15.03.2024 zerknijmy na wschód...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, narozrabiało nam się znowuż w temacie polityki najbliższowschodniej. Tradycyjnie ostrzegam przed przekleństwami, bo na niektóre tematy ciężko mi pisać kulturalnie - jeśli więc twój anioł stróż ma do ciebie pretensję o czytanie podwórkowej łaciny to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Pan Bolek (przepraszam: Lech) Wałęsa znowu błysnął pomysłowością i zaproponował, żeby w razie negocjacji z panem Władimirem Władimirowiczem Putlerem (przepraszam: Putinem) włączyć go w skład delegacji, a on już wszystko na biegu załatwi. Pierdolnę teraz cytacik z byłego elektryka, byłego prezydenta i byłego esbeckiego kapusia, bo jest tak urokliwy, że aż mi się z wrażenia pejsy rozprostowały: "Kolego Putin. Czy ty wiesz, czym ja dysponuje? Nie masz najmniejszych szans, nie zmuszaj, żebym cię zniszczył." Tako właśnie rzekł pan Bolek (przepraszam: Lech) Wałęsa, którymi "tymy ręcamy komunę obalył", i flaszkę z Jaruzelskim i Kiszczakiem też "obalył". Osobistycznie sądzę, że panu Bolkowi (przepraszam: Lechowi) Wałęsie tak wyjebało poczucie własnej wartości, że już niedługo zacznie uważać się za jedynego Boga. A jak jeszcze w którymś z wywiadów powie "moi myly, w najbliższą niedzielę będziecie się do mnie modlyly" to nie strzymam i tak pierdolnę śmiechem, że będzie mnie słychać od morza do gór i od Bugu do Odry i Nysy Łużyckiej.
Szef dyplomacji Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, towarzysz Josep Borrell z Partido Socialista Obrero Español, wieszczy dużą moskwicińską ofensywę na Ukrainie, mającą w proch i pył rozpierdolić ukraińską armię. Ma się ona zacząć latem. A ponieważ towarzyszowi Josepowi Borrellowi, jako lewomyślnemu, wolę nie wierzyć - podpytałem swoje wiewióry dyslokowane w pobliżu ulicy Znamienka 14/1 w Moskwie, gdzie mieści się Sztab Generalny Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, jak to z tą wróżoną przez szefa eurokołchozowej dyplomacji letnią ofensywą będzie. Wiewióry zwinęły się w kulki ze śmiechu i zaczęły tarzać po ziemi, aż wreszcie jedna przez łzy powiedziała "Rebe, a czym niby te ruskie sołdaty mają tę operację przeprowadzić, skoro już teraz na front trafiają beteery pięćdziesiątki?". Szczerze mówiąc nie uwierzyłem, więc wziąłem na spytki jedną ze swoich wiewiór rezydujących po drugiej stronie linii frontu - a ta potwierdziła, że faktycznie po Ukrainie popierdalają rosyjskie transportery opancerzone BTR-50PU. Dla moich czytelników mniej interesujących się wojskowością krótkie wyjaśnienie: BTR-50PU to transporter opancerzony w wersji wozu dowodzenia, nieuzbrojony, wprowadzony do służby w roku 1959, chociaż sam projekt pojazdu datuje się na rok 1952. Modernizacją BTR-50PU jest BTR-50PUM-1, produkowany od 1972 roku - ale na Ukrainie są wersje PU, a nie PUM-1. W zasadzie na dzisiejszym polu bitwy, z dronami, łącznością cyfrową, zwiadem satelitarnym i innymi cudami nowoczesnej techniki, taki BTR-50PU jest mniej przydatny od budki sławojki - bo nie dość, że przyciąga uwagę przeciwnika, to jeszcze nie da rady wygodnie w nim się wysrać. Dlatego w jakąś generalną rosyjską letnią ofensywę, która miałaby zmieść ukraińską obronę, po prostu nie wierzę.
Dziś rozpoczęły się w Rosji trzydniowe wybory prezydenckie, w których bierze udział pan Władimir Władimirowicz Putler (przepraszam: Putin) i trzech jego przydupasów (przepraszam: kontrkandydatów) z partii podporządkowanych samodzierżcy Rosji. Demokratyczne wybory w Rosji odbywają się według starej, sformułowanej przez towarzysza Iosifa Wissarionowicza Dżugaszwiliego (szerzej znanego pod bandycką ksywą "Stalin"), zasady "Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy" - więc osobistycznie spodziewam się wysokiej wygranej pana Władimira Władimirowicza Putlera (przepraszam: Putina). Ewidentnie do podobnych wniosków doszedł Szef Rady Europejskiej, pan Charles Michel, który, nieco ironicznie, już dziś pogratulował dotychczasowemu prezydentowi Rosji kolejnego miażdżącego zwycięstwa w wyborach i kolejnej, piątej już, kadencji na prezydenckim stolcu. Jest to jedna z bardzo nielicznych okazji, kiedy to słowa jakiegoś szyszkownika eurokołchozu wywołały mój delikatny, ale jednak szczery, uśmiech - a nie wkurw albo szyderczy śmiech okraszony słowami "o kurwa, ale debil".
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego