24.03.2024 kilka słów o polityce i polityłkach...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, ależ nam się znowu porobiło w Najjaśniejszej. Z góry uprzedzam, że w notce będzie występować brzydkie słownictwo więc jeśli masz do niego awersję to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Dawno, dawno temu, gdy zacząłem uczęszczać do chederu i nawet mi się nie śniło, że zostanę Naczelnym Rabinem Światowego Spisku Żydów, byłem święcie przekonany, że im wyższe wykształcenie tym wyższa inteligencja. A potem podrosłem i przekonałem się, że jedno często nie ma nic wspólnego z drugim, że czasami nałogowy pijak z niepełną podstawówką jest zdecydowanie bardziej inteligentny od osób po studiach, z tytułem doktorskim, profesorskim, czy dwoma ukończonymi kierunkami. Przykładami takich mało inteligentnych "wykształciuchów" są między innymi towarzyszka Monika Płatek, doktor habilitowany nauk prawnych, czy towarzyszka Anna Maria Żukowska, absolwentka filologii angielskiej (licencjat) i prawa (magisterium). Osobistycznie byłem w kurewskim szoku gdy mi moje wiewióry doniosły, że ta ostatnia ma wyższe wykształcenie - jeszcze do niedawna byłem przekonany, że towarzyszka Anna Maria Żukowska może się co najwyżej pochwalić niepełnym średnim. Życie jest jednakowoż pełne niespodzianek - i wypada mi tylko sparafrazować moją błogosławionej pamięci koleżankę: "tytułów se najebały, a głupie jak chuj".
A skoro już jesteśmy przy wykształconych ludziach zajmujących się polityką to zerknijmy sobie na pana Ryszarda Petru, absolwenta stosunków międzynarodowych warszawskiej Szkoły Głównej Handlowej. Otóż pan Ryszard Petru, przy swoich rozlicznych wadach, pokazał się znakomitym ekonomistą. Co prawda tylko na tle swoich koalicjantów z Lewizny (przepraszam: Lewicy), więc nie było to zadanie jakoś wybitnie trudne, bo lewomyślni towarzysze zazwyczaj są ekonomicznymi idiotami nie potrafiącymi odróżnić ekonomii od wazektomii a popytu od odbytu - ale zawsze to coś. Otóż Lewizna (przepraszam: Lewica) wpadła na pomysł dodatkowego opodatkowania inwestorów, którzy kupują mieszkania, odszykowują je na wysoki połysk, i sprzedają z zyskiem. Pan Ryszard Petru słusznie zauważył, że jebanie dodatkowymi podatkami ludzi przedsiębiorczych jest działaniem na szkodę gospodarki. Osobistycznie jestem zmuszony zgodzić się z punktem widzenia pana Ryszarda Petru - nie mam, co prawda, studiów ekonomicznych, ale wiem, że podatki są hamulcem dla gospodarki.
A skoro już tematy ekonomiczne poruszyliśmy to pociągnijmy je jeszcze chwilę. Rząd pana Donalda Tuska wpadł na pomysł wprowadzenia procentowego limitu udziału towarów marek własnych w asortymencie sieci handlowych. Po kiego chuja? Otóż według rządu ma to zapobiec nierównemu traktowaniu dostawców przez markety. Pan Donald Tusk ewidentnie nie wziął pod uwagę, że spora część towarów marek własnych jest wytwarzana przez polskich producentów, którzy nie mogąc sprzedać swoich produktów marketom będą musieli poszukać nowych rynków zbytu, ograniczyć produkcję albo wręcz ogłosić upadłość. Osobistycznie uważam, że wprowadzanie takich regulacji jest wyjątkowo spierdoloną koncepcją. Żeby było ciekawiej: zdarza się, że towary marek własnych mają lepszy skład niż towary renomowanych producentów - a zazwyczaj są sporo tańsze.
Pan Donald Tusk przed zeszłorocznymi wyborami obiecywał paliwo po 5,19 złotych za litr. Po wyborach, tradycyjnie już, zaczął kręcić i zamiatać ogonem niby liszka - i paliwo jakoś nie staniało. Moje wiewióry twierdzą, że w najbliższym czasie może nawet zacząć drożeć aby, jeśli tendencja wzrostowa się utrzyma, dojść przed wakacjami do 7,50 złociszy za litr. A jeśli ceny paliwa pójdą w górę to automatycznie zwiększą się koszty transportu i zdrożeją wszystkie towary tegoż transportu potrzebujące, tudzież usługi paliwa wymagające. Mam jednakowoż dziwne wrażenie, że za wzrostem cen ni chuja nie pójdą podwyżki płac - i znowu mieszkańcy Najjaśniejszej będą w czarnej dupie na słupie.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego