27.03.2024 coś z filmowego światka...
Szalom ludzie prawowierni, kozy, goje, gojki i ty, księże proboszczu. Aj waj, znowuż się nam nawydarzało na świecie. W tej notce wulgaryzmów nie będzie więc jeśli liczysz na solidną porcję bluzgania to skończ lekturę >>>tutaj<<<.
Zapewne większość moich czytelników kojarzy uniwersum Gwiezdnych Wojen, stworzone dawno, dawno temu (chociaż nie w odległej galaktyce). Amerykańska korporacja The Walt Disney Company, będąca obecnie właścicielem praw autorskich do tej marki, co jakiś czas wypuszcza kolejny film lub serial ze świata "Star Wars" - i w większości są to straszliwe gnioty, do porzygu przesycone lewomyślną politpoprawnością. W tym roku ma wejść na ekrany serial "The Acolyte" - i co do niego naprawdę mam złe przeczucia. Czemuż to? Otóż producentka wykonawcza tegoż projektu, pani Leslye Headland, stwierdziła, że nie ma sensu zatrudnianie scenarzysty znającego temat od podszewki - i dała robotę pani, która żadnej części "Gwiezdnych Wojen" nie widziała i o całym uniwersum nie ma bladego pojęcia. Podobno ma to na celu "pozytywne wpłynięcie" na serial i ułatwienie nowym widzom wczucia się w emocje nim niesione, a co za tym idzie zwiększenie wydawania przez nich pieniędzy na powiązane z produkcją gadżety. Osobistycznie uważam, że jest to założenie dość hazardowne - sam bym, na ten przykład, nie oddał auta do warsztatu, w którym mechanik zupełnie się na samochodach nie zna. Ale The Walt Disney Company to bogata korporacja i prawdopodobnie może sobie pozwolić na utopienie kolejnych milionów dolarów w kolejnym nieudanym, wkurzającym fanów oryginalnej trylogii George'a Lucasa, nafaszerowanym lewomyślnymi koncepcjami gniocie - w końcu robi to od lat i jakoś daje sobie radę.
Pozostaniemy częściowo w świecie filmowym, przeniesiemy się jednakowoż do Skarlałej (dawniej Wielkiej) Brytanii. Żyje sobie tamże pan Rowan Atkinson, aktor, znany między innymi z roli Jasia Fasoli. Otóż pan Rowan Atkinson, zajmujący się także pisaniem felietonów, skrobnął dla dziennika "The Guardian" artykulik w którym wyraził swoje wątpliwości co do sensu zakupu samochodów elektrycznych. Doprowadził tym do szewskiej pasji ekooszołomów z bandy Green Alliance, którzy kurcgalopkiem popędzili do sądu oskarżając pana Rowana Atkinsona o sabotaż rządowych planów polegający na psuciu reputacji pojazdów woltem i amperem pędzonych. W każdym kraju z normalnym sądownictwem sąd by się co najwyżej obśmiał i pozew oddalił - ale rzecz się dzieje w Skarlałej (dawniej Wielkiej) Brytanii, gdzie wszelakie fanaberie lewomyślnych są traktowane śmiertelnie poważnie, więc nie jest wykluczone, że pan Rowan Atkinson wyhaczy grzywnę albo i poważniejszy wyrok. A gdzie w tym wszystkim jest wolność słowa, swoboda wyrażania opinii, że o pospolitej prawdzie nie wspomnę? We wstępie obiecałem nie posługiwać się słowem publicznym więc nie napiszę, ale pasowałoby mi tu odpowiedzieć cytatem z polskiego przedsiębiorcy, pana Zbigniewa Stonogi.
A ponieważ miałem nie używać przekleństw to wydarzenia z polskiej sceny politykierskiej zostawiam sobie do opisania i skomentowania na inną okazję - bo tu już ciężko byłoby mi się powstrzymać od bluzgania.
Pozdrawiam ze Wspanialewa Górnego