na terytorium Polski legalnie. Osobistycznie śmiem powątpiewać, no bo jak to tak: taką, na ten przykład, panią Lysette trzy razy Straż Graniczna wykopywała na Białoruś, a jednak pani Lysette jakoś się w Najjaśniejszej znalazła, i to jeszcze całkiem legalnie? Skoro miała prawo wjazdu do Polski to po jaką zarazę starała się nielegalnie przedrzeć przez granicę, i to trzykrotnie? I jakim cudem, po trzykrotnym nielegalnym sforsowaniu granicy, teraz jednak legalnie znalazła się w Najjaśniejszej? Odpowiedzi na to są dwie, do wyboru: pierwszą będzie cytat z jednego z moich ulubionych filmów (i tutaj szkoda, że w piśmie nie można oddać jamajskiego akcentu) "Voodoo magic. Fuckin' voodoo magic, man"; drugą jest proste stwierdzenie, że lewomyślni z Fundacji Ocalenie szczyptę rozmijają się z prawdą. Albo nieco więcej niż szczyptę. Albo po prostu łżą jak przysłowiowe psy, co wcale by mnie, nawiasem mówiąc, nie zdziwiło - bo nie byłby to ani pierwszy taki przypadek, ani na pewno nie ostatni.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* poza cytatem, który bez wulgaryzmu obyć się nie może