10.02.2024 multikulti w Szwajcarii, szpiony...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, zadziało się znowuż w Europie. W tej krótkiej notce ponownie jestem zmuszony posłużyć się słowem publicznym więc jeśli mierzą cię przekleństwa to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Na wycieczki do Szwajcarii zabieram was rzadko, bo to kraj raczej poukładany i specjalnie radosne albo bulwersujące rzeczy rzadko się tam wydarzają. Ale rzadko nie oznacza wcale więc tym razem zawitamy sobie do gminy Champvent. W tejże gminie jest sobie linia kolejowa, po tejże linii jeżdżą sobie pociągi, a w jednym z pociągów znalazł się 32-letni Irańczyk ubiegający się o azyl. Jednakowoż zwykła procedura wydała mu się zbyt czasochłonna i postanowił ją przyspieszyć. W tym celu przy pomocy siekiery sterroryzował pasażerów i obsługę pociągu. W pewien sposób nawet mu się udało przyspieszyć procedurę azylową bo już po czterech godzinach otrzymał odpowiedź. Nie przyniósł jej jednakowoż urzędnik, tylko lokalni policjanci, którzy najpierw z typem negocjowali, a później pizdnęli mu pod nogi granat błyskowo-hukowy - a ponieważ Irańczyk nie zrozumiał aluzji i ruszył w kierunku mundurowych, ewidentnie próbując zajebać któregoś swoją siekierą, to mundurowi poczęstowali ołowianymi pastylkami na uspokojenie. Poczęstunek ewidentnie nie podpasował niedoszłemu azylantowi - zakrztusił się nim w tak fatalny sposób, że pierdolnął w kalendarz. Napisałbym, że kurewsko mi przykro z tego powodu, ale nie lubię kłamać.
Ale zostawmy już Szwajcarię i zerknijmy sobie do Hiszpanii, a konkretnie do Katalonii. Pokazało się właśnie, że w otoczeniu byłego premiera tej autonomicznej wspólnoty, pana Carlesa Puigdemonta, działał sobie ruski szpion. A konkretnie, że tak lewomyślną nowomową polecę, szpionini - pani Elena Wawiłowa, pracująca na etacie w Rosyjskiej Służbie Wywiadu Zagranicznego. Zasadniczo jakąś gigantyczną niespodzianką to nie jest, bo ruskich szpionów, tudzież agentów wpływu, wszędzie pełno, więcej chyba nawet niż wtyczek i kontaktów operacyjnych Światowego Spisku Żydów. Żeby daleko nie szukać: w samym Wspanialewie Górnym sporo się ich kręci i nawet za specjalnie się ze swoimi sympatiami nie ukrywają - tyle tylko, że od pewnego czasu już nie noszą kufajek i walonek, w garnitury się poprzebierali i na elitę polityczno-intelektualną Najjaśniejszej pozują. Wracając jednak do Katalonii i jej byłego premiera, pana Carlesa Puigdemonta: pokazało się właśnie, że brał on gotówkę od wysłannika kacapskiego wywiadu, pana Nikołaja Sadownikowa, na szerzenie tendencji separatystycznych w Katalonii. Cała ta sprawa nie miałaby może większego znaczenia, gdyby nie jeden drobny fakt: otóż to dzięki posłom partii Razem dla Katalonii, kierowanej właśnie przez opłacanego z Rosji pana Carlesa Puigdemonta, towarzysz Pedro Sanchez z Partido Socialista Obrero Español 16 listopada zeszłego roku otrzymał wotum zaufania i po raz trzeci został premierem Hiszpanii. Osobistycznie uważam, że hiszpańskie służby powinny pana Carlesa Puigdemonta wpierdolić za kraty pod zarzutem kolaboracji z wrogim mocarstwem, a towarzysza Pedra Sancheza wysłać na emeryturę w stylu bladerunnerowskim*.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego
* w filmie ""Blade Runner" (co wdzięcznie zostało przetłumaczone na "Łowca androidów") replikantów (czyli sztucznie stworzone istoty przypominające ludzi) łamiących prawo policjanci ze specjalnego oddziału "wysyłali na emeryturę" wsadzając im kulę w łeb