11.03.2024 polska scena politykierska i szwedzki...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, zadziało nam się znowuż w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Znów notka będzie zahaczała o tematy politykierskie, tudzież raktywistyczne, więc bądź przygotowany na grubsze słowa - jeśli boisz się ich negatywnego wpływu na swoje potencjalne zbawienie to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Wrócimy sobie na momencik do sprawy towarzyszki p.oślicy Anny Marii Żukowskiej, która to publicznie poradziła marszałkowi sejmu, panu Beksie Lali (przepraszam: Szymonowi Hołowni), żeby wypierdalał. W każdym normalnym towarzystwie politykierskim towarzyszka p.oślica Anna Maria Żukowska byłaby przez swoich kompanionów jebana jak bura suka za podpierdolenie ze świątecznego koszyczka kiełbasy - a w Lewiźnie (przepraszam: Lewicy) nie, chwilę na nią poburczeli, po czym uznali, że w sumie to nic się nie stało bo miała rację. No cóż, czasy się, jak widać, zmieniają - nie tak znowu dawno temu, gdy błogosławionej pamięci pan Andrzej Lepper twierdził, że "Balcerowicz musi odejść", został uznany za chama, buraka i prostaka. A teraz proszę: elita tego kraju, wybrańcy narodu, bez cienia żenady każe sobie wypierdalać, rządowe programy opisuje dźwięcznym "chuj, dupa i kamieni kupa", tudzież twierdzi, że polityczni przeciwnicy mają "mordy zdradzieckie". Nie jestem jednakowoż ze szczętem przekonany, że te zmiany czasów nam na lepsze wyjdą. Osobistycznie postawiłbym swoją brodę i pejsy, że jednak nie.
Milicja (przepraszam: Koalicja) Obywatelska przyzwyczaiła nas już do tego, że potrafi spierdolić różne rzeczy. Ostatnio, na ten przykład, spierdoliła zbieranie podpisów na listach poparcia dla swoich kandydatów w wyborach samorządowych w podwarszawskich Łomiankach i Lesznowoli. Pokazało się, że na listach wpisywali się ludzie nie mający prawa głosu w miejscach, gdzie zbierane były podpisy - i to nie były pojedyncze przypadki, tylko od ponad 22% do niemal 37%. Ja rozumiem, że można jakąś partię popierać - ale nie bardzo chwytam koncepcję popierania do tego stopnia, żeby lokalna komisja wyborcza wypierdoliła członków tejże partii z wyborów z powodu złamania regulaminu.
Ale zostawmy już scenę politykierską w Najjaśniejszej i wybierzmy się na krótką wycieczkę zagraniczną. Proponuję Szwecję, bo tam też się całkiem niezłe jaja dzieją. Otóż lokalni ekoterroryści pod wodzą nieco przygasłej gwiazdki ekoraktywizmu, towarzyszki Grety Tintin Eleonory Ernman Thunberg, postanowili w proteście przeciwko wyimaginowanemu waleniu w chuja w sprawie zmian klimatycznych uniemożliwić szwedzkim posłom pracę. W tym celu ekooszołomy stanęły silną grupą przed wejściem do budynku tamtejszego parlamentu i rozwinęły transparenty, blokując drzwi. Moje sztokholmskie wiewióry, licząc na jakieś przepychanki i awantury, z zainteresowaniem obserwowały widowisko przez dobrych kilkadziesiąt sekund - dopóki się nie zorientowały, że posłowie na widok protestującej grupy po prostu prychają z lekkim niesmakiem i z pogardliwym uśmiechem idą do bocznych wejść, którymi bez problemu dostają się do środka. Akcja uniemożliwienia pracy szwedzkim politykom ewidentnie więc towarzyszce Grecie Tintin Eleonorze Ernman Thunberg i jej przydupasom ni chuja nie wyszła. Osobistycznie się nawet specjalnie nie dziwię, do przeprowadzenia nawet tak prostej akcji, jak uniemożliwienie wejścia do jakiegoś budynku, potrzeba jest na tyle inteligencji, żeby sprawdzić czy aby przypadkiem budynek nie ma kilku wejść - a tutaj tego sprawdzenia ewidentnie zabrakło. Co sporo mówi o inteligencji przeprowadzających akcję raktywistków, z towarzyszką Gretą Tintin Eleonorą Ernman Thunberg na czele.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego